
Rzeka Łyna, widziana z mostu na ul. Olsztyńskiej.
10-08-2013 godzina 23:20
Ochrona środowiska to temat „na czasie” w Lidzbarku Warmińskim. Biorąc pod uwagę starania burmistrza, aby nasze miasto stało się obszarem objętym ochroną uzdrowiskową, każde zanieczyszczenie powietrza czy wody powinna być zbadane i wyjaśnione. Głównymi trucicielami są zakłady przemysłowe. W przypadku naszego miasta prym w zanieczyszczaniu rzeki Łyny wiedzie firma „Polmlek”. Lidzbarczanie często widzą biały kożuszek niezidentyfikowanej substancji, która nocami przykrywa lustro wody.
Temat ten był wielokrotnie opisywany w lokalnej prasie, zaniepokojeni mieszkańcy wysyłają zdjęcia i liczą na wyjaśnienie sprawy. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce na początku sierpnia. Po publikacji prasowej w jednej z lokalnych gazet, Wydział Ochrony Środowiska tutejszego Starostwa Powiatowego przekazał sprawę do zbadania Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska w Olsztynie – Delegatura w Elblągu. Wszystko wydaje się być w porządku i zgodnie z literą prawa. Odpowiednia służba fachowo zbada przypadek i wyciągnie konsekwencje wobec winnego – o ile cokolwiek udowodni. Lidzbarczanie mogą więc odetchnąć z ulgą, obywatelskiej postawie czytelnika nadano urzędowy bieg – resztą zajmą się specjaliści i ewentualny winny zanieczyszczeniu rzeki „Polmlek” nie będzie więcej truł. Do takich konkluzji można dojść po lekturze artykułu prasowego.
Teraz dalszy ciąg historii w powyższej niezakończonej jeszcze sprawie. Tak duży zakład przemysłowy, aby mógł rozpocząć produkcję, musi uzyskać od starosty tzw. pozwolenie zintegrowane. Zawarte tam są wszelkie obostrzenia dotyczące emisji szkodliwych substancji, jakości ścieków, sposobów pomiaru itp. To dość opasły dokument, poniżej mały fragment.
ściągnij fragment pozwolenia
Wszelkie odpady powstające na terenie zakładu (gazy, ścieki itp.) muszą być regularnie kontrolowane i badane w specjalistycznych laboratoriach. Tak nakazują odpowiednie ustawy. Także woda w rzece musi być badana w odpowiednich odstępach czasu, dokładnie wg. norm. Próbki pobierane są 50 metrów poniżej i 50 metrów powyżej miejsca zrzutu ścieków. Różnych badań na terenie zakładu jest dość dużo i obejmują bardzo szeroki zakres. Poniżej raport z kontroli rzeki. Proszę zwrócić uwagę, w jak niewielkim stopniu zmienia się skład zanieczyszczeń.


Pytanie: Kto dostarcza próbki ścieków, wody itp. do regularnych badań?
Odpowiedź: próbki do regularnych badań pobierane są przez przedstawiciela laboratorium na zlecenie Polmleku, czyli samego zainteresowanego.
Taki mechanizm budzić może obawy. Można przyjąć, że Polmlek występuje, jako sędzia we własnej sprawie.
Na jakich zasadach odbywają się kontrole w zakładzie przeprowadzane przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska?
Żeby spełnić wymagania formalne, inspektor musi powiadomić zakład o zamiarze przeprowadzenia kontroli i pobraniu próbek do badań. Istnieje też tryb „kontroli interwencyjnej”, czyli bez wcześniejszego umawiania się z Polmlekiem. Taki właśnie tryb zastosowano teraz. Jednak to tylko teoria. Inspektorzy zamontowali na terenie zakładu specjalne urządzenie, które co 2 godziny automatycznie pobierało próbkę ścieków. Z analizy 12 próbek, wyciąga się średnią i określa czy normy są przekroczone. Poniżej wyniki badania ścieków.
ściągnij Analiza ścieków
Jednak pracownicy inspektoratu, to nie „ninja”, którzy w środku nocy montują sprzęt, tak aby pozostać niezauważonym. Osoby pracujące w Polmleku dokładnie wiedzą gdzie to się instaluje, kiedy i jak długo będzie pracowało. Próbki pobierane były ok. 12 sierpnia. W tym czasie, nie było zrzutu „dziwnych” substancji do rzeki. Takie „interwencyjne” badania nie mają więc większego sensu. Jutro czyli 21 sierpnia, do Lidzbarka przyjedzie inspektor z Elbląga, aby kontynuować badania na terenie zakładu. Wyniki kontroli oczywiście opublikuję niezwłocznie po ich otrzymaniu w części drugiej artykułu.
26 kwietnia 2013 roku, Wojewódzki Inspektor nałożył karę finansową na Polmlek w wysokości niecałych 190 tysięcy złotych za przekroczenia poziomu substancji niebezpiecznych w ściekach odprowadzanych do rzeki Łyny za cały 2012 rok. Wydaje się, że w końcu kara dosięgła truciciela. Nic bardziej mylnego – karę wymierzył inspektor na podstawie badań zleconych przez samego zainteresowanego. To nie ma nic wspólnego z tym, co zostaje wylewane nocą do rzeki. Poniżej kopia decyzji
Ściągnij Decyzja o karze
Kwota wręcz symboliczna, lecz i tak nie zostanie prawdopodobnie zapłacona. Firma „Polmlek” wystąpiła o odroczenie płatności, z uwagi na podjęte zobowiązanie w sprawie rozbudowy oczyszczalni ścieków. Jeśli wywiąże się terminowo, to kwota kary zostanie pomniejszona o koszty jakie zakład poniósł przy modernizacji instalacji oczyszczania. Termin mija 31 sierpnia 2013 roku. Poniżej kopia decyzji o odroczeniu płatności.
Ściągnij odroczenie kary
Przeprowadziłem wiele rozmów telefonicznych z inspektoratem ochrony środowiska w Elblągu na opisywany powyżej temat. Sprawą zainteresowałem też Głównego Inspektora Ochrony Środowiska z Warszawy, obiecał interwencję. Starałem się dowiedzieć jak działa mechanizm kontroli urzędowej. Sedno sprawy tkwi w złapaniu sprawcy „na gorącym uczynku”. Zrzuty podejrzanych substancji wykonywane są późną nocą, a inspektorat ochrony środowiska nie ma możliwości prawnych, aby pełnić dyżur i pilnować rzeki w takich godzinach. Zwykły obywatel też nie może nalać podejrzanej wody do butelki i dać do zbadania. Próbki mogą pobierać tylko osoby posiadające do tego specjalne uprawnienia. Wydaje się, że sytuacja jest patowa. Służby odpowiedzialne ze nadzór i ochronę środowiska nie mają narzędzi prawnych do stwierdzenia naruszenia prawa poprzez nocne zrzuty nieokreślonych substancji do rzeki. Służby lokalne, odpowiedzialne za nasze własne „podwórko” zdają się nie dostrzegać problemu, bo tak jest wygodniej. Sprawa nocnego trucia wody z pewnością szybko znalazłaby swój finał, jakby ktoś zginął czy zatruł się śmiertelnie. Rzeka Łyna w sposób znaczący wpływa na życie w naszym mieście. Oddziałuje na mikroklimat, roślinność, powietrze. Systematycznie zanieczyszczana powoduje degradację całego środowiska w którym żyjemy.
Teren Łyny znajduje się na obszarze chronionego krajobrazu, decyzję taką podjął 19 grudnia 2008 roku Wojewoda Warmińsko-Mazurski ( Rozporządzenie nr 162). W niedługim czasie nastąpi też „wizja lokalna” terenów naszego miasta przeprowadzona przez ministerstwo zdrowia w kierunku ustalenia możliwości ubiegania się o status obszaru uzdrowiskowego. Mam nadzieję, że przeprowadzający wizję inspektorzy zainteresują się tym, co płynie w rzece Łynie, ja ze swej strony postaram się, aby nie ominęli tego tematu.
Nie udało mi się skontaktować z prezesem „Polmleku”, obecnie przebywa na urlopie. Jak wróci to poproszę o zajęcie stanowiska w sprawie nocnych zrzutów ścieków, prawdopodobnie surowych. Przeprowadziłem rozmowę z pracownikiem oczyszczalni ścieków – zasugerował, że ta piana, która powstaje na rzece jest naturalna – w wodospadach też tworzy się piana jak woda uderza z dużej wysokości. Zapytam też prezesa o to czy wylewa się mleko (zanieczyszczone np. antybiotykiem) prosto do kratek kanalizacji burzowej. Mieszkańcy skarżą się na zapach siarkowodoru, powstaje on w wyniku reakcji chemicznej mleka i substancji zawartych w wodzie i osadach (mule).
Co powiedzą na to przyszli pacjenci naszego uzdrowiska? Być może, inhalacje z siarkowodoru i kąpiele w przetworach mleczarskich staną się skuteczną metodą leczenia impotencji?
Poniżej krótki materiał wideo, proszę wybrać jakość HD.