Wiele osób korzysta z biernego prawa wyborczego, chodzi na wybory i głosuje na wybranego przez siebie kandydata. To dobrze. Spełniamy w ten sposób swój obywatelski obowiązek. Problem jest w tym, że w tym zabieganym świecie, nie każdy ma czas i chęć wnikliwego śledzenia poczynań obecnych, lokalnych polityków oraz kandydatów do tego grona. Nie każdy ma nawet czas aby przeczytać artykuły zamieszczane przez Redaktora API na stronie naszlidzbark.pl. A szkoda. Informacje tam zawarte, to kopalnia wiedzy o naszym lokalnym świecie. Znacznie częściej, przypadkowo, od znajomych w pracy, w kolejkach, na imieninach u cioci, dowiadujemy się co w lokalnej trawie piszczy. Gdy przychodzi dzień wyborów mamy duży dylemat, przy którym nazwisku postawić krzyżyk. I niestety często się zdarza, że rezygnujemy . Dawniej było nieco łatwiej, bo istniały jeszcze jakieś zasady. Były komitety partyjne i niezależne. Dziś w teorii jest podobnie, ale w rzeczywistości zupełnie inaczej. Obok komitetów partyjnych namnożyły się tzw. komitety niezależne ale tylko z nazwy. Są to po prostu zwykłe klony komitetów partyjnych. Kandydaci na tych listach są albo członkami , albo sympatykami albo w innych układach towarzysko-służbowych uzależnieni od baronów partyjnych. Poza tym jeszcze niedawni niezależni przechodzą pod sztandary partyjne a inni choć są od lat w jednej partii robią wszystko pod dyktando liderów konkurencyjnej partii. Co to jest ? To manipulacja w czystej postaci. Niełatwo się w tym połapać . Ale jest jakieś wyjście…O tym w dalszej części tej „instrukcji”. Nie odchodźcie Państwo od komputera…
Wiele też osób zastanawia się jak wziąć czynny udział w wyborach, tzn. nie wybierać ale być wybieranym. Chcieliby, ale nie bardzo wiedzą jak się do tego zabrać. No to przedstawiam krótki opis drogi do samorządu. Może się przyda. Jest jeszcze czas dostać się na listę” II czy III-ego Garnituru”. Otóż…grupka znajomych(tzw. I-szy Garnitur), pod przewodem jednego lub kilku ambitnych uznaje, że rządy na ich terenie są marne, a oni mają lepsze pomysły i o wiele lepiej i szybciej je wykonają. Oczywiście dla dobra wspólnego, bo na tym etapie nikt nie mówi jeszcze o korzyściach dla siebie. Co najwyżej tylko o tym sobie pomyślą…tak mimochodem. Tworzy się grupa wzajemnej adoracji, po czym zapisują się do jakiejś partii, bądź też tworzą jakieś stowarzyszenie, albo po prostu zgłaszają Komitet Wyborczy. Dalszy etap to rozszerzenie tej grupy o kolejnych kolegów, koleżanki, znajomych, „rodzinkę” i ogólnie znajomych-znajomych (to tzw. Garnitur II, III, i kolejne). Dobrze jest aby wciągnąć na listę ludzi znanych lokalnie, a więc lekarzy, urzędników , sportowców, przedsiębiorców czy artystów jeśli takowi zamieszkują dany okręg wyborczy. Gdy się już tak zbiorą do kupy, to wymyślają, co też oni tu zrobią, czyli budują swój program. Nie jest on specjalnie istotny, bo wszystkie podobne grupy na tym terenie mają plany niemal jednakowe. Oczyszczalnie, drogi, chodniki, ścieżki rowerowe, baseny, termy, ronda, itp.itd. Niezwykle rzadko, niestety, w ich programach pojawia się coś co by ulżyło doli zwykłych ludzi, np. obniżka podatków, opłat za wodę czy wywóz śmieci. W tych programach zmienia się tylko pozycja na liście, a o priorytetach i tak decyduje „I-szy Garnitur”. Później są już tylko wybory i wygrana, czyli miejsce w radach albo na stołkach burmistrza, czy wójta. Jak już wiadomo powszechnie jedno z najważniejszych stanowisk w powiecie, stołek starosty, wybiorą nie mieszkańcy lecz wyłoni go „najsilniejszy układ”. Układ zamknięty? Coś w tym chyba jest.
W tym właśnie momencie rozpoczynają się tzw. zakulisowe gierki starych wyjadaczy samorządowych, którzy już wiedzą jak zdobyć większość dla swojego kandydata. W naszym powiecie jest to opanowane do perfekcji. Po „uzgodnieniach” , czyli ile i co komu , wybory starosty z PO i przewodniczącego rady z PiS, przebiegały bez zakłóceń i niemal jednomyślnie. Ta swoista symbioza PO-PiS w naszym powiecie szokuje wielu zwolenników, zwłaszcza PiS. Przestają głosować i może dlatego, ciężko odsunąć utrzymujący się od lat obecny układ władzy. Po tym zaczyna się już krótki okres szkoleń, wzajemnego poznania i decyzji o przystępowaniu do różnych komisji. Motywacje na tym etapie są już z lekka podszyte troską o znajomych i rodzinę. Tę prawdziwą i tę nową „wzajemnej adoracji”. Dalsze 2-3 lata to dla burmistrza, wójta i starosty próby realizacji własnych programów a w rzeczywistości – realizacja zadań własnych i narzucanych im zadań rządowych, któremu to, z kolei, zadania stawia Unia Europejska. Dla wszelkiego rodzaju radnych gminnych, miejskich czy powiatowych, to mozolny i uciążliwy czas pracy – podnoszenie rąk do góry podczas ciągnących się w nieskończoność sesji miejskich lub błyskawicznych jak lot strzały sesji powiatowych. Reguła jest prosta – herszt trzyma ferajnę za pysk krótko – dyskusji mniej – szybciej do domu lub baru. I tak to by się wszystko powoli kręciło, gdyby w głowach najbardziej ambitnych liderów, którym marzy się kariera w POlityce, nie rodziły się jakieś rodem z piekła czy raczej głupoty pomysły. I nie ma większego znaczenia czy to są kocie łby na traktach spacerowych, drogi do nikąd lub pod własny dom, zimne termy, lotniska w lasach, kolejne parki, aquaparki czy sanatoria. Takie pomysły pojawiają się wszędzie i niestety czasami już w pierwszej kadencji udaje im się je zrealizować. Z mniejszą czy większą korzyścią – raczej z mniejszą dla mieszkańców a z większą dla tworzącego się właśnie układu interesów i powiązań. Jednym słowem Sitwy, czyli „grupy ludzi i środowisk powiązanych ze sobą wspólnymi interesami, popierających i broniących się wzajemnie, których celem jest trwanie na różnych poziomach i wymiarach władzy. Ich działania są ukierunkowanie na własne, egoistyczne cele, często wbrew interesowi ogółu społeczeństwa; wywieranie pozaprawnego wpływu na działanie struktur publicznych; nadużywanie stanowisk; intrygi; nepotyzm; niedopuszczanie i eliminowanie z życia publicznego osób niewygodnych”. Czyż nie łatwiej , uczciwiej i sprawiedliwiej żyłoby się nam bez tej patologii? (…)Oczywiście wśród wybrańców pierwszej kadencji pojawią się również prawdziwi społecznicy i idealiści. Uda im się przeforsować jakiś własny pomysł, jakieś huśtawki na placu zabaw załatwią, załatanie dziury w chodniku, a ci nieco bardziej rzutcy załatwią nawet realizację jakiegoś budżetu obywatelskiego. I chwała im za to.
Czas jednak leci dość szybko i I-sza kadencja powoli dobiega końca. Wybrańcy zauważają, że nie udało się im spełnić wielu obietnic , nie udało się załatwić wielu spraw, głównie lepszej pracy dla siebie, jakiegoś etatu dla rodziny, działki dla szwagra, przetargu, udziału w czymś tam, i wielu, wielu innych spraw. No po prostu te 4 lata to stanowczo dla nich za krótko…A przecież pracowali , poświęcali życie osobiste i zawodowe dla dobra ogółu. A tu masz, zbliża się koniec kadencji. I co? I wtedy rodzi się myśl o kolejnym starcie, w kolejnych wyborach. No bo jeszcze tyle by się zrobiło i załatwiło…Otóż nie!!! W tym miejscu „instrukcja” dla nowych samorządowców się kończy. Po pierwszej kadencji powinni zakończyć swoją przygodę z samorządem. Choć nowelizacja ustawy o samorządzie przewiduje 2 kadencje , to dla Ich dobra i dla Naszego – Mieszkańców, trzeba powiedzieć głośno i dobitnie – Basta i Finito!!!! Żadnej drugiej kadencji ! Nie!!!!!! Jeśli jednak są nienasyceni i dalej zechcą próbować sił, to tu, w tym momencie, drodzy Państwo, powinniśmy wkroczyć MY-WYBORCY. Koniec, kropka, żadnych tam kolejnych kadencji. Nie głosujemy na Tych , którzy już byli. Żadnego tam słuchania tłumaczeń, że się nie dało czegoś zrobić bo to czy owo. Nie! Dość. Czas minął. Było ale się skończyło. Teraz wracać do swoich zawodów, żon i mężów, psów , kotów i rybek w akwarium. Wracać szybciej do domu i zająć się rodziną, która była zaniedbywana, bo tak Was wciągała i pochłaniała ta Robota Pro Publico Bono. Odpocznijcie sobie. Idźcie na grzyby, z żoną do teatru, z dziećmi do kina, na spacer. Podlejcie kwiaty i pojedźcie na urlop. Róbcie to wszystko czego do tej pory ze względu na natłok pracy dla społeczności lokalnej zrobić nie mogliście. Dajcie szansę innym. I nie martwcie się tym, że czegoś tam nie dokończyliście. Następni to zrobią za was. Nie ma problemu. Wiecie co zyskacie? Nie uwikłacie się w skorumpowany system drugiej kadencji, w którym będziecie już starymi wyjadaczami, myślącymi tylko o własnych korzyściach. Będziecie mogli sobie siedzieć u fryzjera i bez obrzydzenia patrzeć na tę twarz w lustrze. Uwierzcie, to bardzo dużo. Przed Wami jeszcze lata życia i sporo wizyt u fryzjera. A my Mieszkańcy będziemy zadowoleni, że przerwany zostanie system powiązań i uzależnień, który wyeliminuje lub znacznie ograniczy pojęcie SITWY w życiu publicznym naszego miasta. Mamy szansę to zrobić, może jako pierwsi w Polsce i to już, w tych wyborach – NIE GŁOSUJMY NA TYCH KTÓRZY JUŻ BYLI!!!!
Pozdrawiam wszystkich mieszkańców, ukłony dla Redaktora, Małomiesteczkowy(ch) i Trombullus(a)
A.A.