mar 092015
 

_API021231 Kaziuki Wilniuki otworzył występ najmłodszych członków zespołu „Perła Warmii”. Następnie głos zabrał Burmistrz Jacek Wiśniowski, który powitał  gości (w kolejności witania) –

– Posła Mirona Sycza,
– Posła Piotra Cieślińskiego,
– Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego panią Annę Wasilewską
– Dyrektor Gabinetu Marszała Krystynę Orłowską-Wojczulanis
– Starostę Jana Harhaja
– Proboszcza Romana Chudzika
– Wójta gminy Kiwity Wiesława Tkaczuka
– „Tego który witał nas przez 8 poprzednich lat” Artura Wajsa.
– Krystynę Adamowicz kierownika artystycznego ekipy z Wilna
– Zespół reprezentacyjny „Zgoda” pod kierunkiem Henryka Kasperowicza
– Zespół ludowy z Rudomina pod kierownictwem Wioletty Czereszko
– Dziennikarzy radia i prasy wileńskiej
 

Gospodarz miasta kilka słów poświęcił Kaziukom. „Tym którzy pamiętają jeszcze czasy kiedy mieszkali, rodzili się w Wilnie lub pod Wilnem – dzisiaj wspominają znowu i wracają do swoich lat młodości” – mówił Wiśniowski. Pan Burmistrz nie zapomniał także o dniu kobiet. Trudno jednak sensownie zrelacjonować tę wypowiedź, więc została zamieszczona w całości poniżej.

„Dzięki którym nasze społeczeństwo rozrasta się…dzięki którym jesteśmy w stanie istnieć jako społeczeństwo – dzień kobiet jest jednym z najważniejszych świąt w roku ponieważ w tym dniu możemy czcić nasze kobiety, dzięki którym mamy nasze społeczeństwo, dzięki którym się rozwijamy. Są one symbolem miłości, symbolem wyższych uczuć, które czasami są potrzebne dla nas, abyśmy mogli współistnieć w społeczeństwie. Z racji tej chciałbym składać w imieniu Urzędu Miasta, w imieniu mężczyzn wszystkiego najlepszego, abyście w zdrowiu, szczęściu przeżywali nie jedną chwilę radości, ażebyście mogli cieszyć się z tego, że macie też mężczyzn, także wszystkiego najlepszego życze i wielu wielu chwil radości”. Poniżej nagranie audio z przemówieniem Burmistrza.

 

W dalszej części oficjalnego powitania  głos zabrali goście. Następnie prowadzący – Ciotka Franukowa i Wincuk zapowiedzieli występ „Perły Warmii” i litewskich zespołów ludowych. Nieodzowną częścią każdych „Kaziuków” jest kiermasz wyrobów ludowych i domowego jedzenia. W foyer Lidzbarskiego Domu Kultury było gwarno, a wszystkim kupującym i oglądającym przygrywał zespół „Rogóżanie”. Poziom artystyczny zespołów z Litwy był delikatnie mówiąc przeciętny, sytuację ratował znakomity występ zespołu „Perła Warmii”.

Krótki komentarz redakcyjny.

Po raz pierwszy od wyborów samorządowych, na imprezie organizowanej przez miasto pojawił się Starosta Jan Harhaj i reszta członków PO w osobach posłów i byłego Burmistrza Artura Wajsa, a także proboszcz Roman Chudzik. Na widowni obecni też radni z komitetu WNMO( ci którym się nie udało i obecni). Twardy elektorat PO na imprezie organizowanej przez quasi-opozycyjnego Burmistrza może oznaczać zmianę układu sił na lokalnej scenie „politycznej” i zbliżenie obozu spod znaku 5Gmin reprezentowanego przez Burmistrza do partyjnego betonu z PO. Nie jest wykluczone, iż ewentualna współpraca między Burmistrzem, a szefem PO Jackiem Protasem, została zapoczątkowana podczas piątkowej,  zakrapianej kolacji w „Zaciszu” (niektórzy radni z WNMO także tam byli) – oczywiście za pieniądze podatników.

TUTAJ kilka zdjęć z Kaziuków Wilniuków

 

 Posted by at 1:00 am
mar 072015
 
Pomnik wdzięczności Armii Radzieckiej w Lidzbarku Warmińskim

Pomnik wdzięczności Armii Radzieckiej w Lidzbarku Warmińskim

Okupacja Prus Wschodnich przez sowietów rozpoczęła się 21 października 1944 r. Wtedy to Armia Czerwona zdobyła małą wieś Nemmersdorf (dzisiejsze Majakowskoje, 17km na północ od obecnej granicy z obwodem Kaliningradzkim). Liczne potworności jakich dopuszczono się na ludności cywilnej stały się później symbolem zbrodni wojennych popełnionych przez Armię Czerwoną na terenie Prus Wschodnich. Na wieść o tych wydarzeniach wielu Niemców, którzy nie zdążyli opuścić swoich domostw, wolało zabić swoje dzieci i popełnić samobójstwo, niż wpaść w ręce zdziczałym, żądnym krwi sowietom. Adelhied Nagel – mieszkanka wsi Wildenhagek tak opisuje moment tuż przed wkroczeniem sowietów –

Pani Tersch, żona zarządcy majątku, zabiła całą rodzinę. Wnuka biła tłuczkiem do mięsa po głowie i poderżnęła mu gardło. Swojej córce przecięła obie ręce i uderzyła łopatą w głowę. Dwóm swoim wychowanicom, miały po osiem lat, przecięła żyły. Potem dwóm ośmioletnim wnuczkom też podcięła żyły. Kiedy przyszli Rosjanie, było już za późno. Córka prosiła o wodę. Dali jej się napić, a potem strzelili w brzuch. Zmarła. Panią Tersch, która to wszystko zrobiła, zaciągnęli pod płot i rozstrzelali (…) U Linke wisiało w szopie pięć osób i dwoje w wędzarni, u Gebauera też dwoje. U Bahrensa wisiało osiem osób. U Valentin – wszyscy martwi, pani Schmarr, żona kowala z synkami… Nie mogę wyliczyć wszystkich, było ich tak wielu” – fragment książki Leszka Adamczewskiego ,” Łuny nad jeziorami”.

Już na początku 1945 r. na tzw. „ziemie odzyskane” zaczęli docierać pierwsi przesiedleńcy z terenów byłej II RP, a także Polski Centralnej, a później także ofiary akcji „Wisła”. W tym czasie sowieci stosowali taktykę spalonej ziemi, niszczono wszystko co przedstawiało jakąkolwiek wartość – mimo, iż tereny Warmii i Mazur zostały przejęte przez tzw. władze polskie. Iwona Jóźwiak w swej pracy doktorskiej „Działalność oświatowa i jej funkcje na Warmii i Mazurach w latach 1945–1960” podaje –

Kiedy Polska przejmowała tereny byłych Prus Wschodnich, znajdowało się na nich tylko 170 tys. ludzi, co stanowiło 16% stanu z 1939 r. Tereny były wyludnione i zniszczone. Do zniszczeń przyczyniła się Armia Czerwona, która spaliła m.in. stare, zabytkowe dzielnice w Olsztynie, Dobrym Mieście i Pieniężnie. Wycofujące się wojska zabrały wszystko, co cenniejsze. Zniszczenia zabudowy miast sięgały 90%. Z 702 zakładów przemysłowych, które zarejestrowano w spisie z 1945 r. aż 577 uznano za zniszczone częściowo lub całkowicie. Był to rezultat grabieży i dewastacji mienia przez wojsko radzieckie. Mienie ruchome i nieruchome traktowano jako zdobyczne i wywożono. Zakłady były pozbawione maszyn, urządzeń energetycznych i technicznych.”

Skutki powyższych działań odczuwamy do dzisiaj, Warmia i Mazury to najbiedniejszy rejon naszego kraju. Jako ciekawostkę można podać, iż większość gospodarstw rolnych w Prusach Wschodnich, przed II wojną światową miało zainstalowany telefon.

Żołnierze Armii Czerwonej w latach 1945-1947 rabowali, mordowali i gwałcili kobiety bez względu na ich narodowość. Nie miało dla nich znaczenia czy ich kolejną ofiarą zbiorowego gwałtu będzie 10-letnia Polka, czy 80-letnia Niemka. Przy biernej postawie władz i milicji okupant sowiecki dokonywał najokrutniejszych zbrodni na narodzie polskim. Ze wspomnień słuchaczy „Mazurskiego Uniwersytetu Ludowego w Rudziskach”[1]

Oskar: Wkroczyła Armia Czerwona. Palili, zabijali, rabowali, robili, co im się podobało. Nikt im nie bronił. W ciągu kilku godzin całe zagrody zmieniły się w ruiny. Przy ulicach, w ogrodach i po polach leżały trupy. Codziennie zdarzały się akty mordu i rabunku (s. 112–121). Elżbieta: Po drodze widziałam okropne rzeczy. Kobiety w starszym wieku zgwałcone przez Rosjan nie tylko w jednym miejscu, lecz na każdym kroku, można było to spotkać (…) Widziałam jak dziewczyna, córka kowala 19-letnia przez 13 Rosjan została zgwałcona i jeszcze na końcu rozerwana. Było to okropne, czasami wolałabym nie istnieć na świecie (s. 86–89).

Powtarzające się gwałty i grabieże dokonywane przez żołnierzy sowieckich wywierały bardzo niekorzystny wpływ na przebieg akcji osadniczej na tym terenie. Zwracał na to uwagę starosta reszelski Stanisław Watras w sprawozdaniu z 5 września 1945 roku, informując – „wobec braku należytej ochrony i gwałtownego pogorszenia się stosunków bezpieczeństwa, a więc masowych wypadków grabieży, rabunków i gwałcenia kobiet przez żołnierzy radzieckich, ludność osadnicza masowo opuszcza gospodarstwa wiejskie i powraca do centrum kraju. w niektórych okręgach ucieczka ta objęła do 60% osadników”

Zbrodnicza działalność sowietów na terenie dzisiejszej Warmii i Mazur zakończyła się dopiero w 1947 r. wraz z wycofaniem ostatnich regularnych oddziałów i „przepędzeniem” maruderów. Rozpoczął się nowy etap okupacji ziem polskich, połączonych z rusyfikacją i nieodzowną kłamliwą propagandą opartą na strachu. Wpajano narodowi polskiemu wdzięczność dla Armii Czerwonej, starając się jednocześnie wymazać z pamięci jej niedawne zbrodnie. Indoktrynacja sowiecka przejawiała się między innymi ustawianiem pomników rzekomej wdzięczności narodu polskiego dla Armii Czerwonej, która nas „wyzwoliła”. W Lidzbarku Warmińskim taki obiekt powstał przy ul. Warmińskiej, a jego odsłonięcia dokonano 21 lipca 1949 r. pod czujnym okiem milicji. Spodziewano się protestów ze strony ludności cywilnej, która doskonale pamiętała niedawne zbrodnie dokonywane przez czerwonoarmistów. Nic takiego jednak nie nastąpiło, a w kinie „Capitol” odbyła się akademia podczas której wysłuchano radiowego przemówienia Bieruta. Propaganda oparta na strachu trwała jeszcze wiele dziesięcioleci.

Od kilkunastu lat znikły uwarunkowania polityczne, stanowiące przeszkodę w poznawaniu niezakłamanej historii naszych ziem. Młodsze pokolenie poznaje tragiczne losy ludności cywilnej i odkrywa, że Armia Czerwona była agresorem a nie wyzwolicielem. Dokonywała zbrodni ludobójstwa na narodzie polskim na ogromną skalę, podobną do tej znanej z faszyzmu.Mimo wielu lat przemian ustrojowych, zdawać by się mogło wolności – duch „homo sovieticus” nadal  tkwi bardzo głęboko w świadomości starszego pokolenia. Niech za przykład posłuży choćby historia próby usunięcia pomnika wdzięczności Armii Radzieckiej jaki znajduje się do dzisiaj w Lidzbarku Warmińskim. Pierwsze wzmianki o tej oddolnej inicjatywie mieszkańców miasta pojawiły się na łamach Gazety Olsztyńskiej już w 1997r. Później gorąca dyskusja na ten temat pojawiła się w nieistniejącej już „Gazecie Warmińskiej”. W 2000r. publikowano tam artykuły nawołujące do przeniesienia tego pomnika na teren cmentarza wojskowego przy ul. Orneckiej. Pojawił się nawet apel Powiatowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej do władz miasta o usunięcie pomnika – poniżej pełna jego treść opublikowana w nr 14 „Gazety Warmińskiej” z 2000r. –

„Do Rady i Zarządu Miasta Lidzbarka Warmińskiego…

Lidzbarskie koło ŒPowiatowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej zwraca się do Władz naszego miasta z apelem o usuniecie z miejsca, gdzie się obecnie znajduje /tj. u zbiegu ulic Bartoszyckiej i Warmińskiej/ pomnika Armii Radzieckiej /popularnie zwanego „pomnikiem wdzięczności”/ i przeniesienie go w inne, mniej eksponowane miejsce. Uważamy, że właściwym miejscem dla tego pomnika byłby cmentarz żołnierzy radzieckich przy ulicy Orneckiej /byle nie przy szosie, a w głębi cmentarza/.
Wartość artystyczna ww. obiektu jest mała, a stojąc w obecnym, eksponowanym miejscu, przy drodze do przejścia granicznego, symbolizuje ten pomnik nie tyle żołnierzy walczących tu w 1945 roku, co państwo radzieckie, knujące wspólnie z hitlerowskimi NIEMCAMI rozbiór Polski i jego armie, walczącą wtedy obok wojsk hitlerowskich przeciwko polskiemu wojsku.
To żołnierze tejże armii radzieckiej deportowali na nieludzką ziemię ogromne rzesze polskiej ludności i mundury tej armii nosili ci, którzy tysiącom naszych oficerów strzelali w tył głowy, m.in. w Katyniu, w Miednoje i w Charkowie. Obecność tej armii na ziemiach polskich utrzymywała przez ponad czterdzieści lat nasz kraj w zniewoleniu politycznym.
Liczymy, iż Władze miasta nie pozostaną obojętne wobec licznych, zdecydowanie przedstawionych opinii mieszkańców miasta w tej sprawie, wyrażanych na łamach prasy lokalnej.

Z upoważnienia Zarządu Koła

J. Rusak – Prezes Koła ŒŚZŻAK

Pod naciskiem opinii społecznej i apelu Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Rada Miasta Lidzbarka Warmińskiego pod koniec 2000r. zajęła się tematem przeniesienia pomnika na cmentarz przy ul. Orneckiej. Niestety podjęto decyzję o pozostawieniu go w dotychczasowym miejscu. Zapewne na decyzję rady miał wpływ nacisk senatora RP Józefa Kuczyńskiego z Elbląga, członka PZPR, a później SLD. „Homo Sovieticus” po raz kolejny zatriumfował.

Niedawno młodzi patrioci z Lidzbarka Warmińskiego, podjęli kolejną próbę rozprawienia się z posępnym pomnikiem upodlenia naszego narodu. Chcą likwidacji pomnika wdzięczności Armii Radzieckiej, a w jego miejsce ustawienia symbolu upamiętniającego „Żołnierzy Wyklętych” i tych wszystkich Polaków, którzy w bestialski sposób zostali zamordowani przez żołnierzy z czerwoną gwiazdą – naszych „wyzwolicieli”. Czy i tym razem odezwą się głosy dezaprobaty i wygra Tischnerowski „Homo Sovieticus”?

Redakcja NaszLidzbark uważa, że tzw. pomnik wdzięczności Armii Radzieckiej nie jest godny jakiejkolwiek czci ze strony Polaków i polskiego państwa, a pozostałości po latach przymusowego sprzymierzenia Polski ze Związkiem Radzieckim winne zostać usunięte z przestrzeni miejskiej, jako gloryfikacja katów narodu polskiego.

 

 

[1] Ośrodek Badań Naukowych im. Wojciecha kętrzyńskiego w Olsztynie (dalej: OBN), zbiory
specjalne, sygn. r–688.

 Posted by at 6:29 pm
mar 032015
 
Andrzej Duda spotkał się z mieszkańcami Lidzbarka Warmińskiego

Andrzej Duda spotkał się z mieszkańcami Lidzbarka Warmińskiego

Wielka polityka zawitała do naszego małego miasteczka za sprawą posła Andrzeja Dudy, który dzisiaj spotkał się z mieszkańcami Lidzbarka Warmińskiego. Na leciwej scenie pod Wysoką Bramą, kandydat w wyborach na Prezydenta RP przedstawił najważniejsze punkty swojego programu wyborczego, a także odpowiedział na kilka pytań od mieszkańców miasta. Andrzeja Dudę przywitali na scenie posłowie – Zbigniew Babalski, Jerzy Szmit, Leonard Krasulski, a także pani Alicja Szukis. Nad sprawnym przebiegiem wizyty czuwali jego lokalni organizatorzy – pełnomocnik PIS-u pan Roman Sobolewski a także panowie Dariusz Warot i Jacek Pawlik. Wielu przybyłych na spotkanie mieszkańców robiło sobie „selfie” z kandydatem w wyborach na Prezydenta RP, składano życzenia, były kwiaty i uściski rąk – immanentna część kampanii wyborczej. Zbierano także głosy poparcia kandydatury Andrzeja Dudy w prezydenckich wyborach.

Spotkanie Andrzeja Dudy z mieszkańcami miasta bacznie obserwował z okien budynku PSS Społem Sekretarz Regionu PO RP Jan Harhaj.

Kilka zdjęć ze spotkania TUTAJ, poniżej krótki materiał wideo (dostępna jakość HD).

 

 Posted by at 10:33 pm
lut 242015
 

vlcsnap-2015-02-24-23h37m05s34Radni na poniedziałkowym posiedzeniu komisji, omówili projekty uchwał jakie zostaną przedstawione radzie na najbliższej sesji. Podjęto także próbę omówienia projektu uchwały o wprowadzeniu lokalnej Karty Dużej Rodziny, a także zmianie statutu miasta dającego jego mieszkańcom prawo przedstawienia obywatelskiego projektu uchwały. Szczegóły dyskusji i przedstawiane argumenty znajdują się w materiale wideo na dole strony.

Komentarz redakcyjny.

Pomysł wprowadzenia lokalnej Karty Dużej Rodziny pojawił się jeszcze w poprzedniej kadencji RM z inicjatywy radnego Ramotowskiego. Nie spodobało się to większości radnych, a za sprawą pana Korzeniewskiego zostało na dobre zablokowane. W obecnej kadencji sprawa KDR wróciła za sprawą radnego Grzmiączki i tak jak poprzednio spotyka się „oporem materii” ze strony radnych z komitetu WNMO związanych z Platformą Obywatelską. Wydaje się, że problem „niechęci” nie leży w samym pomyśle KDR, tylko osobie która ją inicjuje. Pan Grzmiączka nie należy do jedynego słusznego obozu władzy z pod znaku PO, więc jego pomysły są domyślnie torpedowane. Najtragiczniejsze jest to, że chyba nie ma żadnego znaczenia jak bardzo przedstawiane projekty mogą pomóc mieszkańcom miasta – jeśli wyjdą od ludzi niezależnych to są opóźniane lub zupełnie blokowane.

Lokalną KDR wprowadziło już ponad 700 gmin i liczba ta szybko rośnie. Samorządowcy zauważyli, iż rządowa karta niewiele daje mieszkańcom małych gmin, gdzie nie ma komunikacji miejskiej czy innych rozwiązań związanych z dużymi aglomeracjami. Obie karty rządowa i ta lokalna doskonale się uzupełniają, czego potwierdzeniem jest lektura kilkunastu stron internetowych urzędów gmin (do znalezienia bez trudu w jedynej słusznej wyszukiwarce). Co może dać dla nas, mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego? Np. zniżkę na wejście do Term, za budowę których zapłaciliśmy – MY mieszkańcy miasta i powiatu. Dalej, ulgi w opłatach i podatkach lokalnych gdzie Rada Miasta określi ich stopień itd. Itp. Podnoszony argument o kosztach finansowania ulg związanych z KDR, wydaje się mało poważny w stosunku do potencjalnych korzyści. Radni z WNMO jakoś nie protestowali na poprzedniej sesji, kiedy to Burmistrz zapowiedział, iż pani Piasecka będzie otrzymywała normalną wypłatę przez 3 miesiące (czyli ok. 20-23 tys zł), mimo iż zwolni się ją z obowiązku pracy.

Oddolna inicjatywa mieszkańców miasta, chcących zmiany w statucie miasta tak aby mogli wnosić własne projekty uchwał to gorzka pigułka do przełknięcia dla radnych związanych z PO. Od 8 lat gotowe projekty przedstawiał im Burmistrz, a cały wysiłek radnych polegał na podniesieniu ręki w odpowiednim momencie. Teraz Lidzbarczanie chcą rzeczy o których większości radnych z WNMO nawet się nie śniło – Obywatele chcą mieć głos – chcą współdecydować o sobie! Radni z ugrupowania mającego większość w RM, ustalili na wstępie, iż nie można wprowadzić progu procentowego ilości potrzebnych podpisów mieszkańców wnoszących projekt obywatelski bo nie wiadomo ilu takich mieszkańców jest. Czyżby? Rzut okiem na stronę PKW i Eureka! Komisja wyborcza podaje dokładne dane na ten temat, aktualizowane co 4 lata lub częściej. Skoro nie procentowo (proponowane 0,5%) to liczbowo – i tu pada propozycja 400 mieszkańców z ust Przewodniczącego Rady, a potem jakieś mętne wyliczenia robione na poczekaniu, bez jakiegokolwiek merytoryki. W przypadku naszego miasta 0,5% osób uprawnionych do głosowania to ok. 70 jego mieszkańców. To liczba optymalna, taka aby móc zebrać podpisy pod projektem uchwały. W innych miastach jak np. w Łodzi potrzebne jest tylko 1000 podpisów, a uprawnionych do głosowania jest ponad pół miliona, co procentowo daje mniej niż 0,2. W Sopocie liczbę potrzebnych podpisów ustalono na 200, przy prawie 36 tys uprawnionych do głosowania, czyli ok. 0,5%. Wydaje się, że nastąpił pat w pracach nad tą częścią zmiany statutu miasta.

Na pierwszej sesji RM radni składali ślubowanie, były płomienne deklaracje jak to wszyscy będą współpracować i pracować dla mieszkańców. Okazuje się, że były to tylko puste słowa, wygłaszane zwyczajowo przy takich okazjach. Niestety, życie kolejny raz pokazuje, że wszędzie tam gdzie sięgają partyjne macki, interes zwykłego obywatela zupełnie się nie liczy. W kolejnej kadencji Rady Miasta, która nastąpi za niecałe 4 lata (lub za 2) ludzi związanych z PO może nie być już wcale. Może więc, panowie i panie radni nadeszła pora, aby przeciąć partyjne sznurki sterownicze i coś zrobić dla mieszkańców tego pięknego miasta dopóki jeszcze macie czas.

 Posted by at 11:43 pm
lut 112015
 

Fragment wywiadu jakiego Paweł Kukiz udzielił Wirtualnej Polsce. Zdaniem redakcji NaszLidzbark, Kukiz doskonale diagnozuje obecną sytuację w naszym kraju.

Paweł Kukiz fot. wp.pl

Paweł Kukiz – kandydat w wyborach na Prezydenta RP
fot. wp.pl

„- Nie robię tego dla siebie, ale dla wszystkich Polaków. A szczególnie naszych dzieci i wnuków. Dla kolejnych pokoleń. Mam świadomość tego, co się dzieje. Nasz kraj stacza się w przepaść. Zostaliśmy wtrąceni w Matrix, wmówiono nam, że Polska jest pępkiem świata, a w środku tego pępka jest konflikt PiS z PO. Tymczasem Polska jest przedmiotem, z którym świat się nie liczy. Panuje totalna anarchia, widzę analogię z czasami saskimi, kiedy tak jak teraz działały dwory zupełnie oderwane od rzeczywistości, skłócone ze sobą, a kraje ościenne wiedziały, że na naszej ziemi mogą robić, co chcą. Zaraz po tym, jak uchwaliliśmy Konstytucję 3 maja, która dawała ogromne nadzieje na przywrócenie Polsce podmiotowości w świecie, doszło do zaborów. Podobnie może skończyć się teraz. Dlatego trzeba działać.

Mówi pan Sienkiewiczem: „państwo polskie istnieje tylko w teorii”?

– Ależ on po prostu trafnie zdiagnozował naszą obecną sytuację! Żyjemy w partiokracji a nie w demokracji, władze sprawują tzw. mafie sejmowe, czyli grupy partyjnych jedynek, wystawianych przez wodzów. Polityków, którzy są porządnymi ludźmi można policzyć na palcach jednej ręki. Wszyscy oni są przeciwnikami jakichkolwiek zmian, bo mają dożywotnio zagwarantowaną partycypację w korzyściach płynących z udziału w układzie. Przecież gdyby ten system upadł większość z nich musiałoby np. wrócić do szkoły i pracować za 2,5 tys. na miesiąc. Dlatego w życiu z własnej woli nie zgodzą się na zmianę ordynacji.

Jest pan wielkim krytykiem PO, ale długo był pan ulubieńcem PiS-owskiej prawicy, wielu łączy pana z PiS. Nie chciał pan wesprzeć tej partii?

– To system naczyń połączonych, w którym opozycja i koalicja to sztuczne pojęcia, a podziały światopoglądowe są fikcją. Opozycja – dziś jest nią PiS – w tym systemie może tylko pokrzyczeć, a potem idzie do kasy sejmowej i bierze pieniądze. Płaci im się za to, że jako przedstawiciele partii opozycyjnej atakują złodziejkę pana Nowaka, ale jednocześnie pan Hofman, z partii, która atakuje Nowaka robi dokładnie to samo co Nowak.
Nie wiem, jakie są proporcje Nowaków w PO i Hofmanów w PiS, niemniej to oni są absolutną większością wśród partyjnych baronów. Prezydent musi być ponad tą partiokracją, jego zadaniem jest dbanie o dobro obywateli, bez względu na kolor skóry, światopogląd czy preferencje seksualne. Takiego kandydata dotąd nie było. Każdy traktował obywatela przez pryzmat interesu partii, z której się wywodził.

Wszystkie partie, które w swoich programach miały postulat JOW-ów, zaraz po tym, jak dostawały się do parlamentu, zmieniały swój punkt widzenia.

– Bo żeby skutecznie walczyć z systemem, nie można używać jego narzędzi. Jeśli mielibyśmy wprowadzić jakąś siłę do sejmu, to tylko i wyłącznie na zasadzie ruchu obywatelskiego a nie partii politycznej z prezydium, skarbnikiem itd. I posiadałaby tylko jeden postulat – zmiany ustroju państwa na proobywatelski. Wielość postulatów prowadzi do podziałów już na początku drogi, a więc uniemożliwia osiągnięcie celu. Bo tylko w jedności siła.

Jest pan odważny. Liderzy głównych partii nie zdecydowali się na otwarte starcie z tak silnym Bronisławem Komorowskim. Kandydatów jest wielu. Niektórzy bardzo egzotyczni. Teraz pan znalazł się w tym gronie.

To propaganda wbiła ludziom do głowy, że wszystko to, co nie jest Komorowskim jest oszołomstwem, tak jak wszystko co nie jest Platformą jest oszołomiarskie. Przykładem tego mechanizmu jest ostanie stwierdzenie Konrada Piaseckiego, który w rozmowie z Gowinem, nazwał mnie anarchistą, dlatego, że występuję przeciwko systemowi. Ale chyba pani przyzna, że Wielką Brytanię, gdzie obowiązuje ordynacja, za którą optuję, trudno nazwać krajem anarchii.

Adam Michnik stwierdził, że Bronisław Komorowski może przegrać tylko, jeśli pijany przejedzie na pasach zakonnicę w ciąży. Czy warto się bić, kiedy jego wygrana wydaje się przesądzona?

– Znam przypadek Włodzimierza Andrzeja Dorsza, dyrektora Biura Prawa i Ustroju Kancelarii Prezydenta, który w listopadzie 2011 r. potrącił na przejściu dla pieszych 80-latka, powodując u niego poważne obrażenia, a sąd umorzył wobec niego postępowanie, karząc jedynie 100 zł kosztów postępowania. Dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby w przypadku prezydenta okazało się, że zakonnica w ciąży nie zachowała szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do pojazdu uprzywilejowanego, nie mówiąc już o tym, że jej ciąża była nielegalna, bo powinna była zostać usunięta w związku z tym, że godziła w uczucia religijne prezydenta

To, co pan mówi, brzmi jak teoria spiskowa. A może protesty społeczne to skutek błędów premier Ewy Kopacz, która okazała słabość, poszła na zbyt duże ustępstwa wobec górników. Teraz pozostałe grupy wyczuły krew i wyciągają rękę po pieniądze.

– Dlaczego Czechom opłaca się mieć kopalnie? Jesteśmy pierwszym w Europie i trzecim na świecie krajem, jeśli chodzi o możliwości wydobywcze węgla kamiennego, a jednocześnie nie jesteśmy w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa energetycznego. A przecież to państwo jest właścicielem kopalni, więc to nie górnicy są nierentowni, tylko rząd, sejm, klasa polityczna. Zamiast skutecznie nimi zarządzać, złupili je.”

 

Cały wywiad TUTAJ

 Posted by at 8:38 pm