gru 032014
 

Sad-Apelacyjny-w-BialymstokuDzisiaj redakcja NaszLidzbark otrzymała ciekawe uzasadnienie orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Sąd II instancji odrzucił wniesioną apelację pana Artura Wajsa od postanowienia Sądu Okręgowego w Olsztynie o którym pisałem TUTAJ. /W skrócie – zarzuciłem Burmistrzowi łamanie prawa poprzez kolportowanie gazetki z materiałami wyborczymi w siedzibie Urzędu Miasta, pan Wajs zarzucił mi kłamstwo i wniósł sprawę w trybie wyborczym do Sądu Okręgowego, tam Sędzia orzekł iż artykuł nie zawierał nieprawdziwych informacji – całość TUTAJ/. Jednak przed krótkim omówieniem uzasadnienia warto przybliżyć czytelnikom jak bardzo „zwariowane” jest skarżenie w trybie wyborczym i zdaniem redakcji stawiające wnioskodawców na uprzywilejowanej pozycji.

Zgodnie z prawem, tryb wyborczy oznacza „błyskawiczną” reakcję sądu na wniesioną skargę. Sąd ma 24 godziny na wydanie rozstrzygnięcia co pociąga za sobą wiele implikacji natury prawnej. Redakcja NaszLidzbark otrzymała powiadomienie o posiedzeniu sądu kilkanaście godzin przed wyznaczonym terminem i to drogą telefoniczną! Pani z sekretariatu Sądu Okręgowego zadzwoniła do redakcji, informując iż w dniu jutrzejszym odbędzie się posiedzenie Sądu z wniosku pana Wajsa. Była na tyle miła, ze przesłała mailem kopię skargi, abym wiedział o co chodzi. O ile stronę skarżącą reprezentował przed sądem zawodowy adwokat, to takiej szansy już nie miał uczestnik (kilka godzin na znalezienie odpowiednio dobrego adwokata, to zdecydowanie za mało). O wyznaczonej godzinie w Sądzie Okręgowym w Olsztynie pojawił się więc wnioskodawca w asyście adwokata i uczestnik postępowania w osobie Redaktora NL. Sąd Okręgowy skargę odrzucił, wobec czego wnioskodawca ma 24 godziny na złożenie apelacji w sądzie II instancji. W późnych godzinach popołudniowych, już po wszystkim redakcja NL, otrzymała pocztą zawiadomienie o posiedzeniu sądu, które już się odbyło. Żeby było ciekawiej, o fakcie złożenia apelacji i terminie rozprawy, Sąd w Białymstoku nie raczył powiadomić Redakcji i dopiero pisemne powiadomienie o jej odrzuceniu ujawniło ten fakt. Ustawodawca powinien pochylić się nad tym jakże niedoskonałym mechanizmem skarżenia określanym jako „tryb wyborczy”.

Wracając do przewodniego tematu artykułu, czyli pisemnego uzasadnienia orzeczenia Sądu Apelacyjnego. Jest to dokument w którym sąd odnosi się do konkretnej sprawy artykułu „ Burmistrz Wajs łamie prawo w Urzędzie Miasta”, polecam lekturę całego uzasadnienia. Jednak na szczególną uwagę zasługuje ostatnia strona uzasadnienia, gdzie sąd między innymi wskazuje na rolę dziennikarza i jego prawa cyt. „[…] Od naruszenia reguł kampanii wyborczej należy bowiem odróżnić prawo dziennikarza do krytyki, służącej zwróceniu uwagi na nieprawidłowości życia publicznego […] przyjęcie przeciwnego stanowiska prowadziłoby do wniosku, że w czasie kampanii wyborczej nie mogą ukazywać się w prasie, radiu, telewizji czy internecie, jakiekolwiek krytyczne teksty, dotyczące działalności partii politycznych, ich członków i kandydatów w wyborach. Byłoby to bowiem ograniczenie konstytucyjne zagwarantowanej wolności wypowiedzi – art. 54 ust. 1 Konstytucji RP.”

Pełna treść art. 54 ust.1  – „Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.”

Przenosząc powyższe słowa na grunt lokalny – nasze małe miasto dopiero co stanęło na progu poszanowania wolności słowa i prawa rozpowszechniania informacji. Istniejąca od lat lokalna prasa była jedynie tubą propagandową, a informacje w niej zamieszczane poddawano staranniej selekcji. Pierwszym zwiastunek zmian było pojawienie się strony NaszLidzbark, a także 4 jego drukowanych wydań. Droga ku wolności słowa w Lidzbarku Warmińskim usiana była wieloma procesami sądowymi, bezpodstawnym oskarżeniom i anonimowym donosom do organów ścigania. Decydenci za wszelką cenę starali się zdyskredytować osobę redaktora, a także informacje zawarte w gazecie. Rozumieli jakie stanowi dla nich  zagrożenie.

Pewnych procesów już nie da się zatrzymać, dotyczy to szczególnie poczucia wolności naszych mieszkańców i odwagi w głoszeniu poglądów. Miejmy nadzieję, że to dopiero początek zmian, że stary „beton” wykruszy się do końca, ustępując miejsca ludziom młodym, nieskażonym komuszymi układami.

Całość uzasadnienia orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Białymstoku – TUTAJ

 Posted by at 9:50 pm
lis 302014
 
Burmistrz Lidzbarka Warmińskiego - pan Jacek Wiśniowski

Burmistrz Lidzbarka Warmińskiego – pan Jacek Wiśniowski

Zebrane dane z wszystkich komisji wyborczych przedstawia poniższa tabela. Wyborcy zaufali panu Wiśniowskiemu aż w 9 obwodach głosowania (na 10+1 szpital), większości nie uzyskał tylko w obwodzie nr 8 z komisją w Szkole Podstawowej przy ul. Szkolnej.

W sumie oddano 6943 głosy z czego 64 to głosy nieważne. Pan Wiśniowski zdobył 3576 głosy, a pan Wajs 2853 (723 mniej).

Procentowo nowy Burmistrz uzyskał 55,63% głosów, pan Wajs 44,37%. Frekwencja wyniosła 49,48%.

Pierwszy komentarz telefoniczny „na gorąco” Burmistrza Jacka Wiśniowskiego:

„Zamierzam być burmistrzem ponad wszelkimi podziałami ,zarówno politycznymi jak i towarzyskimi, burmistrzem wszystkich mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego.”
 

Redakcja NaszLidzbark serdecznie gratuluje nowemu Burmistrzowi, jednocześnie będzie bacznie obserwować działania pana Wiśniowskiego na rzecz jawności i transparentności działania Urzędu Miasta.

 

Okręg nr 1 7 3 4 5 6 2 8 9 10 11
Wajs Artur 306 409 166 370 133 204 181 274 418 389 3
Wiśniowski Jacek 586 480 235 473 248 257 242 226 424 401 4
 

 

 

 Posted by at 9:09 pm
lis 282014
 
fot: PAP

fot: PAP

Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z Ciebie oficera – głosi autentyczne ludowe przysłowie. Wszystko niegdyś było „ludowe”, nie tylko wyrażenia z wykwitem przaśnej  mądrości. Ludowa była cała nasza Rzeczpospolita: PRL od Helu po Zakopane.

Dziś takiego państwa już nie ma, a „ludowość” z najgłębszej prowincji przeniosła się do centrum, do Warszawy. Tu, przy Wiejskiej –nazwa ulicy to zbieg okoliczności – mieści się siedziba Państwowej Komisji Wyborczej. Urzędują tu, a właściwie czekają na II turę samorządowej elekcji, przedstawiciele szacownych nauk prawnych. Swego czasu, już po zapaści „ludowego” państwa, powierzono im przeprowadzanie wyborów w suwerennej Rzeczypospolitej.  Zadanie to szło gładko i bez zgrzytów aż do listopada bieżącego roku.

Przełom epok gomułkowskiej i gierkowskiej to moment rozpoczęcia karier większości członków PKW.  Ci wykształceni sędziowie maturę zdawali w czasach Gomułki, a egzaminy zawodowe za panowania Gierka. Folklor ich wtedy nie interesował. Kupowali co najwyżej kolorowe wycinanki w Cepelii.  Nie przypuszczali nawet, że ludowość może być tak silna, iż potrafi dopaść ich po wielu latach, w środku stołecznego miasta. Tymczasem następowały przemiany ustrojowe, ludzkość dokonywała ogromnego postępu technologicznego, Polska stała się uczestnikiem Unii Europejskiej, a każde dziecko w tym prawdziwie europejskim kraju z lubością zwykło korzystać z dobrodziejstw komputera i mobilnej telefonii. Kultura ludowa przyczajona w nadwiślańskim krzaczowisku czekała jednak, by zadać decydujący cios.

Członkowie PKW, w chwili, gdy piszę te słowa, zapowiedzieli już swoje odejście.  Niczym w oblężonej twierdzy bronili się wytrwale przez tydzień, tzn. czynili to, co zawsze, tak jak przy poprzednich wyborach i jeszcze poprzednich – pracowali, by podać wyniki wyborów. Do tej pory nikt nie kwestionował wyników. Głosy nieważne? – Prości ludzie nie potrafią nawet porządnie zagłosować! Protesty wyborcze? –No przecież oczywiste, że jesteśmy w demokratycznym kraju, oprotestowane nieprawidłowości są uwzględniane, a że nie wpłynęły dotąd w jakikolwiek sposób na ostateczny wynik wyborów? – Nie bądźmy drobiazgowi.  Zbyt wolne liczenie? – To się zdarza nawet w USA. Kod źródłowy systemu informatycznego obsługującego wybory tchnący amatorszczyzną? – Procedury przetargowe na wybór firmy obsługującej wybory na pewno zostały zachowane. Różnica wyników na korzyść PSL w porównaniu do sondażu exit poll? – to tylko „premia pierwszej kartki”, coś jak prawo „pierwszej nocy” w archaicznych społecznościach. A w ogóle, to nic się nie stało!

Bądźmy wyrozumiali. W czasach, gdy gerontokraci z PKW zdawali maturę, najtrudniejszym zadaniem na egzaminie z matematyki było obliczenie dochodu narodowego na głowę mieszkańca socjalistycznej ojczyzny przy założeniu, że tempo rozwoju PRL nigdy nie może przewyższyć tempa rozwoju ZSRR. Zakładając, że wśród dzisiejszych uczniów przygotowujących się do egzaminu dojrzałości na pewno znajdzie się kilkoro, którzy po latach zostaną nominowani przez Prezydenta RP do składu PKW, warto już dziś zaproponować treść testu odzwierciedlającego współczesną nam rzeczywistość.  Po 30 – 40 latach, czytelnik dowie się, jakie zadania były najtrudniejsze na maturze.

Proszę, by maturzyści zamknęli teraz oczy i zatkali uszy, ponieważ poniżej podam przykłady takich zadań z najważniejszych przedmiotów. Z języka polskiego: na podstawie spotu PKW określ, czy w otrzymanej broszurce głosujący powinien zakreślać krzyżyk przy nazwisku kandydata na jednej czy na każdej kartce? Z matematyki: jeśli w urnie wniesionej do lokalu wyborczego znajdowało się x czystych i nieopieczętowanych kart do głosowania, a po zakończeniu głosowania członkowie komisji – Heniek z Zenkiem –zakreślali krzyżyki i stemplowali karty w tempie 10 kart na minutę, to po jakim czasie wójt gminy (burmistrz, właściwa partia) uzyska pewność, że został wybrany na kolejną (drugą, trzecią, czwartą) kadencję? Z języka angielskiego: co znaczy skrótowiec ASAP (As soon as possible)? – najszybciej jak to możliwe, najpóźniej jak się da, gdy ustalimy zwycięzców? Z wiedzy o społeczeństwie: dlaczego głosując na PO w rzeczywistości oddajemy głos na PSL oraz dlaczego głosowanie na jakąkolwiek partię w miejscach, gdzie PSL nie miał swoich zwolenników (np. w Gdyni) i tak daje zwycięstwo wieśniaczej – przynajmniej z nazwy –partii?

A teraz na poważnie. Dosyć kopania leżącego. Ten felieton nie powstał, by naigrawać się z PKW. On jest o egzaminie dojrzałości. Jeśli autentycznie chce się poznać wolę ludu – życzenie suwerena w demokracji, nie jest to wcale trudne.  Można to uczynić i bez PKW.  W rzymskim senacie wystarczyło rozejście się senatorów na dwie strony sali. Jeśli jednak wyborców się lekceważy, to nie będzie się przywiązywało również znaczenia do czystości wyborów. Przeciwnie, zaciemnia się i komplikuje proces wyborczy. Wola wyborców nie zostaje ukazana, nie jest wcielana w życie, traci sens.

Do dziś nie wszyscy kandydaci wiedzą, ile głosów oddano konkretnie na ich osoby –na stronie PKW nie ma takich informacji. Wyniki, które zdołano podać po pięciu dniach, obejmują –i to tylko ogólnie –tych, którzy zostali wybrani. Wyborcy także nie mogą dowiedzieć się, jak głosowano na ich kandydatów. Wszyscy dowiedzieli się jednak, zgodnie z jakimi procedurami i wedle jakich standardów postępują organy odpowiedzialne za wybory. Można zastanawiać się, czy wygrywanie w takich warunkach daje satysfakcję? Jak widać na przykładzie Wrocławia i Pawła Kukiza… –niekoniecznie. Można też pomyśleć, że skoro standardy towarzyszące wyborom, np. olbrzymie ilości głosów nieważnych, nie oburzają społeczności lokalnych, nie wzruszają, nie zmuszają do myślenia i przeciwdziałania, to znaczy, że ludzie są obojętni na to, czy ich głos będzie wysłuchany. Domyślam się, że gdy dokuczy już im mocno lekceważenie ich woli, a może nawet ujrzą pogardę, to w końcu znajdą najprostsze sposoby głosowania. Niepotrzebna będzie PKW, a rozejście się na dwie strony – nie wiem czy nastąpi ono w sali jakiegoś gremium ustawodawczego, czy może na ulicy – przywróci jednak, jak w Rzymie właściwy sens słowu Rzeczpospolita.

Specjalnie dla czytelników NaszLidzbark
– Janusz Hanowski
 Posted by at 8:29 pm
lis 272014
 

Wielką krzywdę dla mieszkańców miasta wyrządził nasz parlament, uchwalając ustawę pod nazwą Kodeks wyborczy. Szczególnie destrukcyjne są wytyczne o terminie drugiej tury wyborów na urząd Burmistrza (wzorowany jest na przepisach o wyborze Prezydenta RP). Żadnemu parlamentarzyście nie przyszło do głowy, iż 14 dniowy termin między wyborami to znacznie za mało aby Burmistrz i jednocześnie  kandydat na Burmistrza mógł zdążyć wszystkim obiecać wszystko. Tego po prostu fizycznie nie da się zrobić. Wysyp obietnic i obniżenie podatków to dobre posunięcie, można w ten sposób pozyskać elektorat niezdecydowany lub łasy na obietnice. Z kolei mieszkańcy uczestniczący w spotkaniach z Burmistrzem, oślepieni blaskiem jego jestestwa, nie są w stanie przeciwstawić się doskonałej retoryce złotoustego.

Tak szybka zmiana osobowości Burmistrza musi budzić niepokój. Z medycznego punktu widzenia znane są przypadki nagłej metamorfozy osobowości ludzkiej. W literaturze także poruszano tę tematykę jak choćby w genialnej powieści  Stevensona opowiadającej o pewnym londyńskim lekarzu Dr Jekyll, który wynalazł eliksir pozwalający na zmianę postaci. W naszym zapyziałym miasteczku eliksirem przemiany dla obecnego Burmistrza okazała się porażka w I turze wyborów z kandydatem mniej znanym, ale chcącym zmian w sposobie zarządzania miastem. Obecnie Burmistrz przywdział szaty męczennika i jak wilk w owczej skórze stara się jednoczyć ze społeczeństwem, którego wcześniej nie zauważał.

Niestety działanie eliksiru jest bardzo krótkie – ledwo kilka godzin, a jego zapas ulegnie wyczerpaniu już za niespełna 2 dni. Owczą skórę Burmistrz zdejmuje zaraz po wyjściu z naszych mieszkań, składa ją na tylnym siedzeniu swoje służbowego samochodu, którego nielegalnie używa w kampanii wyborczej. Za jego eksploatację i paliwo płacimy jednak my – podatnicy.

Samochód służbowy Burmistrza 25.11.2014 r. godz. 17:26 na parkingu pod sklepem "Jasam"

Samochód służbowy Burmistrza 25.11.2014 r. godz. 17:26 na parkingu pod sklepem „Jasam”

 Posted by at 11:40 pm
lis 242014
 

Burmistrz Artur Wajs

Porażka Artura Wajsa w I turze wyborów jest dotkliwa i symboliczna, i to w dwóch wymiarach. Po pierwsze przegrał w I turze z kandydatem bezpartyjnym, który po raz pierwszy wystartował w wyborach samorządowych. Po drugie przegrał Burmistrz Miasta, które w teorii jest własnością Platformy, wizytówką partii, a wszyscy mieszkańcy, jeśli się do niej jeszcze nie zapisali, to wkrótce zapiszą. 16 listopada ten mit prysł jak bańka mydlana.

Trzeba oddać burmistrzowi, iż błyskawicznie się podniósł z desek i zareagował prawidłowo: spotkał się z mieszkańcami i przyznał, że wynik bardzo go zaskoczył: „Muszę przyznać, że I tura wyborów bardzo mnie zaskoczyła – powiedział Artur Wajs w prawie 40 minutowym wystąpieniu, przed salą wypełnioną w 80% urzędnikami, pracownikami spółek komunalnych i ich rodzinami, –bo pokazała, że niekoniecznie wszyscy mieszkańcy są tego samego zdania, że wszyscy są zadowoleni. Społeczeństwo się podzieliło, połowa powiedziała „brawo, jesteśmy za inwestycjami, chcemy rozwoju miasta”, połowa zasygnalizowała, „nie, panie burmistrzu, nie do końca nas te inwestycje zadowalają, potrzebujemy innych działań”. Jeśli jest zaskoczenie wielkie, to trzeba się pochylić nad tym zaskoczeniem i przeanalizować. Przez ostatnie dni nic innego nie robię, tylko analizuję, gdzie popełniłem swój błąd, że zaufanie społeczne zmalało”.

Zupełnie inaczej zachował się inny przegrany w I turze, prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, który sromotnie przegrał z oskarżonym o gwałt Czesławem Małkowskim. Jedynie zdawkowo przeprosił za utrudnienia komunikacyjne, natomiast w ogóle nie uznał swojego wyniku za porażkę i zapowiedział „dynamiczną kontynuację” obranego 6 lat temu kursu.

Artur Wajs okazał się dużo bystrzejszy i przebieglejszy. Stanął przed mieszkańcami i uderzył się w piersi. „Potknąłem się w swoim życiu prywatnym” –wyznał. Następnie wymienił popełnione błędy, były to według niego brak reakcji na falę negatywnych opinii, oraz zmniejszenie komunikacji ze społeczeństwem.
Ten błąd Artur Wajs opisał szerzej. Otóż, jego zdaniem 2,5 roku temu odkryli w urzędzie miasta, iż formą komunikacji społecznej jest informacja publiczna. „To było novum” –mówił Wajs o obowiązku, który na urzędy nałożyła „Ustawa o Dostępie do Informacji Publicznej” już 13 lat temu. –Zaczęliśmy otrzymywać zapytania, pracownicy się tego uczyli. Byli wściekli, bo musieli zeskanować kilkanaście tysięcy umów, które zawarł urząd – opowiadał Wajs zgromadzonym. Zapewnił też, że teraz umowy będą umieszczane w BIP-ie na bieżąco.

Czy Artur Wajs wyciągnął prawidłowe wnioski z porażki wyborczej? Czy istotnie główną przyczyną było, jak to eufemistycznie ujął –„potknięcie w życiu prywatnym?” Wydaje mi się, że jednak Artur Wajs nie pochylił się nad swoim zaskoczeniem wystarczająco nisko.

Podstawowy błąd zarówno Artura Wajsa, jak całej jego partii, to grzech pychy, która kroczy przed upadkiem. Z Arturem Wajsem osobiście zetknąłem się być może dwa razy w życiu. Pierwsze wrażenie, to była właśnie pycha. Panowie z PO na urzędach byli przekonani, że władza dana jest im na zawsze, bo są po prostu najlepsi, the best. Naród, mieszkańcy powinni im być wdzięczni, że zgodzili się nimi pokierować. W Lidzbarku potwierdziło się, że każda władza deprawuje, ale władza absolutna deprawuje absolutnie. Nie ma nic gorszego, jak przejęcie władzy przez jedną partię, która do tego zamienia się w koterię, sitwę. Nikt, kto nie będzie posłuszny takiej władzy, kto ośmieli się wyrazić publicznie swoje niezadowolenie, nie może czuć się bezpieczny, czego doświadczył Redaktor NaszLidzbark. To nie uzgadnianie projektów uchwał rady miasta w sypialni z przewodniczącą ściągnęło na Artura Wajsa porażkę. Wszak Czesław Małkowski dokonał rzeczy odrażającej i haniebnej, jest oskarżony nie o uwiedzenie Przewodniczącej Rady Miasta, a o gwałt na urzędniczce w 9 miesiącu ciąży i dzisiaj jest bohaterem ludowym, miażdży przeciwników w I turze, a jego wyznawczynie niemal doznają orgazmu na widok super samca alfa.

Klęska Artura Wajsa zaczęła się w momencie, od którego zaczyna się klęska każdej władzy autorytarnej, która najpierw korumpuje media, a następnie zapomina, że te peany wypisywane na jej cześć, są pisane wazeliną, której dostarczyła sama władza. Mane, Tekel, Fares dla Artura Wajsa pojawiło się w momencie, gdy został złamany monopol na informację, gdy jeden z mieszkańców uruchomił blog i zaczął kontrolować władzę, czyli wykonywać to, co jest podstawowym obowiązkiem wszystkich mediów.

Gdyby w tym momencie Artur Wajs wyciągnął prawidłowe wnioski, to dzisiaj byłoby w Lidzbarku Warmińskim po wyborach. Ale już wówczas poziom pychy był tak wysoki, że reakcją było przystąpienie do niszczenia wolności słowa w mieście. Wydawało się i burmistrzowi, i staroście, że wystarczy postraszyć policją, sądami i nad Łyną zapanuje błogi spokój.
I to był największy błąd Artura Wajsa et consortes. Tymi totalitarnymi działaniami, tylko uwiarygodnił informacje zamieszczane na portalu naszlidzbark.pl „Poczciwość prawdy się nie lęka” –jak pisał biskup Ignacy Krasicki.

„Czy nadal chcę być burmistrzem? –zapytał sam siebie Artur Wajs na piątkowym spotkaniu z mieszkańcami (pracownikami ratusza) i odpowiedział: –Tak, tu się urodziłem, tu przeżyłem najlepsze chwile, najpierw byłem lekarzem, później dyrektorem szpitala, od 16 lat jestem w samorządzie, jestem w połowie drogi i chcę kontynuować rozpoczęty projekt, Drugi powód, to chcę połączyć podzielone społeczeństwo. Wynik I tury jest zaskakujący, nie chcę chować głowy w piasek i udawać, że nie widzę tych mieszkańców, którzy zagłosowali przeciw”.

Jaką ofertę złożył tym mieszkańcom? Najbiedniejszych postanowił kupić obietnicą obniżki cen za odpady komunalne oraz obniżki cen czynszów aż o 20%, niezadowolonym przedsiębiorcom obiecał ulgi inwestycyjne a wszystkim poprawę komunikacji społecznej.

Jeden z mieszkańców przytomnie zapytał: –Gdyby pan wygrał w I turze, to też by pan obniżył czynsze?
Jako gwarancje wprowadzenia w życie swoich obietnic Wajs podał liczbę zdobytych w radzie miasta mandatów przez PO. „Mamy 8 mandatów, jedynie my możemy wprowadzić ten plan w życie”. (Jednak, gdy padło pytanie, czy zniesie 5% podwyżkę czynszu nałożoną na mieszkańców centrum, odparł, że to nie zależy od burmistrza, tylko od rady).

Czy Artur Wajs rzeczywiście odrobił lekcję, zrozumiał swoje błędy i wyciągnął prawidłowe wnioski, i tym samym zasłużył, by znów mu zaufać?
Nie. Potwierdził to w trakcie kampanii wyborczej ścigając sądownie naczelnego NaszLidzbark w trybie wyborczym. W jednym przypadku wygrał połowicznie, mimo że wszyscy w mieście wiedzą, jaka jest prawda, dlaczego w 31 witrynach sklepów Społem wisiały plakaty Artura Wajsa, w drugim przegrał.
Władza, która dąży do zdławienia wolności słowa nie zasługuje nawet na cień zaufania. Bo, mimo że tego związku nie widać na pierwszy rzut oka, to jednak, to co jemy na obiad, ma bezpośredni związek z zakresem wolności słowa w danym mieście. Tym pomyślniej żyją mieszkańcy, im większa panuje w mieście, w kraju wolność słowa. To dlatego USA są symbolem dobrobytu, bo tam obowiązuje Pierwsza Poprawka do Konstytucji, gwarantująca wolność słowa, która tam jest świętością.

Na spotkaniu z mieszkańcami Artur Wajs miał okazję przeprosić redaktora NaszLidzbark, bo ten stał obok i rejestrował kamerą całe spotkanie i zapewnić, że nigdy więcej nie zagrozi wolności słowa w mieście. Nie uczynił tego. Nie powiedział też wprost, że to redaktor swoimi pytaniami zmusił burmistrza i podległy mu urząd do wyciągnięcia z szuflady Ustawy o Informacji Publicznej i jej stosowania. Polityk, urzędnik, który nie ma nic do ukrycia, po prostu wywiesza informacje publiczne w BIP-ie na bieżąco, a nie udaje, że odkrył istnienie takiej ustawy dopiero 2,5 roku temu.
Nie rezygnujcie mieszkańcy Lidzbarka Warmińskiego z podstawowych wolności, nie wierzcie politykom, którzy mieli te wolności gdzieś i zaczęli się do was łasić dopiero, gdy nie dostali Waszego głosu.

Specjalnie dla NaszLidzbark
Paweł Wolski („Deb@ta”)

 Posted by at 12:30 pm