Leniwe niedzielne popołudnie w turystycznym miasteczku gdzieś na Warmii. Mekka kuracjuszy, kusząca licznymi zabytkami, ścieżkami spacerowymi tudzież jedynym w swoim rodzaju deptakiem. Miasto mężów znakomitych, wieszcza Krasickiego, astronoma Kopernika. Zdawać by się mogło, iż spacerując urokliwymi zaułkami Lidzbarka Warmińskiego, mijać będziemy tłumy spacerowiczów, turystów z całego świata chcących pooddychać zdrowym powietrzem oraz nacieszyć oko niepowtarzalną architekturą. Taki tłum ucieszy mieszkańców, liczne stragany i sklepiki pozwolą mieszkańcom nieźle zarobić na turystach i dzięki temu godnie żyć. W końcu dziesiątki milionów złotych z podatków, zainwestowane w turystykę szybko wrócą do kieszeni podatników. Miasto rozwija się i kwitnie, przybywa mieszkańców.
Jednak spacerując niedzielnym ciepłym popołudniem z niedowierzaniem obserwuję zupełnie puste ulice. Jakiś jegomość taszczy butelki w reklamówce, starsza pani z pieskiem okupuje ławeczkę. Gdzie są mieszkańcy? Gdzie turyści? Gdzie te dziesiątki sklepików, straganów z pamiątkami? Czyżby ogłoszono alarm bombowy…? Dziesiątki milionów z podatków mieszkańców wydano niecelowo, a tym samym zmarnowano potencjał finansowy? Co mogło pójść nie tak?
Odpowiedzi na powyższe pytanie próżno szukać u źródła, czyli w Urzędzie Miasta. Tam wszystko jest w najlepszym porządku. Idąc na jakąś większą imprezę, nieodzownym jest wysłuchanie mowy burmistrza o tym jak miasto rozwija się dynamicznie, a ludziom żyje dostatniej. Tu nic się nie zmieniło, czysty socjalizm z lubością uprawiany przez aparat urzędniczy jest stałym elementem naszego życia. Czy ludzie nadal dają się nabierać jak 30-40 lat temu? Okazuje się, że niestety tak. Wystarczy spojrzeć na nasze miasto chłodnym okiem, bez emocji. Puste ulice i chodniki świadczą o jednym – miasto wyludnia się, a przez to umiera. Na domiar złego, nasi przedstawiciele w samorządzie wybrali kierunek rozwoju miasta w oparciu o wskaźniki wzięte z sufitu. Rozwój małego miasta oparty o turystykę, gdzie nie ma w pobliżu absolutnie żadnego magnesu przyciągającego gości jest mrzonką. Lidzbark Warmiński nie leży nad morzem, nie mamy także gór, ani pięknej zabytkowej architektury, a tylko te czynniki są w stanie zapełnić ulice turystami. Wydawać by się mogło, iż postępowanie włodarzy miasta i powiatu jest po prostu bez sensu. W ocenie piszącego, nie jest tak do końca. Czytelnicy z pewnością zauważą pewną „zależność” w związku z inwestycjami „turystycznymi” i wydawaniem naszych pieniędzy. Większość z nich dzieje się wokół pewnego lidzbarskiego hotelu, a niektóre sztucznie tworzone imprezy, jak „czas na ser” (opłacane z naszych podatków) nawet na jego prywatnej posesji.
Na drugim biegunie tychże wzniosłych deklaracji o rozwoju miasta stoją zwykli ludzie. Bardzo wielu mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego mieszka w budynkach komunalnych. Wystarczy wizyta na klatkach schodowych, aby przekonać się, w jakim opłakanym stanie są te budowle. Zaniedbane, odrapane ściany, ostatni remont pamiętający czasy Gierka. Część z nich jest w ścisłym centrum miasta, bieda kryje się za tymi pięknymi fasadami, rewitalizowanymi za unijne pieniądze. Na domiar złego, opalane są piecami węglowymi. Miliony z naszych kieszeni, za miast iść na poprawę bytu lidzbarczan, wydawane są na budowę uzdrowiska… Ci sami ludzie, którzy sponsorują nepotyzm władz samorządowych, muszą często wybierać miedzy wykupieniem leków a jedzeniem. Najszybciej rozwijającą się gałęzią lokalnej gospodarki są sklepy z używaną odzieżą, w ścisłym centrum miasta jest ich już kilka.
W perspektywie następnych kilkunastu lat jakim miastem stanie się Lidzbark Warmiński? Biorąc pod uwagę plany obecnego Burmistrza Wiśniowskiego (kontynuatora Artura Wajsa) miasto wyludni się jeszcze bardziej i utonie w długach. Na ulicach pojawią się latające krzewy szarłatu lub bylicy.
Zabijanie miasta można jeszcze zatrzymać. Odrzucić tony propagandowego bełkotu, tysiące fotek Burmistrza z pseudo-zadowolonymi mieszkańcami. Trzeba realnie spojrzeć na codzienne życie mieszkańców, prawdziwe potrzeby miasta i dokonać wyboru.