mar 252015
 
Falenta dostał list od polityka Platformy. Z podziękowaniami za akcje spółki Hawe - niezalezna.pl

foto: screen; Super Express

„Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest” – napisał starosta Jan Harhaj, szef Platformy Obywatelskiej w Lidzbarku Warmińskim. Kogo tak wychwalał działacz PO? – to spora niespodzianka.  Adresatem listu był bowiem… Marek Falenta, bohater afery podsłuchowej.

Do ciekawego pisma dotarli dziennikarze „Super Expressu”, którzy ustalili, że szef lokalnych struktur nie mógł nachwalić się biznesmena. Ale to było jeszcze przed wybuchem afery po ujawnieniu treści rozmów prowadzonych przez polityków PO.

„Kilka miesięcy przed wybuchem afery taśmowej Platforma Obywatelska w specjalnym liście dziękowała Markowi Falencie (41 l.), nazywając go „wielkim człowiekiem” – pisze „SE”. – „Wygląda na to, że PO traktowała Falentę jak jednego ze swoich!”

Harhaj swój list wysłał 17 marca 2014 r., był adresowany do Falenty.

„W imieniu członków PO Powiatu Lidzbarskiego oraz własnym składam Panu najserdeczniejsze podziękowanie za osobiste wsparcie i włączenie się w akcję dobroczynną podczas IX balu charytatywnego”.

Czym podzielił się biznesmen – przekazał certyfikat własności 1 tys. zł akcji spółki Hawe.

Na koniec członek PO piszę: Pana hojny gest sprawił, że Nasz zapał do działania i niesienia bezwarunkowej pomocy nie słabnie.

źródło: niezależna.pl
Informacja dotyczy Starosty Jana Harhaja, sekretarza PO w regionie, więc zasługuje na publikację na portalu.
 Posted by at 1:06 pm
mar 232015
 

API0212Ilekroć bywam na warmińskich imprezach kulturalnych czy artystycznych, to prawie zawsze na początku wydarzenia konferansjer wita i wymienia z tytułu i nazwiska persony siedzące w pierwszych rzędach. Czasami zdarzają się też płomienne podziękowania i równie płomienne kwiaty. Nawet będąc na przedszkolnym przedstawieniu z udziałem mojej bratanicy usłyszałem na początku peany na cześć dyrektorki i jej zastępczyni- nie wiem za co, bo panie były niemiłe i wyglądały jak chochoły. Zastanawiam się w takich momentach czy nie jest to przypadkiem tak zwana ekspozycja czyli poznawanie bohaterów zbliżającego się scenicznego dramatu. Być może jest to też element scenografii, szkoda tylko, że w źle dopasowanych garniturach i nie całkiem na trzeźwo. Przeciętnego widza nie obchodzi kto siedzi dwa rzędy dalej i wyżej. Żałuję, że na projekcie filmu ‘Bogowie” nasi miejscowi notable nie zajęli pierwszych rzędów. Prof. Religa musiałby przedstawić ich z ekranu a wtedy notable pomyśleliby, że to film o nich, o lokalnych bogach. Niestety to co się dzieje wokół nie przypomina mitologii ani tekstów Hezjoda, ale raczej romans pasterski plus commedia dell’arte. W demokratycznym porządku wszystkie miejsca są równorzędne. Nie potrafię zrozumieć jaki wpływ na jakość przedstawienia ma obecność wiceburmistrza lub lokalnego polityka reprezentującego co roku inne ugrupowanie polityczne. To co się dzieje potem na scenie nie ma już większego znaczenia. Tańczący, śpiewający czy grający stają się dodatkiem i elementem jakiejś pseudo-politycznej gry. Tak być nie może- to nie PRL lub ZSRR.

Michał Urbaniak kilka miesięcy temu napisał-„Nie ma czegoś takiego jak polski jazz, po prostu jest jazz albo go nie ma, nie ma czegoś takiego jak polska demokracja, albo jest demokracja albo jej nie ma”. Bardzo słusznie. Nie ma demokracji warmińskiej a czy jest demokracja na Warmii ? Odpowiedzcie sobie państwo na to pytanie sami. Trudno mi w lidzbarskich okolicznościach znaleźć odpowiedź na to pytanie. Utrudnianie dostępu do informacji publicznej, nonszalancja w wydawaniu pieniędzy podatników na niepotrzebne i groteskowe imprezy czy arogancja radnych- to nie są niestety przejawy demokracji. To jest raczej post-socjalizm. Kolejnym dowodem na to, że demokracji tu brak jest fakt iż piszący te słowa zastanawia się czy swoim felietonem nikomu się nie narazi i nie spotkają go z tego tytułu represje. Szkoda, że w tak małej społeczności jak nasza nie można nawiązać nici porozumienia a każdy apel o otwartość i życzliwość spotyka się z dezaprobatą w postaci pukania się w czoło. Przecież wszyscy tu się znamy, więc aspirowanie do jakiejś niezwykłości, nieomylności czy „boskości” jest czynem dość komicznym. Bycie radnym czy lokalnym politykiem to żadna nobilitacja, to służba obligująca do działania na rzecz nas wszystkich. Konstytucja daje każdemu z nas prawo do godnego życia a panie i panowie z pierwszych rzędów są po to aby to nam umożliwić. Niestety umożliwiają godne życie najpierw sobie.

„Szept prowincjonalny”- to cykl telewizyjnych programów Jana Wołka, które ukazywały żywoty mieszkańców Kazimierza Dolnego i okolic. Autor-znany i łysy (co coraz częściej idzie w parze) poeta, bard, malarz wydobył i pokazał malownicze postaci próbujące wykrzesać ze swojego życia choć kilka ciepłych barw, nadając sobie i otoczeniu nie tylko sens, ale intrygujący, wartki bieg. Postaci owe nie aplikowały ani do zaszczytów, synekur, cokołów, ani do władz miejskich, tudzież partyjnych szeregów. Po prostu wpisały się w to miejsce, nie ujmując mu niczego, tylko upiększając, po cichu, niczym (prowincjonalnym) szeptem. Programy miały w sobie jakąś poetykę, może właśnie przez owe postaci, i chyba dlatego chętnie je oglądałem i zawsze fantasmagorycznie transponowałem na lidzbarską rzeczywistość. Tamci ludzie tworzyli to miasteczko, wzniecali jego magiczną atmosferę. Same zabytkowe kamienice ładnie wyglądają na zdjęciach ale bez świadomych i zadowolonych mieszkańców byłyby tylko filmową lub teatralną scenografią. I to Jan Wołek także chciał pokazać. Chwalebnym jest iż w programach nie było widać miejscowych włodarzy. Bywają jednak miasta, w których notable nie pchają się do pierwszych rzędów i na ekran. Może dlatego Kazimierz Dolny wygląda jak wygląda. Lidzbark też wygląda coraz ładniej, choć nie osiągnął jeszcze estetycznej, urbanistycznej spójności lat trzydziestych ubiegłego wieku. To co przypisują sobie włodarze to niestety nie są zasługi- to są ich powinności. Ronda w XXI wieku nie są niczym nadzwyczajnym, nie ma się tu czym szczycić. Czasami siedząc na ławce nad fosą lidzbarskiego zamku myślę sobie- jakby było fajnie gdyby wizje naszych radnych sięgały nieco dalej niż do ich kieszeni i portfeli. Ale na tym polega też literatura, na marzeniach przeniesionych na papier. Skoro jesteśmy przy literaturze- to dlaczego nie można w naszym mieście kupić dzieł żyjących tu twórców ? I wcale nie chodzi mi o moją osobę ale o Ignacego Krasickiego, Hozjusza, Kromera, prof. Mikołejkę, Andrzeja Niewiadomskiego i wielu innych .
Najbardziej lubię ludzi siedzących w dalszych rzędach. Najmniej zasłaniają. I tychże serdecznie pozdrawiam. Ten felieton napisałem prowincjonalnym szeptem.

Andrzej Ballo

 Posted by at 8:57 pm
mar 202015
 

ruch-narodowyNawiązując do „Bardzo krótkiego felietonu politycznego” chcę przekazać czytelnikom założenia idei solidaryzmu narodowego. Praktyczne zastosowanie tej idei może stanowić rozwiązanie wielu obecnych problemów Naszego społeczeństwa. Masowa emigracja (bo w Naszym przypadku powinno się o takiej mówić) jest w mojej ocenie zjawiskiem bardzo szkodliwym. Ale w aspekcie zjawiska bezrobocia nie jest to jedyna patologia postkomunistycznej III Rzeczypospolitej. Nie wspomniał Pan Redaktor o bardzo powszechnym zjawisku zatrudniania na czarno lub na umowy śmieciowe. Nie wspomniał Pan o wyzysku który istnieje pomimo tego , że nie żyjemy w XIX wieku . Nie napisał Pan o niepłaceniu wynagrodzeń w uzgodnionym terminie. W Naszym mieście są pracodawcy którzy zatrudniają na czarno. Część z nich robi to z przyczyn fiskalnych. Nie stać ich na zatrudnianie legalne. Ale są też i tacy, którzy z zatrudniania na czarno zrobili sobie dodatkowe źródło dochodu. Dzieje się to w majestacie prawa a powszechność tych zjawisk stawia pod znakiem zapytania celowość istnienia Państwowej Inspekcji Pracy oraz fikcyjność Kodeksu Pracy.

Zmianę takiego stanu rzeczy mogą spowodować zmiany systemowe, odgórne. Ale aby je przeprowadzić potrzeba woli większości. Należy zdać sobie sprawę z tego , że zarówno większość pracowników jak i pracodawców jest takimi samymi niewolnikami systemu III RP. Więc zmianę systemu należy rozpocząć od zmiany świadomości społeczeństwa.

Solidaryzm narodowy to naturalna wspólnota interesów całego narodu. Dlaczego narodu? Pewnie wielu czytelników będzie zdania , że najważniejszy jest interes wspólnotowy Unii Europejskiej. Ja uważam, że to naród jest najwyższą formą organizacji społeczeństwa. Uważam, że Unia Europejska jest tworem sztucznym , który służy za fasadę do realizacji interesów narodów ( właśnie narodów!) zamieszkujących Europę Zachodnią.

Solidaryzm narodowy stoi w opozycji do liberalizmu, który stawia interes jednostki ponad wszelkie dobro ogólne a nawet prawo naturalne. Solidaryzm narodowy nie zależy od statusu ekonomicznego, zawodowego, społecznego oraz różnic interesów. Promuje on indywidualną inicjatywę i kreatywność, czyniąc to w ramach działania dla wspólnego dobra. Zakłada współodpowiedzialność wszystkich należących doń ludzi w dążeniach i działaniu na jego rzecz. Współodpowiedzialność każdego z nas za Nasz Naród.

Idąc za rozważaniami Św. Jana Pawła II (Pamięć i tożsamość) , jeżeli potraktujemy naród jako jedną wielką rodzinę to uważam, że solidaryzm ma swój głęboki sens duchowy i społeczny (praktyczny). Przecież jeżeli ktoś w Naszej rodzinie jest mniej zaradny życiowo, bądź zbiedniał materialnie z jakichkolwiek przyczyn , bądź jest chory i nie potrafi zadbać o swoje podstawowe potrzeby to nie pomagamy mu? Czyż nie tak samo powinno być i w narodzie. I nie odwołuję się tylko do tradycji chrześcijańskich. Uważam , że to sprawa sumienia każdego człowieka żyjącego w rodzinie i społeczeństwie nie zależnie od wyznania bądź jego braku.

Japończycy kupują ryż produkowany w ich kraju chociaż jest kilkakrotnie droższy od chińskiego. Amerykanie i Niemcy wolą kupować samochody rodzimych producentów. Ale to tylko jeden z przejawów solidaryzmu. Ten ekonomiczny. My jesteśmy póki co biednym narodem i wybór: Biedronka czy osiedlowy sklep prowadzony przez sąsiada , często jest koniecznością ekonomiczną. Natomiast traktowanie drugiego człowieka jako przedmiot, środek do realizacji swoich zysków jest godne potępienia. Aby stworzyć szczęśliwe społeczeństwo powinniśmy traktować drugiego człowieka podmiotowo.

„Solidarność musi iść przed walką. Wówczas ludzkość może przetrwać. I może przetrwać i
rozwijać się każdy naród w wielkiej ludzkiej rodzinie. Bo co to znaczy solidarność? Solidarność
to znaczy sposób bytowania w wielości ludzkiej, na przykład narodu, w jedności, w
uszanowaniu wszystkich różnic, wszystkich odmienności, jakie pomiędzy ludźmi zachodzą, a
więc jedność w wielości, a więc pluralizm, to wszystko mieści się w pojęciu solidarności. Sposób
bytowania ludzkiej wielości, mniejszej lub większej, całej ludzkości poszczególnego narodu
bytowania w jedności godnej człowieka.’’
Człowiek nigdy nie zazna szczęścia kosztem drugiego człowieka, niszcząc jego wolność,
depcząc jego godność i hołdując egoizmowi. „
Św. Jan Paweł II (1987)

Artur Sławecki S.K.N. Nowa Warmia

PS.

Z sugestią Pana Redaktora o rzekomym potencjale samozniszczenia tkwiącym w Naszym Narodzie nie zgadzam się. Nie wyróżniamy się specjalnie spośród innych narodów . Rewolucja bolszewicka, rewolucja francuska, wojny światowe. To wszystko wywoływały narody niszcząc też i same siebie. My cierpimy z powodu naszego położenia między Rosją a Niemcami. Ich imperializm powoduje wyniszczanie Nas, jak nie militarne to ekonomiczne. Aby się temu przeciwstawić musimy budować silne państwo. I to nie tylko militarnie i gospodarczo. Przede wszystkim silne duchem Naszej kultury, tradycji, cywilizacji . Jednym słowem Naszej Tożsamości Narodowej.

mar 192015
 
fot: fabrykamemow.pl

fot: fabrykamemow.pl

Piękny nadwiślański kraj powoli pustoszeje, a język Mickiewicza czy Reymonta częściej słychać na Baker Street czy Alexanderplatz niż na Marszałkowskiej. Dzieje się tak za sprawą emigracji naszych obywateli w poszukiwaniu lepszego i godniejszego życia. Polacy uciekają przed represyjnym systemem podatkowym, który traktuje ich jak niewolników i odbiera większość tego co zarobią. Wielu rodaków opuszczających ojczyznę uważa, że głupotą jest pracowanie do 67 roku życia, aby w zamian otrzymać głodową emeryturę i stać w długich kolejkach do lekarza.

GUS ocenia, że w 2050r. pozostanie nas tylko 34 mln, czyli o 4,5mln mniej niż w 2013r. Z przeprowadzonych badań socjologów z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu wnika, że 70% tegorocznych maturzystów rozważa wyjazd z Polski w celach zarobkowych, a 13 procent chce studiować za granicą. Młode Polki coraz częściej rodzą dzieci za granicą, tym samym odmładzając starzejące się kraje cywilizacji zachodniej. W perspektywie jednego pokolenia nasza ojczyzna stanie się krajem z którego nie wyjechali tylko emeryci, osoby pracujące na czarno i administracja publiczna.

To czarny scenariusz dla Polski i obecny rząd, czy ten przyszły, nie jest w stanie temu zapobiec. Nie ma przy tym najmniejszego znaczenia czy prezydentem będzie Komorowski czy Duda – nic nie zatrzyma młodych ludzi przed opuszczeniem tego chorego kraju, gdzie o jego przyszłości ciągle będzie decydował wybór między mafią a sektą.

Każdy felieton powinien mieć humorystyczną puentę.

Putin powinien pójść po rozum do głowy i poczekać jeszcze kilka lat ze zbrojnym zajęciem Polski. Za jakiś czas ten kraj sam się wyludni, a Rosja bez przeszkód postawi słupki graniczne wzdłuż Wisły. Po co więc zbroić się, grozić i wydawać ogromne pieniądze na armie? Władze niemieckie już dawno temu zrozumiały, że wywożenie Polaków na roboty przymusowe to chybiony pomysł. Znacznie lepiej jest tak pokierować gospodarką wroga, aby on sam chciał przyjechać i pracować na dobrobyt gospodarza, co dzisiaj stało się powszechną praktyką.

Sposób na ograniczenie emigracji zarobkowej? – Zakazanie nauki języków obcych w szkołach, szczególnie angielskiego i niemieckiego. Jak Polak nie będzie znał języków to jego szanse na znalezienie pracy w obcym kraju drastycznie spadną.

Jak obronić nasz kraj? – powrót do obowiązkowego nauczania j. rosyjskiego i ułatwienie wyjazdu naszym rodakom za wschodnią granicę. Tam Polacy skutecznie rozłożą wielką Rosję, obalą komunistów, a społeczeństwo podzielą na co najmniej 2 zwalczające się obozy.

W naszym narodzie tkwi ogromy potencjał samozniszczenia. Czemuż więc nie zrobić go naszym hitem eksportowym?

 Posted by at 7:21 pm
mar 132015
 
"Bronkobus" w Ornecie

„Bronkobus” w Ornecie

Pod ornecki ratusz w porze południowej zajechał autokar Bronisława Komorowskiego – Prezydenta RP ubiegającego się o reelekcję. Jakież było rozczarowanie mieszkańców miasta, miejscowej młodzieży i oczekującego pod ratuszem burmistrza Ireneusza Popiela (PO) w asyście dyrektorki ZSZ Elżbiety Fijarczyk (PO) – wiceprzewodniczącej Rady Miejskiej w Ornecie, kiedy z autobusu nie wysiadł Prezydent Komorowski, tylko pojawili się działacze lokalnej PO z posłem Piotrem Cieślińskim i wicestarostą powiatu lidzbarskiego Jarosławem Kogutem na czele.

Autobus zajechał w miejsce, które normalnie jest obstawione znakami zakazu z wyłączeniem pojazdów obsługujących USC i pojazdów zaopatrzenia ratusza. Ale czego się nie robi dla urzędującego Prezydenta, zwłaszcza w powiecie, który jest kolebką PO w regionie?
W mieście również rządzi z dużym powodzeniem grupa przedstawicieli tej partii. Znaki zakazu na polecenie przełożonych pracownicy ratusza pozakrywali foliowymi workami, odkręcili w przeciwną stronę i autobus legalnie zacumował na dłuższy czas postoju, pasażerowie rozbiegli się po zabytkowej starówce pięknego warmińskiego miasteczka, aby zbierać głosy poparcia dla urzędującego Prezydenta.

W grupie zbierającej podpisy poparcia na czele znajdował się wicestarosta lidzbarski Jarosław Kogut, były burmistrz Ornety oraz dyrektorki orneckich i lidzbarskich szkół, reprezentujące Platformę Obywatelską wraz z młodzieżą z gadżetami i listami do podpisu.
Przysłuchując się krótkim rozmowom wicestarosty Koguta z mieszkańcami przy zbieraniu podpisów, mieszkańcy przedstawiali swoje trudne sprawy do załatwienia, podpisując listę z nadzieją na ich załatwienie. Pewnie wkrótce się rozczarują, bo jak wszyscy wiemy od lat przy zabieganiu o głosy wyborców pada wiele obietnic jednak z realizacją ich już jest trudniej.
Jeden z mieszkańców pokazywał gest środkowego palca w kierunku autobusu, jakaś mieszkanka podpowiadała działaczom PO, aby zorganizowali wyścigi autobusów prezydenckich do Warszawy, jeszcze inna rzucała niecenzuralne słowa. Jednak część mieszkańców bez entuzjazmu podpisywała listy udzielając swojego poparcia, nie oczekując zbyt wiele od rządzących?
Marazm w tym miasteczku bezrobocia i nauczycielskich układów spowodował, że niektórzy mieszkańcy nie mają już nawet najmniejszej nadziei na lepsze jutro? Szkoda, bo wierzyć trzeba do końca i w wyborze jednak kierować się rozsądkiem a nie namową innych ludzi od lat korzystających w każdych wyborach z naiwności ludzkiej.

– Kiedy zapytałem jedną z mieszkanek, czy jest przekonana do kandydata, któremu udzieliła poparcia? Odpowiedziała krótko, że jej jest wszystko jedno, kto będzie, bo i tak nie wierzy, że będzie coś lepiej.
Tak toczy się kampania w lokalnej Polsce, nie jestem tylko przekonany, czy wszyscy udzielający się w tej lokalnej kampanii robią to w ramach swojego czasu wolnego, jak może się wydawać osoby zatrudnione w samorządzie i podległych placówkach, należące do PO mogą się również udzielać w godzinach pracy zawodowej?

Chyba to trochę nie jest w porządku, co do równych szans dla wszystkich kandydatów?
GR.

źródło: debata.olsztyn.pl

 Posted by at 7:52 pm