paź 122013
 

 Wszelka działalność organów władzy w państwie demokratycznym opiera się na odpowiednich przepisach prawa zawartych w ustawach. Najważniejszym dokumentem prawnym jest oczywiście Konstytucja. Do jej zapisów muszą stosować się wszystkie urzędy – od centralnych aż po najmniejsze gdzieś tam na prowincji. W dalszej kolejności „ważności” znajdują się pozostałe ustawy, które można podzielić na „uniwersalne” np. Ustawa o dostępie do informacji publicznej i ustawy regulujące funkcjonowanie konkretnych podmiotów prawnych np. ustawa o samorządzie gminnym, powiatowym itp. Na równi z ustawami moc prawną mają kodeksy. Są to zbiory przepisów regulujących określoną dziedzinę stosunków społecznych np. Kodeks Postępowania Administracyjnego.

Urzędnicy muszą znać przepisy prawa, którym się posługują, to podstawowa zasada zaufania społecznego, szczególnie dotyczy to kierowników jednostek samorządowych. Osoby sprawujące te funkcje w sposób szczególny zobligowane są do tego, by w kwestiach prawnych nie popełniać błędów a wszelkie nieścisłości rozwiązywać rzetelnie, w razie wątpliwości odwołując się do orzeczeń sądów administracyjnych.  Nie powinno zaistnieć podejrzenie, iż urzędnik wydający decyzje lub powołujący się na przepisy prawa popełniła błędy. Tak jak od sądów wymagamy sprawiedliwego wyroku, podobnie od urzędników wymagać należy wiedzy i rzetelności. Pismo z urzędu opatrzone pieczęciami i powołujące się na konkretne przepisy winno wzbudzać zaufanie.

25 września 2013 roku złożyłem do UM wniosek o udzielenie informacji publicznej. Poniżej treść mojego wniosku:

Na podstawie art. 61 konstytucji RP wnoszę o udostępnienie informacji na temat: 

1. Wszystkich umów o dzieło zawartych przez gminę miejską Lidzbark za rok 2011 i 2012

 2. Wszystkich umów-zleceń zawartych przez gminę miejską Lidzbark Warmiński za rok 2011 i 2012 3. Wszystkich umów dotyczących promocji urzędu miasta Lidzbarka Warmińskiego za rok 2011 i 2012

Wnioskowane informacje w postaci skanów wyżej wymienionych umów proszę nagrać na nośnik DVD/CD i powiadomić wnioskodawcę mailem redeakcja@naszlidzbark.pl o terminie i miejscu odbioru. 

Tutaj odpowiedź Burmistrza na wniosek:

[gview file=”http://www.naszlidzbark.pl/wp-content/uploads/2013/10/Odpowiedź-Burmistrza-na-wniosek-.pdf”]

Analizując treść odpowiedzi pod kątem prawnym można dojść do wniosku, że pan Burmistrz stosuje przepisy wg własnego uznania i w sposób wybiórczy (a nawet twórczy). Bezprawne naliczenie niemałych kosztów w związku z realizacją wniosku, może mieć na celu odstraszenie wnioskodawcy i wywarcie na nim presji, aby zmienił lub anulował wniosek. W dalszej części artykułu zostanie dokonana analiza prawna powyższego pisma wraz z redakcyjnym komentarzem.

 „1.         Na podstawie art. 23g ust. 3 ustawy z dnia 6 września 200 lr. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. z 2001r. nr 112, poz. 1198 z późn. zm.) uznaję, że wnosi Pan o udzielenie informacji w celu dalszego wykorzystania i wzywam Pana do uzupełnienia wniosku[…] Nieuzupełnienie wniosku w terminie 7 dni spowoduje pozostawienie go bez rozpoznania.”

Powyższy zapis stoi w sprzeczności z art. 2 par. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej

„Od osoby wykonującej prawo do informacji publicznej nie wolno żądać wykazania interesu prawnego lub faktycznego.”

Organ nie posiada żadnych uprawnień do żądania wyjaśnienia przez wnioskodawcę, w jakim celu wnioskodawca żąda udostępnienia informacji publicznej. Analogicznie żaden z tych organów nie dysponuje podstawą prawną do „przekwalifikowania” złożonego żądania udostępnienia informacji publicznej w żądanie ponownego wykorzystania informacji – wyrok WSA II SA/Kr 1366/12 jak też NSA I OSK 837/13, I OSK 805/13. Tak więc, każde żądanie Burmistrza, Starosty aby wnioskodawca zmienił/uzupełnił wniosek jest działaniem bezprawnym. Dalej, nie rozpoznanie wniosku przez organ może być podjęte tylko i wyłącznie na drodze decyzji administracyjnej.

Punkt 2 pisma   od Burmistrza „Jednocześnie, niezależne od kwestii złożenia prawidłowego wniosku, działając na podstawie art. 13 ust. 1 i 2 ustawy z dnia 6 września 2001r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. z 2001r. nr 112, poz. 1198 z późn. zm.) informuję[…]” Jest w zgodzie z obowiązującym prawem i w tym przypadku ma zastosowanie.

Należy zauważyć, iż Burmistrz powołując się na art. 13 par 1 i 2 „1. Udostępnianie  informacji publicznej na wniosek następuje bez zbędnej zwłoki, nie później jednak niż w terminie 14 dni od dnia złożenia wniosku, z zastrzeżeniem ust. 2 i art. 15 ust. 2.” – stosuje go na własne potrzeby. Z jednej strony zasłania się jego zapisami, z drugiej całkowicie je ignorując. Z wielu złożonych wniosków o uzyskanie informacji publicznej do UM, tylko jeden został zrealizowany w ustawowym terminie (ten o podatkach, jakie płaci hotel). Burmistrz czeka dokładnie 14 dni, po czym przysyła informację, iż należy złożyć wniosek ponownie, bo będzie to informacja do dalszego wykorzystywania itp. Wnioskuję, iż stara się w ten sposób maksymalnie opóźnić i utrudnić realizację prawa do uzyskiwania informacji publicznej. Jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, będę zmuszony dochodzić tego konstytucyjnego prawa na drodze prawnej, poprzez powiadomienie prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Burmistrza Artura Wajsa.

Punkt 3 odpowiedzi Burmistrza „3. „Na podstawie art. 15 ust. 1 i 2 oraz art. 23c ust. 1 i 2 ustawy z dnia 6 września 200lr. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. z 2001r. nr 112, poz. 1198 z późn. zm.) informuję, iż nakładam na Pana opłatę za udostępnienie informacji publicznej, odpowiadającą kosztom jej wykonania, wynoszącą 0,50 zł. za każdą zeskanowaną stronę, co przy ilości stron wynoszącej 1426 stron, oznacza opłatę w kwocie 713,00 zł.[…]”

Kolejny przykład niezasadnego stosowania ustawy o dostępie do informacji publicznej. Tutaj sądy administracyjne wielokrotnie rozpatrywały podobne kwestie i tak wyrok WSA w Warszawie z dnia 8 lipca 2010 (II SAB/Wa 113/10):

„Dopuszczalne jest pobieranie opłaty odpowiadającej rzeczywistym kosztom (np. kopiowania dokumentów), a w zasadzie nie jest dozwolone żądanie opłaty z tytułu konieczności wykonywania dodatkowej pracy przez pracowników podmiotu zobowiązanego do udzielenia informacji publicznej.[…]”

Oznacza to, że nie może być kosztem dodatkowym praca urzędników w celu realizacji wniosku, gdyż organ ustawowo zobowiązany jest do tego. Skanowanie dokumentów nie pociąga za sobą innych kosztów niż czas pracy osoby wykonującej to zajęcie. Dodatkowo brak podstawy prawnej, na jakiej wyliczono koszt skanowania jednej strony – 50 groszy. Kuriozalnym wydaje się zasugerowanie przez organ, możliwości powierzenia tej pracy podmiotowi zewnętrznemu – brak podstawy prawnej.

Dalej Burmistrz pisze: „konieczności sprawdzenia każdej umowy, w zakresie danych niepodlegających ujawnieniu, dotyczących ochrony danych osobowych i tajemnicy przedsiębiorstwa.”

Powyższe twierdzenie jest dowodem nikłej znajomości orzecznictwa w podobnych sprawach. 8 listopada 2012 roku Sąd Najwyższy w wyroku Sygn. akt I CSK 190/12 orzekł, że:

Nazwiska i imiona osób, z którymi miasto zawiera umowy o dzieło lub zlecenia, nie są chronione ze względu na prywatność, co oznacza, że gmina musi je ujawnić na żądanie każdego, kto tego zażąda”

Gdyby Burmistrz był zaznajomiony z powyższym wyrokiem, nie musiałby sprawdzać umów pod kątem ochrony danych osobowych. Mówiąc wprost – dane osobowe osób prywatnych, przedsiębiorstw i innych podmiotów, jakie widnieją na umowach z gminą nie są w tych przypadkach chronione.

I ostatnia kwestia w piśmie od Burmistrza: „Odnośnie Pańskiego wniosku o udostępnienie umów w zakresie promocji miasta informuję Pana, że nie istnieje kategoria umów dotyczących promocji miasta.[…]”

We wniosku, który zacytowałem na początku artykułu nie ma mowy o umowach dotyczących „promocji miasta” tylko „promocji urzędu”. W swoim piśmie z dnia 16 sierpnia 2013 roku tak pisze Burmistrz Artur Wajs

pismo 13 sierpień

Z powyższego wynika, że istnieje kategoria „promocja urzędu” i o taką informację wnosiłem.

Zakończenie.

Biorąc pod uwagę powyższy tekst można odnieść wrażenie, że udzielenie informacji publicznej leży w gestii dobrej woli Burmistrza, a nie jego obowiązku. Dodatkowo posługiwanie się przez niego ustawą o dostępie do informacji publicznej w sposób nieumiejętny rodzi przypuszczenie, co do jego wiedzy i kompetencji w tej sprawie. Dalsze wnioski pozostawiam czytelnikom.

Sprawa z pewnością trafi do WSA w Olsztynie. Niezawisły sędzia, mam nadzieję, podzieli mój punkt widzenia na powyższy temat.

 Posted by at 5:13 pm
paź 102013
 
Droga miejska, osiedle Ornecka. Tutaj nie znajdziecie pięknych tabliczek z oznaczeniem właściciela drogi.

Droga miejska, osiedle Ornecka. Tutaj nie znajdziecie pięknych tabliczek z oznaczeniem właściciela drogi.

Skoro zostałem zaproszony na uroczystej sesji do konstruktywnych ocen działań władzy to kontynuuję, aby nie wyszło, że tylko tchórze tu pisują czy dyskusja jest niemerytoryczna.

Rewitalizacja (łac. re-+vita – dosłownie: przywrócenie do życia, ożywienie), ang. revitalization, urban renewal, urban redevelopment – zespół działań urbanistycznych i planistycznych, koordynowanych przez lokalną administrację państwową, których celem jest społeczne, architektoniczne, planistyczne i ekonomiczne korzystne przekształcenie miejskiej dzielnicy (lub innego wyodrębnionego obszaru miasta) będącej w stanie kryzysu wynikającego z czynników ekonomicznych i społecznych. Niektóre programy rewitalizacyjne nakierowane są na ożywienie zdegradowanych obszarów miast które utraciły swoją pierwotną funkcję, np. poprzemysłowych; celem wówczas jest znalezienie dla nich nowego zastosowania i doprowadzenie do stanu, w którym obszary zmieniają swoją funkcję.

Definicja pojęcia

W języku polskim pojęcie rewitalizacji nadużywane bywa jako nazwa wszelkich remontów, adaptacji, modernizacji itd. Tymczasem pojęcie to odnosi się do działań podejmowanych w dużej skali (dzielnica, część miasta) i w odniesieniu do wielu płaszczyzn funkcjonowania przestrzeni miejskiej (architektonicznej, społecznej, ekonomicznej, kulturowej itp). Dlatego błędem jest określanie mianem rewitalizacji np. przebudowy lub adaptacji pojedynczego budynku, lub remontu części miasta (placu, ulicy) mającej wyłącznie charakter budowlany, nawet jeśli przyjmowane jest założenie, że same działania budowlane mogą przynieść wielopłaszczyznowe skutki. Rewitalizacja mylona jest z pojęciami takimi jak: remont, modernizacja, rewaloryzacja, adaptacja, konserwacja, restauracja, rekultywacja. Są to działania, które mogą składać się na rewitalizację, lecz jej nie zastępują.

Pozwoliłem sobie za pomocą wikipedii zrewidować słowo rewitalizacja, które dla wielu władz jest słowem wytrychem, a społeczeństwo nie bardzo wie o co chodzi. Polecam władzy zapoznanie się z tymi terminami w celu dalszej merytorycznej dyskusji i o nie popełnianie już  błędów rzeczowych w publicznych wystąpieniach i kontaktach ze społeczeństwem. To taki mój prywatny merytoryczny apel.

Jak to wygląda w Lidzbarku Warm.? Moim zdaniem kolejny przerost treści nad formą i zdaje się, że wg definicji mamy do czynienia z pojęciami: remont, modernizacja itp. Dlaczego ? Pominięto najważniejszy czynnik ludzki czyli aspekt społeczno- ekonomiczny.

1)      Brukowanie ulic -fatalny pomysł.

a)      mało wygodna okładzina do spacerów nie tylko dla pań

b)      podobnie do jazdy, mała przyjemność ( śliskość, hałas, praca zawieszenia)

c)      kiepska nawierzchnia do odśnieżania

d)     wyrastająca trawa podnosi koszty utrzymania tego rodzaju nawierzchni – duży nakład pracy służb miejskich.

e)      brak profesjonalistów do układania, gdyż prawdziwi brukarze są w krainie szczęśliwości

f)       kostka granitowa a „kocie łby” to dwie różne nawierzchnie

Moim zdaniem wystarczyłby dobrej jakości asfalt, gdyż w ogólnym rozrachunku mamy „starówkę” z budynkami z lat 60-tych. Wygląd mimo włożonych pieniędzy nie zmieni jej na taką jaka była przed wojną. Takie połączenie stylów w budownictwie nazywano stylem eklektycznym i chyba mamy taką eklektyczną starówkę.

2)      Zabawnie są zaprojektowane szerokie chodniki i wąskie uliczki. W przypadku śnieżyc kompletnie zamkną możliwość dojazdu. Przy okazji w razie poślizgu można wylądować na parkującym pojeździe. Chodniki prawdopodobnie przygotowano na tabuny turystów i szlifujących bruki mieszkańców z braku zajęcia czyt. pracy.

3)      Deptak zwany dreptakiem nie rzuca na kolana ( nawierzchnia), a szczególnie śmietniki zintegrowane z ławkami. To chyba największa zatwierdzona gafa.

4)      Założenie z restauracjami, kafejkami, pubami. No powiedzmy sobie szczerze Lidzbark to nie Neapol czy Wenecja i tego typu działalność nie ma racji bytu z powodu, krótkiego sezonu turystycznego powiązanego z klimatem.

5)      Koszty tej zabawy podrożono o wykopki na głównym zielonym skwerku. Tu władza zabawiła się w Indianę Jonsa poszukując skarbu w gruzach starego ratusza, niszcząc to co było i ponownie odtwarzano. Tylko po co była ta zabawa w archeologów i poszukiwaczy skarbów? Ile to kosztowało ?

6)      Skoro mamy być uzdrowiskiem przy okazji grzebania w ulicach, trzeba było poprowadzić ludziom gaz do kamienic, tak aby nie palili węglem lub byle czym, wymienić rury ciepłownicze, wodociągowe. To się nazywa zintegrowanie działań, czyli raz, a porządnie i za jednym zamachem.

7)      Utrudnione parkowanie. Zapewne odbiło się to na obrotach sklepów, a w konsekwencji naciągnięto nas na koszty powstania parkingu na ul. Kopernika. Wycieczki autokarowe nie mają gdzie parkować. W takim razie po co remontowano eklektyczną starówkę skoro nie mogą tu zatrzymać się wycieczki?

8)      Dofinansowanie wspólnot. W tym przypadku, albo wszystkim albo nikomu, a co ze wspólnotami, które są poza terenem i ludzie żyją w fatalnych warunkach i ohydnych kamienicach? Wystarczy zejść nieco w bok i już widać ciekawe architektonicznie, a zaniedbane budynki np. przy cmentarzu komunalnym, Kajki, Poniatowskiego, przy cerkwi.

9)      Na nasz koszt wybudowano tzw. stanice podobno kajakowe. Tu ukłon w stronę hotelarza. Ciekawe czy ktoś próbował wysiąść z kajaka z dzieckiem. Obawiam się ,że projektował to ktoś, kto nigdy nie pływał kajakiem.

10)  Projekt: ty wybuduj nam ratusz, a my będziemy w nim urzędować poległ i to raczej było pewne. Znając gust naszej władzy powinien być zbudowany z polbruku.

11)  W całym tym przedsięwzięciu zapomniano o mieszkańcach, których według definicji miała dotyczyć rewitalizacja. To mieszkańcy tworzą miasto nie budynki i ulice.

Jeden plus to poprawa elewacji budynków wielorodzinnych, ale to nie zasługa gminy, a wspólnot mieszkaniowych chcących oszczędzać ciepło. Gmina niejako na mocy ustawy dołożyła się w ramach swoich lokali, choć ulotki wyborcze wskazywałby na inicjatywę po stronie „wybrańców”. To było bardzo komiczne.

Drugi- uratowanie kawałka murów obronnych, czego nota bene domagali się internauci. To oczywiście moje zdanie i wielu chcę przypomnieć iż każdy ma prawo do własnej oceny władzy i publicznie wydawanych pieniędzy czy wykonania.

Mówienie, że miasto się……. rozwija, bo remontowane tzw. stare miasto jest wielkim nadużyciem. Zawsze mnie to bawi, gdy to słyszę lub czytam. Owszem wygląd się poprawił ( elewacje budynków), ale jeśli popatrzymy na inne miasta to żadna rewelacja. Dla mnie wygląda to jakoś kulawo, ale być może patrzę przez pryzmat minimalizmu czy popełnionych błędów. W końcu czy władze dobrze wynagradzane chciałby nic nie robić?

To my złożyliśmy się na taki wygląd śródmieścia. Dla mnie ten remont kojarzy się ze słowami: podatki, woda, śmieci, opodatkowane piwnice, plaża miejska z wejściówkami i czekamy co jeszcze, parkometry? Niestety spłacać kredyty będziemy my- mieszkańcy.

Lidzbark nigdy nie będzie turystycznym pępkiem Warmii i Mazur, bo obejść i obejrzeć zabytki można w trzy godziny. Do tego z marną plażą? Pojęcie turysta rozpoczyna się wtedy, gdy przyjezdny spędzi u nas co najmniej pięć dób jeśli mówimy o turystyce długoterminowej. Pogodzić się trzeba, że jesteśmy mikromiastem, z mikrozabytkami ( odcięcie zamku od przyjezdnych) i z wielką władzą o przerośniętej ambicji, ale samo przekonanie o cudowności tego miasteczka już nie wystarczy. Co prawda trzeba jakoś uwierzytelnić powstanie dreptaka i do znudzenia będzie teraz ćwiczenie sztampowe: stragany, jadło, stragany, jadło i tak co roku. Znowu ktoś powie no jak to przecież się coś dzieje : stragany, jadło.

Obrazem tej pseudo-rewitalizacji niech będzie zielony „sraczyk” na ul. Dębowej jako synonim naszego wspaniałego rozwoju i co warto podkreślić pierwszy gówniany sukces po objęciu władzy.

Czy poprawił się los mieszkańców z powodu remontu śródmieścia? Odpowiedzcie sobie sami.

 

Autor: Magnat

 Posted by at 6:37 pm
paź 102013
 
LOUIE FONTAINE STARLIGHT SEARCHERS

LOUIE FONTAINE and  STARLIGHT SEARCHERS

9 Października 2013 roku na scenie głównej lidzbarskiego domu kultury zagrał Louie Fontaine & Starlight Searchers. Jak przystało na profesjonalnych muzyków – nie zrazili się delikatnie mówiąc niską frekwencją na widowni i dali wspaniały koncert. Kilkunastu widzów na sali sprawiło iście kameralną atmosferę. Muzycy zaproponowali aby ktoś z widowni zagrał wraz z nimi. Zgłosił się młody gitarzysta z lidzbarskiego zespołu rockowego pokazał, że umie grać – wstydu nie przyniósł.

Wieczorny koncert był dobrym zakończeniem wspaniałego październikowego dnia. Poniżej krótka relacja wideo  (HD) z koncertu i kilka zdjęć.

 

[nggallery id=3]

 

 Posted by at 1:29 pm
paź 072013
 

W skali makro.

Jak podaje „Rzeczypospolita” liczba emigrantów ciągle rośnie i w tym roku osiągnie rekordowy wysoki poziom 2,27 mln osób. Zwiększa się też liczba tzw. rezydentów, czyli Polaków przebywających za granicą ponad rok czasu – obecnie wynosi 1,6 mln ludzi. Z Polski wciąż emigruje najlepszy kapitał ludzki, ambitni młodzi ludzie upatrują na obczyźnie szansy dla siebie, a przede wszystkim dla swoich dzieci. Urodzone za granicą nie chcą jechać do Polski, uważając ten kraj za obcy i dziki.

Poniżej spot wyborczy Platformy Obywatelskiej z 2007 roku. Kto z nas jeszcze pamięta radosny głos Tuska…proszę obejrzeć.

„Już wkrótce rodacy zaczną wracać z emigracji, bo praca tu będzie się opłacać” – tylko zagłosujcie na PO, obiecywał obecny premier Tusk. Gdyby tez człowiek miał odrobinę godności i honoru, to w chwili obecnej powinien rozwiązać rząd a sam podać się do dymisji. Obiecał coś fundamentalnego i nie dotrzymał słowa. Przyzwoitość nakazuje wejście na sejmową mównicę, przeproszenie wszystkich za to czego nie zrobił i wycofanie się życia politycznego.

Niestety, uprawianie polityki po polsku to głoszenie pustych nic nie znaczących obietnic. Polacy być może po raz kolejny dadzą się nabrać, a unia europejska będzie jak dawniej sypać pieniędzmi, za które zwiążemy koniec z końcem. Co jednak się stanie, kiedy zabraknie szerokiego strumienia euro?

W skali mikro.

To rozwój przemysłowy i miejsca pracy przyciągają ludzi do osiedlania się, a nie walory turystyczne. Koncepcja rozwoju Lidzbarka Warmińskiego jako miasta turystycznego jest więc chybiona. Władze nie czynią starań aby przyciągać inwestorów. Dalszy odpływ ludności mogą zahamować tylko inwestycje sektora prywatnego a przez to zwiększenie ilości miejsc pracy.

Kampania wyborcza dzięki której wybrano obecnego burmistrza skupiała się na obietnicach wybudowania ścieżki rowerowej czy zwiększenia ilości miejsc parkingowych w centrum miasta(tak, to nie żart). Zastanawiające jest, że w obietnicach wyborczych komitetu „Nasza Mała Ojczyzna” z 2006 roku widzimy budowę kortów tenisowych w miejscu suchej fosy – taką samą obietnicę widzimy też w roku 2011-tym. W żadnej deklaracji nie padły słowa „zmniejszymy bezrobocie w mieście”, „przyciągniemy nowych inwestorów”, „stworzymy 1000 miejsc pracy”. Posiadanie jednego wielkiego zakładu pracy w Lidzbarku jest wygodne dla władzy. Można przez to kontrolować mieszkańców, zamykać im usta pod groźbą utraty zatrudnienia. Wystarczy zobaczyć co się dzieje w pobliskim Dobrym Mieście, firmy powstają jak grzyby po deszczu, ludzie mają pracę, wielkie hale wyrastają jedna po drugiej. Jadąc do Olsztyna, zastanawiam się zawsze, dlaczego taki Neonet nie wybudował swojej siedziby w Lidzbarku?

Obecni włodarze rządzą miastem opierając się na podwójnej moralności. Z jednej strony ładnie uśmiechają się z plakatów wyborczych – chcą dobra mieszkańców,  a z drugiej mają głęboko ich w poważaniu. Liczy się tylko interes partii i jego członków czy to w skali makro czy mikro. Dla przypomnienia, poniżej jeden z plakatów wyborczych z 2006 roku, proszę uważnie przeczytać.

ulotka wyborcza w kampanii z 2006 roku.

ulotka wyborcza w kampanii z 2006 roku.

 Posted by at 1:51 pm
paź 052013
 
Skutek opodatkowania lub zachłanności władz            Lidzbarka wobec właściciela „Łabędzia”

Skutek opodatkowania lub zachłanności władz
Lidzbarka wobec właściciela „Łabędzia”

Lato minęło, a do napisania tego artykułu sprowokowała mnie uroczysta sesja rady miejskiej i buńczuczne czy bardziej samochwalcze wypowiedzi burmistrza z ostrą krytyką  innego spojrzenia czy nazywania internautów tchórzami przez burmistrza. Było nie było obywateli tego miasta i pracodawców pana burmistrza. Czas na merytoryczne wypowiedzi, których domagał się burmistrz na tej sesji.

O czym zapomniał lub czego nie chciał powiedzieć?

Przypomnijmy sobie jak najpierw sprzedano „Łabędzia” wraz z otaczającą ziemią i linią brzegową. Paradoks. Wspomnijmy także jak później próbowano odzyskać teren i utrudniali właścicielowi dojazd do legalnie nabytej nieruchomości. Za sprzedaż ścieżki asfaltowej żądano 300 tys. złotych, bez logicznego uzasadnienia. Sprzedaż „bez głowy” uniemożliwiała korzystanie mieszkańcom z plaży miejskiej przez kilka lat. Władza się nie zmieniła, to ci sami ludzie rządzą do dziś, z osobą pana burmistrza na czele.

Później władza pokazywała jak walczy o dobro mieszkańców i za nasze pieniądze ponoszono koszta sądowe jako konsekwencje owej głupoty. Najpierw sprzedano, a później próbowano wywierać presję. Szarpanina bez sensu i ciekawe kto kogo zrobił w wała. Sądy…… itd. Rozmowy z właścicielem odbyły się po przegraniu spraw. W końcu dumnie odtrąbiono zwycięstwo, gdy kościół przekazał swoją działkę pod parking ( sytuacja podobna do sprzedaży narciarskiej Góry Krzyżowej).

Perypetie z urządzaniem plaży i najętymi wykonawcami też znamy.

Odnosząc się do ciasnoty tam panującej czy innych powodów do dumy takich  jak turyści na „zagranicznych blachach”.

1)                       Pierwszy i najważniejszy zarzut to materiał, z którego wykonano nawierzchnię-

polbruk ? Rozumiem zamiłowanie czy fascynację burmistrza polbrukiem, wspominając budowę ulicy bez uzgodnień z GDDKiA, ale tego typu nawierzchnia nie nadaje się na skarpy i teren pochyły oraz teren naturalny w myśl hasła” „Mazury cud natury”. Zobaczymy jak to będzie wyglądać po kilku zimach. Poza tym wygląda bez sensu i pompatycznie niczym za Gierka, taki przerost treści nad formą. Najważniejsza kwestia to taka, iż w połączeniu z naturą polbruk wygląda komicznie. Co autor miał na myśli ciężko zgadnąć, budując 20 metrów na skarpie ??? promenadę ???? plus dwa zejścia. Jakoś ludzie sobie radzili przez wiele lat. Każdy kto jedzie obcować z naturą, uwalnia się na jakiś czas od „betonu miast” znów spotyka się z nim w Wielochowie i do tego na plaży. Poważny błąd i pokazuje burmistrza jako laika, a jednak decydenta. Należało wykonać podesty z drewna lub innego materiału naturalnego. To taki ukłon względem natury i miły dla oka. Wcześniej czy później przyroda poradzi sobie z polbrukiem, a naruszanie naturalnej skarpy może być brzemienne w skutkach w przyszłości.

2)            Pojazdy na zagranicznych blachach to nikt inny jak obywatele Lidzbarka przyjeżdżający na urlopy do rodzin, bo w tym mieście nie znaleźli pracy. Muszą teraz włóczyć się po świecie. Nie sadzę, aby z Niemczech czy Holandii  wiedziano, iż burmistrz L.W przygotował im plażę. Obawiam się, że są miejsca na świecie o wiele atrakcyjniejsze niż plaża w Wielochowie i burmistrz rozbawił mnie swoją prostotą argumentacji i pompowaniem balonu. Wygląda, że wierzy, iż jego sława lekarza- budowniczego niesiona jest po całej Europie. Patrząc na plany wielu gmin wszyscy postawili na turystykę za unijne pieniądze, więc konkurencja duża, a tu krótko mówiąc wyszła „nyndza” lub z japońskiego ” jako- tako”. Kto zapuścił tę plażę przez lata też łatwo zgadnąć.

3)               Podążając tokiem myślenia burmistrza i radość z obywateli przybywających z innych powiatów.

Plaża powstała z tutejszej kasy, a obywatele tego miasta muszą parkować na drodze za co dostają mandaty. Przy okazji składają się na wywóz śmieci po turystach z innych powiatów oraz uczestniczą finansowo w utrzymaniu plaży. Osobiście nie widzę powodu do takiej radości czy dumy choćby z braku miejsc parkingowych. Nie podano ile nas to kosztuje rocznie i ile wydano. Sama plaża miejska powinna służyć przede wszystkim… komu panie burmistrzu ? No chyba tym co płacą tu podatki i pana utrzymują, bo czerpie pan z tego ile wlezie, poddając bezczelnie publicznie wątpliwości o obywatelskim prawie do kontroli władz samorządowych.

4)        Po poprawianiu natury brak miejsca na rozłożenia koca. Architektonicznie i krajobrazowo fatalnie to wygląda (patrz punkt pierwszy). To rzecz gustu lub bezguścia.

5)      Poprzez sprzedaż „Łabędzia” brak zaplecza gastronomicznego, tak więc plaża to żaden rarytas i obecnie wygląda gorzej niż w komunie, gdy takie zaplecze istniało.

Mając taki budynek można było dzierżawić, nie trzeba byłoby budować nowego sraczyka etc.

6)       Walka o podatki i podatkowe ściganie nabywcy doprowadziły do wyburzenia „Łabędzia”. Tu właściciel pokazał środkowy palec władzy i nie dał się sterroryzować wyższymi narzucanymi podatkami przez kolesi radnych na szybkich sesjach.

7)        Przy okazji sprzedano właścicielowi budynku tzw. dziką plażę, więc nie dziwi ciasnota i brak możliwości rozwoju. Nie bez znaczenia jest również sprzedaż plaży w Kłębowie to też owy skutek ciasnoty Wielochowa. Kolejny knot urzędniczy, mający wpływ na gęstość korzystających z plaży miejskiej. Mała powierzchnia to i zagęszczenie wzrasta- normalka, a co ciekawe burmistrz cieszy się, że nie ma gdzie zaparkować. Świadczy to o sprzedaży bez sensu wartościowego dla mieszkańców terenu pochopnie, bez przewidzenia skutków i możliwości rozwoju tej plaży.

8)         Żółta budka w formie garażu- blaszaka dla ratowników to rzecz gustu. Można było nad tym popracować ( Lokalizacja i forma ).

9)        Jak wskazuje zdjęcie z informatora turystyczne z lat 80-tych Wielochowo nie tylko teraz jest zapełnione. Jak pamiętam było zawsze. Do zapełnienia plaży miejskiej potrzebna jest odpowiednia pogoda. Najlepiej słoneczna. To urzędnik powinien wiedzieć.

10)      Czekamy na ścieżkę z Astronomów( także  przyzwoitą drogę ul. Dąbrowskiego) i nie kostka polbrukowa tylko asfalt, aby i rolkarze mogli jeździć. Polbruk nie jest nawierzchnią najlepszą dla rowerów. Warto to wiedzieć, a porządny asfalt jest łatwiejszy w utrzymaniu ( trawa nie rośnie w szczelinach, odporność na mróz).

 

Jak widać wszystko idzie przekuć w sukces i jak ktoś z internautów dobrze napisał plaże zagospodarowano: jakoś, ale fajerwerków nie ma. Z racji braku innych propozycji spędzenia czasu wolnego w lecie przez młodych ludzi dobre i to. Na pewno nie jest to standard XXI wieku w konkurencyjności gmin w temacie turystyki. Nie wszystkich da się nakarmić plewami, a i nie wszyscy będą łykać te sukcesy jak młody pelikan.

Tylko dla tego, że popełniono błąd ze sprzedażą mienia gminy.

Do dziś nie widać winowajców. Tylko proszę mi przypomnieć kto był wtedy przewodniczącym rady miejskiej i burmistrzem ? Kto wpadł na pomysł sprzedaży i dlaczego ( czyżby długi r.m. ?) ?  Publiczne bałwochwalstwo, samozadowolenie jest w tym tonie i wskazuje marną wiedzę w zakresie przebudowy czy budowy czegokolwiek  z dbaniem o jakość wykonania czy  nadzór. Napiszę chyba c.d.n. czyli „Pseudorewitalizacja” miasta, jak redaktor pozwoli i dla równowagi. Na przekór samozadowoleniu ignoranckich władz dających ludowi ochłapy (po własnych błędach i za ich pieniądze), a jeśli już je się daje, to nie wypada się nimi chwalić publicznie.

 

Autor: Magnat

 

 

 

 

 Posted by at 11:08 am