Popełniłem taki krótki tekst o zabarwieniu politycznym. Osoby nie mogące znieść niepoprawnej gramatyki, ortografii czy składni proszone są o nieczytanie.
Miłościwie panujący premier Tusk zakomunikował niedawno:
„Ewidentnie wszyscy czujemy, że kryzys się kończy”.
Słowa te wypowiedział podczas kampanii wyborczej, przed wyborami na przewodniczącego PO. Zasadniczo jest w tych słowach wiele racji biorąc pod uwagę, do kogo były kierowane i czego dotyczyły. Członkowie panującej partii piastują wszystkie najważniejsze stanowiska w państwie, począwszy od samego premiera, poprzez ministrów, burmistrzów miast, kończąc na kierownikach jednostek samorządowych. Kolejne podwyżki podatków skutecznie zasiliły ich kiesy, więc twierdzenie o końcu kryzysu wydaje się jak najbardziej słuszne. Polityka uprawiana przez Tuska, przypomina system nomenklaturowy, jaki panował w Polsce za czasów Edwarda Gierka i PZPR. Czy wobec tego przemiany po 89 roku i okrągły stół dały naszemu krajowi nową jakość rządzenia?
ANALOGIE
PZPR rządziła nieprzerwanie Polską od grudnia 1948 r., do 29 stycznia 1990 roku (oficjalnie). W tym czasie wyrosło i wychowało się kilka pokoleń naszych rodaków. Polska Rzeczypospolita Ludowa posiadała parlament, posłów, NIK, szerokie prawa obywatelskie i tak jak dziś wolne wybory. Jednak rzeczywista decyzyjność tych demokratycznych narzędzi była czysto iluzoryczna. Prawdziwym ośrodkiem decyzyjnym była w zasadzie jedna osoba – I Sekretarz (obecnie premier). W duchu socjalistycznym kształtował się sposób myślenia, a w szczególności rządzenia. Ówcześni przywódcy polityczni sukcesem partii określali np. możliwość edukacji w szkołach, leczenia w szpitalach czy drukowanie książek (obecna partia PO, jako sukces przedstawia budowę ronda, deptaku czy nowej drogi w dodatku za unijne pieniądze). To tak zwana propaganda sukcesu – towarzysz nieudolnej władzy.
Rzeczypospolita Polska po 89 roku otrzymała nową Ustawę Zasadniczą, prawdziwie wolne wybory (spierałbym się co do definicji wolnych wyborów) i co najistotniejsze – Społeczeństwo, całkowicie nieprzygotowane do życia w nowej demokracji rodem z krajów cywilizowanych. Jednak nowoczesna konstytucja jaką mamy obecnie, z dnia na dzień nie była w stanie zmienić sposobu myślenia utrwalanego przez pokolenia. Po pierwszych latach euforii i zachłystywania się „wolnością” do głosu zaczęła dochodzić „stara nomenklatura” w postaci byłych funkcjonariuszy partyjnych i służb bezpieczeństwa. Setki tysięcy aparatczyków, nagle odsuniętych od władzy, powoli zaczęło wracać do rządzenia krajem. Na nowo zaczęły tworzyć się struktury partyjne rodem z czasów PRL-u, nawiązujące w swym działaniu do organizacji przestępczych. Wszelkie wewnętrzne różnice zdań omawiane są w tajemnicy. Do dzisiaj wykorzystywany jest do tego celu ośrodek w Łańsku, pamietający jeszcze czasy wizyt Breżniewa. Ponownie styl rządzenia Polską, można określić jako gospodarkę rabunkową, gdzie wyprzedaje się majątek na wszelkie sposoby. Prezes/przewodniczący partii jak kiedyś stoi na czele rządu i sprawuje władzę niepodzielnie. Wszystko to sprawia, że zamiast rozwoju gospodarczego stoimy w miejscu i liczymy na pomoc opatrzności.
Sposób sprawowania władzy na szczeblach centralnych, przenosi się w prostej linii w teren. Dobrym przykładem jest tutaj nasze małe miasteczko. W czasach socjalizmu, nieco zapomniane, czas tu płynął powoli, a ludzie żyli spokojnie (takie cittaslow PRL-u). Władzę pełnił naczelnik miasta – obowiązkowo członek PZPR, zaś urzędników wyższych mianowało się z klucza partyjno-rodzinnego. Przysługiwały im liczne przywileje, deputaty i talony np. na auto. W dzisiejszych czasach system rządzenia w Lidzbarku Warmińskim niczym się nie różni od powyżej opisanego. Talony na auto, zastąpione zostały możliwością zatrudnienia.
Cechą władzy socjalistycznej jest dążenie do wykreowania odpowiednich narzędzi, aby móc manipulować ludźmi i uzależniać ich od siebie.
Mechanizm ten dzieli obywateli na dwie „kategorie” : 1. Zależnych (z wyłączonym samodzielnym myśleniem) i posiadających z tego tytułu profity. 2. Niezależnych (myślących samodzielnie) i przez to wykluczonych ze sfer „wyższych”, ciężko pracujących lub bezrobotnych. Z tym, że tych wykluczonych i pracujących nie może być zbyt mało, bo to oni z mocy prawa muszą utrzymywać tych pierwszych. Takim sposobem potęguje się przepaść pomiędzy kastą „panów” a resztą społeczeństwa.
PRZYSZŁOŚĆ.
Kiedy więc w Polsce będzie normalnie?
Przez kilkadziesiąt lat nasz naród nasiąkał komunistycznym ścierwem i nie da się tej zarazy wyplenić odpowiednią uchwałą czy rozporządzeniem. Co gorsze, obecna władza zasymilowała nauki poprzedniego systemu i z powodzeniem (dla siebie) je kultywuje. Można zaryzykować twierdzenie, że przemiany demokratyczne w Polsce dokonały się tyko w sferze wyobraźni i pobożnych życzeń obywateli. Nadal tkwimy po uszy w socjalistycznym szambie, gdzie na wszelakich imprezach masowych organizowanych przez „władzę” wita się z imienia i nazwiska wszystkich ważnych aparatczyków i usadawia się ich w pierwszych rzędach widowni. W kraju nie rządzą ludzie, ale partia. Pierwsze zmiany na lepsze dokonają się wraz ze zmianą ordynacji wyborczej i powstania okręgów jednomandatowych. Będzie to pierwszy realny sygnał, że sprawy idą w dobrym kierunku.