Niedziela Cittaslow w Lidzbarku Warmińskim

Ciekawy jestem kto pierwszy wpadnie na pewną prawidłowość wśród nagrodzonych. To stanowi główny przekaz powyższego tekstu i oddaje jak głęboko w 4 literach Lidzbarczanie mają Cittaslow. Oczywiście sama idea jest jak najbardziej słuszna i przyjemna ale dla mieszkańców np. Włoch i krajów gdzie poziom życia znacząco odbiega od naszego i to nie na minus. Podejrzewam, iż było to tak: Jeden samorządowiec pojechał do Włoch na urlop, zakosztował tamtejszego klimatu i spokoju życia. Po powrocie koniecznie chce wprowadzić to w naszym mieście. Dysponuje kupą publicznej kasy i nagradza włodarzy miast, które przystąpią do tego ruchu. W Polsce idea Cittaslow nie może się przyjąć, choćby ze względu na różnice kulturowe, społeczne, a przede wszystkim różnicę klimatu (no i dochodów oczywiście). Wciskanie ludziom obcej tradycji, obcego cywilizacyjnie sposobu życia jest absurdem zrodzonym w rozdętej przez własne Ego głowie samorządowca(ców).
W tym roku Burmistrz zabezpieczył choćby minimalną frekwencję, aby nie zdarzyła się sytuacja z 2014r. kiedy to na niedzielę Cittaslow do LDK nie przyszedł nikt. Szkoda tylko, że harcerstwo, dzieci i inni wydawałoby się poważni ludzie są angażowani w zaspakajanie poniekąd chorej ambicji jednego człowieka. Tak działo się za PRL i dzieje teraz.
Wracając do "licznie nadesłanych" prac na konkurs plastyczny. Wszystkie one pochodziły z jednej szkoły, gdzie odgórnie "zaproponowano" uczniom wykonanie konkursowej pracy. Co ciekawe, prace były podpisane na awersie, kartką z komputerowo naniesionym imieniem i nazwiskiem autora. Tak więc oceniający miał możliwość zapoznania się nie tylko z poziomem pracy, ale jednocześnie z danymi jego autora. No żal, że inne dzieci z innych szkół nie podjęły wyzwania i teraz ich dyrektorzy odpowiedzą za "brak chętnych".
Cała ta impreza, cały ten ruch bardzo grubymi nićmi szyty. Pojawiły się na niej osoby w jakiś sposób zależne finansowo od samorządu lub przyjaciół samorządowców. Za wszystko zapłacą oczywiście podatnicy.