wrz 302017
 

Prezydent Andrzej Duda w Jezioranach

Wizyta Prezydenta Dudy w Jezioranach stała się ważnym punktem historii tego miasta, a jego mieszkańcy będą wspominać latami pobyt głowy państwa w ich małym urokliwym miasteczku. Na jedną chwilkę Jeziorany zabłysły na ogólnopolskiej arenie, wcześniej znane z protestów przeciwko budowie siłowni wiatrowych. Z racji tego, że spora grupka mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego udała się na spotkanie z Prezydentem do Jezioran, warto zdać relację na naszym portalu.

Sam przebieg spotkania, to co mówił Prezydent i Burmistrz Jezioran znalazło się w tzw. dużej prasie, więc nie jest celowym powtarzanie suchych faktów. Dziennikarstwo obywatelskie polega na przekazywaniu tego o czym „profesjonalni” dziennikarze nie wspomną czyli o otoczce wydarzenia, spostrzeżeniach, czy nawet subiektywnej ocenie. Taka relacja dodaje „smaku”, przekazuje znacznie więcej informacji o ludziach, miejscu i charakterze wydarzenia. Poniżej w krótkich słowach postaram się zdać relację, bardzo subiektywną, wręcz blogową.

Andrzej Duda w Lidzbarku Warmińskim, 3 marca 2015 r.

Długo zastanawiałem się, czy poświęcić kilka godzin swego życia, by pojechać do obcego miasta, zobaczyć i posłuchać Prezydenta, Prezydenta Dudy. Jeszcze jako kandydat na ten najważniejszy urząd w Polsce, Andrzej Duda był w Lidzbarku Warmińskim,  portal NaszLidzbark jako jedyny zamieścił relację z tego wydarzenia (niemiecka gazeta lidzbarska nic nie wspomniała) . Komicznie wyglądało jak lokalna „wierchuszka” PO podglądała zza okien biura PSS-u plac za Wysoką Bramą i jak się chowali kiedy chciałem im zrobić zdjęcie (wstydzili się?). Wtedy „na żywo” pan Duda wywarł na mnie spore wrażenie, dodam iż pozytywne. Wizerunkowo bił na głowę pana Komorowskiego, a przecież człowiek na tym urzędzie reprezentuje nasz kraj na arenie międzynarodowej. Tutaj dodam, iż nie jestem zwolennikiem żadnej partii, oceniałem człowieka za to co sobą reprezentuje i tylko tyle. Andrzeja Dudy jako prezydenta nie trzeba się wstydzić, spokojnie odnajduje się w świecie polityków, zna ich język, a i atramentu nie wypije. W mojej ocenie, wszystko to sprzyja odradzaniu się patriotyzmu, większość Polaków jest po prostu dumna z niego. Wszystko to przekonało mnie do wyjazdu, aby naocznie przekonać się jak ów człowiek wypada „na żywo”, jakim jest Prezydentem.

Lidzbarczanie najładniej zaznaczyli swoją obecność w Jezioranach

Droga z Lidzbarka do Jezioran od razu wskazuje nasze miejsce na mapie „Polski B”. Szkoda, że Prezydent nie jechał nią, pewnie strzeliłaby nie jedna opona w pancernym aucie. Po wjechaniu do miasta, okazuje się, że część ulic zamknięta, sporo policji i innych służb mundurowych. O dziwo nie było żadnych problemów z zaparkowaniem auta. Idąc ulicami Jezioran, dało się odczuć podniosłą, radosną atmosferę, wszędzie biało-czerwone flagi, ludzie oczekujący na wielkie wydarzenie w ich małym mieście. Miejsce spotkania z Prezydentem odgrodzone barierkami, wejście przez specjalne bramki, każda osoba sprawdzona wykrywaczami metalu, zawartość torebek, plecaków także przeszukana. Policjant mnie kontrolujący kazał wyjąć aparat fotograficzny, włączyć go, podobnie z

Przedstawiciele lidzbarskiego „PiS-u”, chadzali razem

pozostałymi akcesoriami. Sam plac sporej wielkości, w szczytowym momencie zajęty w 50%, oceniam, że wszystkich gości było ok. 500. W kilka minut później spotykam pierwszych Lidzbarczan z banerem, potem jeszcze innych. Pojawili się przedstawiciele naszego farbowanego PiS-u, kilka osób z KOD-u pozowało dla reporterów prowizorycznymi banerami, był też pan Kuźniewski Sebastian i kilka znanych mi tylko z widzenia osób z Lidzbarka Warmińskiego.

Na kilka minut przed przylotem prezydenckiego helikoptera, „tajne” służby zrobiły ze mną wywiad, padły pytania co tu robię, skąd jestem, jak też pouczono mnie gdzie nie można przebywać. Inne „tajne” służby z okien obserwowały tłum przez lornetkę, nagrywały twarze kamerą, aby jak sądzę w przypadku nieprzewidzianych okoliczności móc zidentyfikować każdą osobę.

Helikopter przeleciał nad placem, zaraz potem pojawiła się prezydencka kolumna. Rozlegały się okrzyki skandujące „Andrzej Duda”, trochę pokrzykiwali „kodziarze”, ale ich głos ginął w tłumie. Potem mowa stremowanego Burmistrza Jezioran, a po niej głos zabrał Prezydent Andrzej Duda. Trochę propagandy sukcesu, trochę osiągnięć pisowskiego rządu, ogólnie należało się tego spodziewać. Zaraz potem nastąpiła najważniejsza część wizyty, Prezydent wita się z mieszkańcami. Należy podkreślić, iż zrobił to przed powitaniem z oficjelami, naszym lokalnym „politykom” samorządowym taka sytuacja to pewnie nowość. Właściwie każdy kto miał trochę woli, mógł się dopchać do barierek, podać rękę czy zrobić „selfika” z głową państwa. Po Andrzeju Dudzie, nie było widać śladu buty czy arogancji wobec zwykłego mieszkańca, wydawało się, iż każda osoba jest dla niego ważna.

Nie obyło się bez drobnego incydentu. Pani z KOD, stojąca tuż przy barierkach, trzymała wysoko jakiś kawałek szarego kartonu z napisem „WOLNE SĄDY”. Stała tuż obok mnie, skutecznie ograniczając tym kartonem pole widzenia. Jeden z krewkich panów, po prostu wyrwał tej pani karton i rzucił go na ziemię. W ścisku jaki tam panował nie było szansy, aby pani go podniosła. Stojący 1,5m od nas policjant widział incydent, jednak nic nie mógł zrobić po tym jak owa pani podniosła krzyk z tego powodu. Właśnie zbliżał się Prezydent.

Podsumowując, jestem zadowolony z wizyty w Jezioranach. Było bardzo dużo młodych ludzi, atmosfera patriotyczna. Osobiście spotkałem Prezydenta Rzeczypospolitej, byłem mniej niż pół metra od głowy państwa.

Mała galeria zdjęć poniżej

 Posted by at 10:03 pm
sie 022017
 

Dawno nie było wpisu pasującego do kategorii „Hyde Park”. Poniży tekst braki te nadrabia;)

Uroczystości na Cmentarzu Komunalnym w Lidzbarku Warmińskim w rocznicę rozpoczęcia Powstania Warszawskiego. Fot. API

Wszyscy piszą o rocznicy Powstania Warszawskiego, więc nie ma co powtarzać prawd oczywistych. Oczywistych od jakiegoś czasu, bowiem jeszcze kilka, kilkanaście lat temu „prawdy” także były oczywiste, ale inaczej. Mniejsza o to – Chwała Bohaterom i tyle.

Już od samego rana nosiłem się z zamysłem uczczenia tego dnia, choćby poprzez wzięcie udziału w uroczystościach na cmentarzu komunalnym, przy okazji zatrzymując się autem, na kilkanaście sekund dokładnie o godzinie 17.00, kiedy zawyją syreny. Żar od wczesnych godzin porannych leje się z nieba, więc po krótkim dniu pracy z rodziną nad jezioro. Przed wiaduktem na Olsztyńskiej, miła niespodzianka, ktoś umieścił na nim, prowizoryczny banner z napisem „1.08.1944 r. Pamiętamy”. Na kwadrans przed 17-tą próbowałem wydostać się autem z zakorkowanego (prowizorycznego) parkingu nad jeziorem. Bezmyślnie pozostawione samochody, skutecznie zablokowały płynny ruch w tym miejscu. Po 10 minutach wyjechałem, popędziłem w kierunku cmentarza. Było zaledwie kilka sekund do godziny „W”. Dojeżdżając do ronda przy Orneckiej/Poniatowskiego zauważyłem, że ruch zatrzymany, auta stoją. Przez kilka sekund poczułem dumę z Lidzbarczan. Zatrzymali się, pamiętali o bohaterach, chwała im! Im bliżej ronda, tym większe wątpliwości, co tam robi policja z włączonymi „kogutami?”, czyżby godzina rozpoczęcia powstania, także i ich złapała na rondzie? Niestety, moja duma z mieszkańców grodu nad Łyną prysła w kilka sekund po wtoczeniu się na rondo. Po prostu był wypadek i auta ruchem ślimaka pokonywały skrzyżowanie. Opuszczając rondo, w radiu „piknął” 6 sygnał oznaczający dokładnie 17.00. Rozwyły się syreny, ja byłem już na Olsztyńskiej, na wysokości placu zabaw. Delikatnie zatrzymałem pojazd i włączyłem klakson. Byłem patriotą, pal licho, że spóźnię się na rozpoczęcie uroczystości na cmentarzu. Ważne, że pamiętałem o tej godzinie i w mojej ocenie zachowałem się jak patriota. Po kilku sekundach wyminęła mnie pani jakąś osobówką, rzucając w moją stronę spojrzenie, jakbym miał coś nie po kolei w głowie. Po 15 sekundach ruszyłem, bo w moją stronę z impetem zbliżała się cysterna z mlekiem, a jak wiadomo mleko ma najszybszy transport. Mijając most na Olsztyńskiej, już z przyzwyczajenia spoglądam na rurę, tak, tam ciągle płynął ścieki. Okazało się, że byłem bodaj jedyną osobą na tejże ulicy, która pojazd zatrzymała. Przy wejściu na cmentarz, słychać hymn narodowy, czyli już się zaczęło. Po dotarciu pod pomnik, zaskoczenie – tak mało ludzi. Prawie same osoby służbowo. Kilku żołnierzy, kombatantów, władze samorządowe no i oczywiście ksiądz. Patriotów jak na lekarstwo. Może zbieranie na tacę podczas nabożeństwa w rocznicę Powstania Warszawskiego odstrasza? Po mszy, gadające głowy, potem wiązanki pod pomnikiem i przemarsz na grób powstańca, kaprala Wojciecha Markowskiego – pseudonim „Sęp”. Tam zapalenie znicza i tyle. Zastanawiałem się, jak tego typu uroczystość ma przyciągnąć młodych ludzi, pobudzić patriotycznego ducha. „Odfajkowano” co trzeba i do domu.

Po zakończeniu uroczystości z powrotem nad jezioro, do rodziny. Było kilka minut po 18-tej, parkingi nadal zakorkowane i znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem. Ludzi nad wodą cała masa, bardzo dużo dzieci, młodzieży. Niestety z niewytłumaczalnych racjonalnie przyczyn, zabezpieczenie ratownika jest tylko do 18-tej. Potem „róbta co chceta”, wolna amerykanka w wodzie. Smutno dzieciom, bo woda wyłączona w bardzo popularnych zjeżdżalniach. Tak jakby władze samorządowe uznały, że wraz z wybiciem 6 po południu, słońce zajdzie, zrobi się zimno, a ludzie pójdą do domów. Niestety, sezon trwa w najlepsze, ludzie opuszczają powoli kąpielisko po 19-tej lub później (w sobotę znacznie później). Niedawno słyszałem dobry pomysł, iż w zamian za to, że za pieniądze podatników wyremontowane zostaną mury kościelne, miasto może pozyskać teren przylegający do parkingu i go powiększyć (teren obok parkingu należy do kościoła katolickiego). Burmistrz coś tam przecedził przez zęby, że podejmie rozmowy z kurią. Mam nadzieję, że się uda. Powrót z nad wody około 20-tej. Na parkingu luźniej, bredząc w błocie, dotarliśmy do samochodu. Jeszcze tylko pokonać rozpadającą się drogę od jeziora do drogi wojewódzkiej, dalej już gładka jazda do domu.

 Posted by at 12:27 am
cze 262017
 

źródło: Facebook

Dzień wyborów jest dniem rozpoczęcia nowej kampanii wyborczej. O ile w krajach cywilizowanych jak np. USA, kampania wyborcza trwa bez ustanku, tak w państwach bloku wschodniego, kandydaci budzą się ze słodkiego letargu ledwo kilka miesięcy przed terminem wyborów. Zjawisko to szczególnie uwidacznia się na najniższym szczeblu, czyli samorządzie. W 2014 r. niektórzy kandydaci rozpoczęli intensywną kampanię dopiero po pierwszej turze, inni miesiąc lub dwa wcześniej. Wygląda na to, że wybory 2018 będą jednak inne.

Tchnienie zachodniej cywilizacji dotarło i na nasze małe podwórko, a kampania właśnie wystartowała. Jednym z przykładów pijaru, skrojonego na potrzeby i możliwości lidzbarskiego wyborcy było „oficjalne” otwarcie siłowni w parku Ireny Kwinto. Z przekazu medialnego wywnioskować można, iż bohaterska grupa radnych wraz z Burmistrzem wykonała tytaniczną pracę na rzecz lidzbarskiego społeczeństwa, które to powinno być im dozgonnie wdzięczne (no może do października lub listopada 2018r.). Wydarzenie medialne, słusznie opisane przez sowicie finansowaną pieniędzmi podatników gazetę lokalną i opłaconą telewizję (też z kieszeni Lidzbarczan). Powstanie takiej siłowni i rozbudowa placu zabawa stanowi doskonałą platformę promocji, bowiem obiekt był bardzo potrzebny. Kosztował nas ok. 200 tys zł i będzie służył latami. Czy 200 tys to dużo? Biorąc pod uwagę, iż np. koszt organizacji biesiad humoru to ok. 500 tys, (czyli w zasadzie jednodniowej imprezy, dostępnej nielicznym), kwota wydana na trwały obiekt jakim jest siłownia i plac zabaw wydaje się niewielka. Za jedną imprezę medialną LWHiS, można wybudować 2 takie obiekty i jeszcze zostanie. Być może inicjatywa radnych powinna pójść w kierunku likwidacji drogiej i wątpliwej poziomem imprezy? 200 tys zł to naprawdę niewielka kwota w zestawieniu z budżetem miasta, czy np. kosztem organizacji imprezy w 4-gwiazdkowym hotelu (nazwy nie podam, dodam że lidzbarskim) przez spółkę wodociągową z okazji jej 25-lecia – 70 tys zł poszło jak woda. Wiele jest takich przykładów, zupełnie nie pasujących do kreowanej przez władze miasta i radnych postawy – bycia niezastąpionymi. Ograniczenie trwonienia publicznych pieniędzy to szerokie pole, zupełnie wolne od inicjatyw radnych. Trudno się temu dziwić, bowiem sama Rada Miasta skutecznie marnotrawi pieniądze podatników, tworząc nowe komisje (ekstra płatne), czy poprzez grzech zaniechania w kontroli wydatków Burmistrza (Rada Miasta jest organem kontrolującym).

Sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby radni wyszli z inicjatywą przeznaczenia połowy diety na jakiś określony cel np. budowę siłowni plenerowej. Wtedy owszem, mieliby by moralne prawo robić oficjalne otwarcie, ściągać prasę i TV. Póki co, bycie radnym stanowi źródło hipokryzyjnego sposobu zarobkowania i imitowania altruizmu.

 Posted by at 1:30 pm
cze 042017
 

Artykuły na portalu NaszLidzbark przypisywane są do poszczególnych kategorii. Jedną z nich jest „Hyde Park”, czyli miejsce dla swobodnego wypowiadania wszelkich poglądów w imię wolności słowa. Każdy może tutaj publikować, redagując tekst, który choć trochę trzyma się „kupy”. Można wyrazić swoje poglądy (w tym polityczne), dać upust frustracjom, pochwalić się czymś lub kogoś. To właściwe miejsce do stawiania często kontrowersyjnych tez związanych z aktualnymi wydarzeniami lokalnymi, ogólnopolskimi aż po światowe. Czytelnicy w komentarzach pod artykułem o np. remoncie murów kościelnych, częstokroć poruszają zupełnie inne kwestie, zupełnie nie związane z jego treścią. Kategoria „Hyde Park” wychodzi temu naprzeciw – to właśnie tutaj nie obowiązują reguły komentowania (o ile nie naruszają prawa) i można w zasadzie wszystko. Pragnę, aby w przyszłości zasady komentowania były ściślej przestrzegane. Będzie to miało wpływ na przyszłość strony i zachęcało innych do aktywnego uczestnictwa w jej rozwoju.

NaszLidzbark swego czasu stał się portalem opiniotwórczym, mającym wpływ na niektóre aspekty codziennego życia w naszym mieście. Począwszy od walki o jawność pracy urzędników, wprowadzenie transmisji obrad sesji i komisji Rady Miasta, aż po zmianę Burmistrza – NaszLidzbark aktywnie uczestniczył w tych wydarzeniach, niejednokrotnie był główną siłą sprawczą. Niestety od jakiegoś czasu mała grupka osób usilnie stara się zdeprecjonować  portal. Być może jest to początek kampanii wyborczej w przyszłorocznych wyborach samorządowych. „Sieją” oni tzw. „hejt” pod każdym artykułem, obrażając kogo popadnie, a tym samym próbują zniechęcić czytelników do napisania merytorycznego komentarza. Póki co staram się usuwać „złośliwe” komentarze, ale nie na tym przecież polegać ma moja społeczna praca.

Artykuł ten umieszczam właśnie w kategorii „Hyde Park”, jednak szanowni czytelnicy i czytelniczki, szanujmy poglądy innych ludzi i nie używajmy słów obraźliwych. Wasze osobiste animozje nie cieszą się popularnością i w zasadzie mało kto je czyta.

 Posted by at 2:02 pm
paź 152016
 

oranzeriaProponuję obniżyć w pierwszej połowie kadencji, diety poselskie do najniższej pensji krajowej lub do wysokości wynagrodzenia pobieranego przed wyborami. Dopiero po wykazaniu się odpowiednimi działaniami społecznymi dieta wzrastałaby do pełnej wysokości. „Wykazanie się” to ileś tam podpisów osób, które otrzymały konkretną pomoc, a nie puste obietnice (jakie głowy, takie obietnice). Na szczeblu lokalnym to samo zrobiłbym z wynagrodzeniem burmistrzów, starostów i wójtów. Funkcje radnych na tych szczeblach byłyby honorowe. Wszelkiego rodzaje „wyższe urzędy” nie byłyby sposobem zarobkowania, ale pochodną autentycznego zaangażowania w sprawy społeczne. Nie łudźmy się, kto nie był społecznikiem przed pełnieniem urzędu, ten nie zostanie nim po jego objęciu. Empatia nie wzrasta wraz z wynagrodzeniem. Dla urzędników niższego szczebla wprowadziłbym kary za aroganckie potraktowanie klientów w postaci tatuaży z napisem „jestem kawał chu*a” (nawet jeżeli to kobieta). Duchowieństwo wysłałbym na zasiłek dla bezrobotnych i przeniósł z komfortowych plebanii do popegeerowskich wiosek. Dla nauczycieli wprowadziłbym obowiązek codziennego wieczornego pieprzenia aby nie sublimowali swojego libido wyżywając się nad dziećmi. Celebrytom i celebrytkom powyrywałbym pióra z dupy i skierowałbym do pracy na budowie, tam co chwila znajdą jakąś ściankę. Zawistnych poetów i animatorów kultury wysłałbym na kuracje anty-masturbacyjne. Lekarzy wysyłałbym na staż i naukę do Mali, Ugandy i Czadu. Wprowadziłbym zakaz używania mgr i dr przed nazwiskiem. Naszych biznesmenów żerujących na desperacji ludzkiej a nie na własnej pomysłowości proponuję obwozić raz w tygodniu taczkami po ich fabrykach i latyfundiach.

Ludzi zwykłych, wykonujących normalne, nie wymagające picowania zawody proponuję traktować lepiej niż dotychczas, czyli lepiej niż zwierzęta. Nasz kraj w miarę wprowadzania tych balloańskich reform stałby się wreszcie normalny. Nie wiem jeszcze co zrobiłbym z sobą? Nie chciałbym być kimś innym. Ale głosujcie na mnie w następnych wyborach prezydenckich!

Miłego wieczoru

źródło: Facebook

 Posted by at 6:14 pm