sie 232012
 

33-cie Lidzbarskie Wieczory Satyry i Humoru przeszły już do historii, nie należy jednak wyciągać pochopnych wniosków z tak patetycznego wstępu. Historia nie zanotowała jakiś szczególnie wzniosłych chwil związanych z tym wydarzeniem. Może poza jedną, ale o tym potem. Czas na małe podsumowanie tego najbardziej medialnego przedsięwzięcia, z jakiego znany jest Lidzbark Warmiński. Być może imprezę tę kiedyś przyćmi sława pierwszych na świecie Term Warmińskich w których nie ma wody termalnej. O tym przekonamy się za kilka, kilkanaście lat najpewniej. Oczywiście pod warunkiem, że nie zmieni się opcja polityczna i obecny marszałek dalej będzie sprawował rządy. Jednak na to się nie zanosi, więc budowę jak najszybciej trzeba zakończyć, aby nowa władza nie mogła jej zablokować. Słyszałem, że symboliczne rozpoczęcie budowy ma nastąpić 30 sierpnia. Oby na tym się nie skończyło. Temat ciekawy, tak więc z pewnością napiszę coś o tym innym razem. Może jakiś persyflaż? Ostatnio modne słowo na forum.

Dzień pierwszy, czyli symboliczne przekazanie kluczy do miasta kabareciarzom. To nie wzbudziło prawie żadnego zainteresowania wśród mieszkańców. Czy te klucze jakieś złe? Może jakieś wadliwe były, umorusane w popiele. Cóż, liczba 47 mieszkańców na tej ceremonii nie oszałamia. Nagrody Nobla to nasz burmistrz nie dostanie z tej okazji na pewno. Potem był nawet ciekawy koncert rockowy grupy Own Way, interesujący, bo improwizowany. Wyszło całkiem przyzwoicie, perkusista niektóre kawałki grał pierwszy raz w życiu, po kilkunastosekundowym instruktażu.

Późnym popołudniem, w ciasnej Caffe Pasja zabawiał widzów Sławomir Słowik Kaczmarek i Piotrek Spychała. Początek występu zapowiadał prawdziwą ucztę kabaretową, więc czym prędzej porobiłem zdjęcia, tak aby później rozkoszować się wyśmienitym humorem. Niestety lokal nie jest w żaden sposób przystosowany do takiej liczby przebywających tam osób. Moim zdaniem to lekkie nieporozumienie, aby w tak niewielkim lokalu zgromadzić aż tylu ludzi. Po 15 minutach nie było już czym oddychać, temperatura jak w radzieckiej saunie. Brakowało tylko witek brzozowych. Wg zapewnień pracownika kafejki, klimatyzacja była włączona, lecz nie sądzę, aby była sprawna. Dla mnie ten lokal to porażka dla tego typu imprez. Zdecydowanie nie polecam.

Później szybko do restauracji Starówka pobiegliśmy, na Get Up Stand Up Festival. Właśnie to było to szczególne wydarzenie, o którym pisałem na wstępie. Gdyby Nobla przyznawali za wywoływanie wybuchów śmiechu, to ci ludzie powinni go dostać. Była to zdecydowanie najlepsza część całych wieczorów humoru. Czasami miałem ochotę wyjść, wyśmiać się głośno i wrócić. Cała restauracja bawiła się jak nigdy przedtem, wspaniała atmosfera. Niesamowity Kacper Ruciński spowodował, że niejednemu aż łzy pociekły ze śmiechu (mi też). Mam nadzieję, że za rok odbędzie się podobne spotkanie w równie wspaniałym wnętrzu restauracji. Polecam jak najmocniej.

Tego samego dnia w hotelu Krasicki, odbyło się przedstawienie „Czarna Żmija” serial Rowana Atkinsona. Było ambitnie, z lekkim humorem angielskim. Na uwagę zasługuje udział Kabaretu Dworskiego. „Hamlet!” (kartofelek gotowany urok zły odczarowany)

Potem już stałe elementy kabaretowe, występy, turnieje itp.

Dzień trzeci Lidzbarskich „Biesiad” (ta nazwa mi się bardziej podobała) rozpoczął się na stadionie przy ulicy Bartoszyckiej, od zawodów lekkoatletycznych kabareciarzy. Szalenie pasjonujące zmagania sportowe wygrał Łukasz Szymanek. Bardzo mi się podobało to wszystko, bo trwało 10 minut. Choć pozostał pewien niedosyt. Nastawiłem się na pewną dozę humoru, a tu lipa. Szymanek, samozwańczo ogłosił się zwycięzcą, nikt tego nie zakwestionował i tak już zostało. Dostał medal i dyplom jakiś (medalu nie jestem pewny do końca).

Ostatni dzień lidzbarskich wieczorów, rozpoczął się od „Śniadania Kabaretowego” w restauracji Starówka. Poziom imprezy średni, jednak nie o to mi tu chodzi. Jak żaden inny lokal w Lidzbarku „Starówka” znakomicie sprawdza się w roli gospodarza małych kameralnych imprez. Zawsze uśmiechnięta buzia właściciela wzbudza sympatię, obsługa na najwyższym poziomie. Lokal ma duszę i zawsze z chęcią spędzę tam chwilkę przy kawie, czy „Warmiaku” (takie lokalne piwo). Polecam wszystkim.

Tak w skrócie to wyglądało. Ogrom organizacji takiej imprezy jak zwykle spada na nasz LDK. Podsłuchałem, że było około 150 osób, które przyjechały w roli wykonawców, wraz z towarzystwem (menadżerowie, impresaria, itp). Pani Jola Adamczyk stanęła na wysokości zadania i wraz ze swymi pracownikami dopięła wszystko na przysłowiowy ostatni guzik. Tym bardziej profesjonalnie pani dyrektor to wyszło, że nie wygłosiła ani  jednego ze swych słynnych przemówień. Gratulacje.

Nie ma gratulacji dla jurorów turnieju o „Złotą Szpilkę”. Nie tylko moim zdaniem werdykt niesprawiedliwy. Wśród znajomych i kabareciarzy wywołał on zdumienie. Pan Sitek, zaoferował publiczności humor ordynarny, wymuszony aktorski uśmiech widać ujął jurorów (być może lepiej będzie prezentować się w telewizji od pozostałych). Ich decyzja, nie będę podważał. Choć moim zdaniem, przez takie wyroki, poziom spada i dobre kabarety zrażają się do przyjazdu w następnych latach.

Sama impreza jako całość, wydaje się chylić ku upadkowi. Wyrosła bardzo silna konkurencja w innych miastach. Tam mają o niebo lepsze warunku, zadaszone amfiteatry, dużo większą widownię. Nie zdziwiłbym się, że pewnego dnia telewizja polska, machnie ręką na zapyziały Lidzbark i przeniesie się z imprezą np. do Ostródy. Pilny remont amfiteatru wydaje się konieczny. Powiększenie go, kosztem zasypania części fosy. Zadaszenie, choć tylko na czas imprezy wydaje się koniecznością. Alternatywą może być przeniesienie imprezy w inne miejsce. Proponuję okolice term warmińskich, tam będzie baza i hotelowa i gastronomiczna. Miejsca do woli. Inną lokalizacją może być jezioro Wielochowskie.  Coś w stylu pikniku w Mrągowie. Coś trzeba robić, abyśmy nie zginęli całkowicie ze świadomości Polaków. Może termy nas uratują? Samo w sobie to już kabaret.

 Posted by at 8:35 pm
sie 202012
 

UWAGA BARDZO DŁUGIE! TYLKO DLA CIERPLIWYCH!

Czasami czuję się jak jakiś imprezowicz. Wydarzeń, na których warto być, jest bez liku. Na wszystkich chciałbym być, więc gdzie tu jeszcze znaleźć czas na pisanie o nich? Żeby coś sensownego napisać, trzeba poświęcić temu około 2-3 godzin na artykuł. Ja niestety nie mam aż tyle czasu, więc klepię, co mi tam przyjdzie do głowy, bez większego ładu i składu. Trudno, fani mojej twórczości pocierpią razem ze mną.

Zacznę od podziękowań. Strona naszlidzbark.pl miała od chwili swego powstania już ponad 80 tyś odsłon. Licznik odsłon, jaki tam się znajduje wstawiłem kilka miesięcy po uruchomieniu strony. Nie spodziewałem się takiej popularności. Nie wstydzę się pokazywać ruchu na stronie, nie mam czego. Nie ma tam komercji, reklam itp. Jeszcze milszym zaskoczeniem jest popularność, jaką zdobyła moja galeria zdjęć. Na podstawie ruchu generowanego przez serwer (logi wewnętrzne) szacuję, iż oglądano moje zdjęcia ponad 1 mln razy! Licznik, jaki znajduje się w galerii niestety nie uwzględnia przeglądania zdjęć w trybie „shadowbox”, czyli kolejne zdjęcia przewijają się po kolei. Licznik ten rejestruje kliknięcia na konkretne zdjęcie, bez powiększania go i dalej oglądania w wyżej wymienionym trybie. Dla mnie to powód do dumy, nie mogę się wypowiadać co do wartości artystycznych galerii, ale wielu osobom się podoba. Więc jestem zadowolony.

Po tym przydługim wstępie, czas popisać o Dniach Lidzbarka (uwaga: będzie nudno, jeszcze bardziej niż jest teraz). Tak na gorąco, zaraz po imprezie wiele mam do napisania, później już pamięć robi figla i pozostają w niej tylko wrażenia (taki Alzheimer u mnie jest). Chronologicznie rzecz ujmując  Dni zaczęły się od spektaklu teatralnego „Miłość Ci wszystko wybaczy” stowarzyszenia T-Art. z Milanówka. Bardzo profesjonalne wykonanie, sztuka o miłości z głębokim przesłaniem politycznym. Taki współczesny moralitet na wzór „Dziadów” Mickiewicza. O władzy, chciwości i opłakanych skutkach despotyzmu, jaki obecnie panuje w naszym kraju. To moja interpretacja, można się z nią nie zgadzać. Można. Swoją drogą, szczere ukłony dla aktorek i aktorów za trud przygotowania spektaklu. Ten, kto nie uczestniczył nigdy w organizacji czegoś podobnego ten nie wie, ile to pracy i czasu trzeba. Bardzo mi się podobało.TUTAJ zdjęcia ze spektaklu

Następnym punktem programu był fantastyczny koncert Siergieja Kriuczkova z zespołem  Riverboat Jazz Ramblers. Spornym może się wydawać wchłonięcie wieczoru jazzowego w święto miasta, ale jak wiadomo budżet miasta biedny, więc dwie pieczenie na jednym ogniu można było upiec. Głos Siergieja urzeka, jakbym słuchał Louisa Armstronga. Niezwykłe wykonanie piosenki „What a wonderful world” zaczarowało mnie na chwilę. Kriuczkov przeniósł mnie magicznie gdzieś do Nowego Orleanu czy Harlemu, w czasy, kiedy powstawały legendy muzyczne na miarę Armstronga czy Bena E. Kinga. Impresario Siergieja Kriuczkowa pani Wiesia Marszałek, powiedziała mi, że niektórzy ludzie słuchając po raz pierwszy płyty z jego nagraniem, przekonani są że śpiewa na niej Armstrong. Był to jeden z najlepszych wykonawców goszczących pod namiotem przy Wysokiej Bramie.
Tutaj zdjęcia z koncertu
Później na amfiteatrze była wideoteka „HITY NA EKRANIE”, prowadził niezawodny w takich sytuacjach  DVJ Worek wraz z  DVJ Matson-em. Mnie tam nie było, choć słyszałem, że było ciekawie. Cóż, starość nie radość. Pora późna dość już była, więc udałem się na spoczynek. Ciepłe kapcie i fotel bujany wygrały z dyskoteką;).

Następnego dnia od rana było pływanie nad jeziorem Wielochowskim. OSiR zorganizował tradycyjny już maraton pływacki z okazji Dni Lidzbarka. Pomysłodawczynią była pewna pani, której nazwiska wymienić nie mogę. Mogę się tej pani narazić w jakiś sposób i dostać potem zaproszenie na ulicę Warmińską do takiego dużego budynku. Pogoda nie sprzyjała, zgłosiło się 17-tu zawodników. Jeden nie dopłynął (tzn. żyje, opadł z sił i wrócił motorówką). Nad bezpieczeństwem czuwała łódź motorowa, płetwonurek i kilka kajaków. Nie ma się do czego przyczepić Maraton był (wazelina) dobrym pomysłem. Pozwala wykazać się dobrym pływakom przed szerszą publicznością. Mam nadzieję, że znajdzie się więcej sponsorów (/wazelina). Maraton pływacki  TUTAJ ZDJĘCIA

Turniej tenisa ziemnego przerósł organizatorów. Nikt się nie spodziewał tylu chętnych. Każdy chciał naśladować Radwańską. Zawody bardzo potrzebne, ale niestety nieudolnie zorganizowane pod względem ilości kortów do gry. Ostatecznie o ile dobrze pamiętam zawody zakończyły się późnym popołudniem przy zerowej publiczności. Nie można mieć do nikogo pretensji, nikt też nie wysiedziałby 8-10 godzin, oglądając zawodników, co to ledwo piłkę potrafią uderzyć. O sensownej grze nie wspominając.  Wujek Dobra Rada informuje, że następnym razem, należy kilka dni – tygodni wcześniej zorganizować eliminacje do takiego turnieju. Tak, aby w tym konkretnym dniu grać już 1/8 finału, lub nawet ćwierćfinał. Finalistka turnieju kobiecego moim zdaniem bardzo podobna do Agnieszki Radwańskiej. Gratulacje zwycięzcom, a ekipie sędziowskiej wytrwałości.Kilka zdjęć z tenisa tutaj

Popołudnie już było nudnawe. Śpiewała Anna Leszońska z Kanady. Głos bardzo dobry, wyćwiczony. W tym samym czasie trwały warsztaty malowania na jedwabiu. Potem disco-polo w wykonaniu DUO DANCE. Dla mnie to policzek w kulturę naszą lokalną. Choć może to właśnie było na miejscu? Taka kultura jak poziom zespołu. Cóż, słuchających było bez liku. Ja nie marnowałem na nich czasu.

Kolejnym policzkiem wymierzonym w kulturę był koncert fortepianowy Michała Brulińskiego. Spokojnie, on grał z pasją i przykładał się do tego, co robił. Reprezentował przyzwoity poziom artystyczny. Niestety inaczej to odbierali ludzie w okolicach namiotu. Czasami gwar inteligentnych rozmów zakropionych piwem, zagłuszał muzykę tego „fortepianisty”. Dla mnie to wstyd, tak potraktować gościa z Milanówka. Cóż, może Urząd Miasta przecenia muzyczną duszę swoich mieszkańców? Może ona jakaś pusta jest i aby coś zadźwięczało, potrzebna jest solidna porcja piwa?

W tle były wystawy malarskie, fotografii, słynnych jedwabi z których słynie Milanówek. Muszę coś o fotografii napisać i wystawie. Nic niezwykłego nie zobaczyłem na nich, uderzyła mnie natomiast jakość ich wydruku. Arcydzieło foto-labu. Naszym miejscowym labom taki  poziom nieosiągalny.

Wieczorkiem gwiazda FEEL i jako suport Marcin Kindla. Nie było się do czego przyczepić, więc nie ma o czym pisać. Koncert był bardzo dobrze zorganizowany. Publika nie tak liczna jak na Eneju, było miejsce żeby potańczyć nawet pod sceną. Brawa za organizację.Zdjęcia z koncertu TUTAJ

 

Ostatni dzień obchodów Dni Lidzbarka (bez sensu składnia), rozpoczął się mszą świętą. No tam mnie raczej nie zobaczycie. Nie jestem katolikiem, więc takie rzeczy mnie nie interesują. Choć słyszałem, że większość mieszkańców naszego miasta to katolicy. Zastanawiam się więc, dlaczego to chodzą na zakupy w niedzielę? No, ale o tym kiedyś Potem były zawody strzeleckie, zorganizowane przez coraz prężniej działający klub strzelecki (nie wiem jak tam oni się nazywają dokładnie). Wykonują dobrą robotę, umożliwiają oswojenie się z bronią. Można strzelać zarówno z pistoletu jak też z broni długiej. Z moich obserwacji wynika, że zawsze gotowi zorganizować zawody strzeleckie wraz z instruktarzem i odpowiednim szkoleniem . Zgrana grupa odpowiedzialnych i sympatycznych ludzi. Polecam. Tutaj bez zdjęć. Choć chciałbym sfotografować kulę w locie, najlepiej jak przebija jakiś owoc.

Przejdę teraz do najważniejszego punktu obchodów Dni Lidzbarka, czyli uroczystej sesji Rady Miasta. Bez niej nie dowiedzielibyśmy się o bardzo wielu istotnych sprawach dotyczących naszego miasta. Skąd miałbym wiedzieć, że wszystkie uchwały podjęte przez Radę Miasta służyły mieszkańcom Lidzbarka, dzięki nim miasto wspaniale się rozwija, a ludziom żyje się dostatniej. To przecież oczywiste. Można się tu posłużyć nawet przykładem, oto zwykły obywatel Lidzbarka Warmińskiego Artur Wajs zarobił w 2010 roku około 150 tysięcy złotych. Jednak już rok później jego roczny dochód wzrósł do ponad 213 tysięcy złotych. Czyli przez rok zwiększył się o 63 tysiące złotych. To dowodzi, że mieszkańcom z roku na rok, żyje się lepiej i zarabiają coraz więcej. Ów przykładowy lidzbarczanin jeździ samochodem za 18 tysięcy złotych. Co dziwne, wartość samochodu nie spada z roku na rok, ciągle pozostaje na tym samym poziomie. Sądząc po marce pojazdu i jego cenie, wyszło mi że to rocznik 2005. Oj, to nie świadczy dobrze , należy jak najszybciej zmienić na nowszy, aby nie zakłócać obrazu dostatniego mieszkańca. Źle to wypada na tle tych wszystkich pozostałych aut, jakie można spotkać na mieście. Mam nadzieję, że w 2012 roku, przykładowy mieszkaniec zarobi co najmniej 270 tysięcy. Tak wskazuje proporcjonalna tendencja wzrostowa. Jeśli będzie inaczej, to odpukać może zaniżyć średnią kwotę zarobków w Lidzbarku. Tutaj kilka zdjęć z posiedzenia Rady Miasta

Z sesji wyszedłem naładowany pozytywną energią, aż chce się żyć po wysłuchaniu przemówienia Burmistrza. Mieszkanie w tym mieście wydaje mi się czymś wspaniałym, jakbym wygrał na loterii. Nawet wszechobecne dziury w drogach mniej mi teraz dokuczają, a smród w okolicach ulic Dębowej i Orneckiej wydaje się bardziej znośny. Dużo było tych pozytywnych zastrzyków energii, ale z powodu wzruszenia nie jestem w stanie teraz o tym pisać . To pozostawię sobie na później, kiedy przyjdą słotne dni. Wtedy myśl o wspaniałych dokonaniach teamu z ulicy Świętochowskiego ogrzeje mnie wewnętrznie, w domu będzie wtedy już zimno, bo węgla nie ma za co kupić.

Tak uraczony dobrym słowem, udałem się na deptak, opanowany przez wojsko. Była fajna uroczystość, wojsko prezentowało się wyśmienicie. Pokazy technik walki wręcz bardzo się podobały. Jednak za długo to wszystko trwało, przemówienia, bla, bla, bla. Więcej dynamiki proszę wojska. Panie pułkowniku, pan chyba nie zależy od lokalnych układów. Niech pan nie pozwala na manipulacje polityczne swoim wojskiem. Macie szacunek wśród mieszkańców dlatego, że nie widać was razem na mównicy z lokalnym aparatem politycznym. Oby to było ostatni raz (oczywiście nie dotyczy to tych pokazów). Grochówka była, ale nie dla wszystkich chętnych starczyło, coś słyszałem, że sponsorował ją burmistrz, a wojsko gotowało. To wiele wyjaśnia. Pokazy sprzętu wojskowego, liczne konkursy dla dzieciaków przyciągają i edukują młodych. To dobry kierunek. Tu zdjęcia z pokazów wojskowych

Dalsze wydarzenia pominę, takie jak występ zespołu „Partita”. Nie w moim guście. Choć jestem już bardzo stary. Być może byli zaproszeni na obchody 704-tej rocznicy nadania praw miejskich, bo jako młodzi ludzie śpiewali na tej uroczystości kiedy biskup Eberhard z Nysy je nadawał. Bardzo dobrze zaprezentowali się tancerze z Kaliningradu, pokazali klasę.

Wieczorkiem był fajny mecz na stadionie. Powiat zmierzył się z miastem. Wygrali wysoko zawodnicy reprezentujący Powiat 7:2. W międzyczasie popadało mocno, ale to dobrze. Zawodnicy ledwo już biegali, a taki prysznic nadał im młodzieńczego wigoru. Na uwagę zasługują bardzo aktywne panie kibicujące zawodnikom z drużyny powiatu. To był 12 zawodnik na boisku i zapewne przechyliło to szale zwycięstwa. Premia nie ominie.

Zdjęcia z meczu są TUTAJ

 

Na zakończenie Dni Lidzbarka, Ola Jaworska przygotowała przedstawienie teatralne „Manekiny”. Czyli nie sztuczne ognie i dyskoteka z piwem, a kultura. W tym kierunku idzie miasto i bardzo dobrze. Temu wydarzeniu być może poświęcę oddzielny artykuł. Było wyjątkowe. Tutaj zdjęcia

 

 

Tak zakończyło się świętowanie, ja tam byłem kilka piw wypiłem;) Na grochówkę niestety nie załapałem się. Lecz to nic, ważne że jest coraz piękniej, a ludziom żyje się dostatniej. Na cześć Rady Miasta gromkie Hura!

 Posted by at 10:10 pm
sie 192012
 

Tyle ciekawych imprez i koncertów odbywa się ostatnio w naszym mieście, warto uwiecznić je na fotografii. Rośnie popularność sprzętu fotograficznego, zwiększa się więc ilość osób próbujących swoich sił w niełatwej sztuce fotografii koncertowej. Właśnie dla nich poświęcam ten króciutki tekst. Powstał on pod wpływem zaobserwowanych zachowań wybranych osób trzymających w swych dłoniach coś na kształt aparatu fotograficznego, jak też uwag z jakimi podzieliły się ze mną osoby z widowni.

Przedstawię to w kilku punktach ilustrując przykładami z życia wziętymi . Ten sposób jest najlepszy, aby dotrzeć nawet do najbardziej niereformowalnych osobników, którzy swą przygodę z fotografią zaczęli na wiejskich weselach i tak im już zostało.

Przykład pierwszy:

Czymże jest scena? Służy ona głównie wykonawcom, tak aby widzowie z dalszych miejsc mieli szansę  coś zobaczyć. Scena nadaje nieco powagi, respektu, oddziela widownię od aktorów, muzyków, tak aby wiadomym było kto jest kto. Jak widać na zdjęciu, scena nie zawsze bywa przeznaczona tylko dla wykonawców. Panie i Panowie, nie wypada przesiadywać na scenie. To oznaka braku obycia i po prostu obciach. Dopuszcza się wejście na chwilkę na schodki, pstryk i nas nie ma.

 

Przykład drugi:

Można połączyć z przykładem pierwszym, ale wtedy poradnik nie byłby tak obszerny;), warto to rozbić na kolejny podpunkt.Jeśli na scenie znajdują się jakiekolwiek instrumenty muzyczne, nie ważmy się do nich nawet zbliżać. Muzycy traktują je poważniej niż swoje dzieci;). Otaczają je czcią i miłością. Sam instrument jest więc świętością i wara postronnym od niego. Kto tego nie wie, nie powinien wchodzić na jakąkolwiek salę muzyczną. Panie i Panowie, absolutnie nie wolno zbliżać się do instrumentów pozostawionych na scenie przez muzyków! Szczególnie, dreptanie koło nich i wciskanie się pomiędzy nie. To świętokradztwo. Pomyślmy, zostawiliśmy swą najcenniejszą lustrzankę z najdroższym obiektywem na scenie. Teraz widzimy jak ktoś sobie chodzi nad nimi, stawia kroki o milimetry od naszego drogocennego sprzętu. Tak się nie robi!

Punkt trzeci:

Być może jeden z najważniejszych. Okazujmy szacunek dla innych ludzi, szczególnie dla widzów. Tak się dziwnie składa, że muzycy jazzowi raczej nie grają dla pieniędzy. Wg mnie grają dla przyjemności.  Dla Lidzbarczan jest to muzyka niszowa. Więc prawie każda z osób na widowni, przyszła słuchać i oglądać muzyków celowo, bo interesuje się jazzem. Z pewnością nikt nie przyszedł podziwiać czterech liter pana fotografa wypiętych w swoją stronę. Tak się nie robi! Są oczywiście sytuacje, kiedy trzeba stanąć pomiędzy sceną a widzem. Wtedy należy się upewnić, czy aby nikomu nie zasłaniamy. Jeśli tak jest faktycznie, należy przeprosić, zrobić pstryk i znikać jak najszybciej. Inne postępowanie jest naganne i wystawia złe świadectwo o fotografującym, włącznie z wystawaniem słomy z butów. Dla średnio wtajemniczonych, na przykładowej ilustracji zaznaczyłem widza strzałką.

przykład czwarty:

Nigdy, przenigdy nie używamy lampy błyskowej skierowanej w stronę wykonawców na scenie. Również absolutnie zabronione (zabrania dobre wychowanie) jest używanie lampy błyskowej skierowanej w stronę widowni, podczas kiedy wygaszone jest na niej światło. Proponuję dla takiego osobnika z lampą, aby sobie sam błysnął po oczach w ciemnym pokoju. Efekt jest podobny. Dopuszcza się używanie flesza na scenie, podczas bardzo dynamicznego oświetlenia, kiedy to nasz błysk „zginie w tłumie”. Dobrym przykładem był znakomity występ Grupy Mocarta. Tam ktoś bezczelnie właził na scenę i robił im zdjęcia z fleszem. Myślałem że spalę się ze wstydu. Muzycy mogli pomyśleć sobie, że jeśli LDK dopuszcza takich ludzi do wchodzenia na scenę i błyskania po oczach to coś z nim nie tak chyba. Po prostu wiocha.

Na zakończenie kilka dodatkowych rad i uwag, to nic, że się powtarzam.

Kiedy będziesz już pod sceną staraj się pamiętać, że nie jesteś sam. Inni fotografowie również pracują nad tym, aby uchwycić kluczowe momenty. Jeśli będziesz zasłaniał swoją sylwetką widok raczej nie wzbudzisz sympatii fanów ani innych fotografów. Nie stój jak tyczka centralnie przed sceną lub na niej. Staraj się być jak najmniej widoczny. Dobry fotograf jest prawie niedostrzegalny dla publiczności. Nie klap lustrem komuś nad uchem. No i co najważniejsze, to nie Ty jesteś gwiazdą wieczoru. Nie Ciebie przyszli oglądać widzowie. Pamiętaj o tym.

 Posted by at 9:40 pm
sie 192012
 

Dziennik „Nasz Lidzbark” wpisany do rejestru dzienników i czasopism 15 marca 2013 roku pod pozycją „841″.

Siedziba redakcji:

11-100 Lidzbark Warmiński, ul. Bema 34

Redaktor Naczelny: Andrzej Pieślak   

e-mail redakcji:  redakcja@naszlidzbark.pl

 

Wydawca: Andrzej Pieślak

e-mail: pieslak2@wp.pl

Darowizny na rzecz NL tylko osobiście lub pocztą

 

 

 Posted by at 11:53 am
sie 052012
 

O Leszku Możdżer, usłyszałem po raz pierwszy podczas wieczorów jazzowych. W mojej świadomości po prostu nie istniał wcześniej. Wychodzi na to że jestem wieśniakiem, skoro nie wiedziałem że to taka muzyczna sława. Trudno. Teraz już jestem wyedukowany i wiem, że trzeba klaskać jak on gra. Tak wypada wśród ludzi kulturalnych, do których od tej soboty i ja się zaliczam. W końcu byłem na tym niesamowitym koncercie. Grać to on potrafi, nie można tego nie zauważyć. Grał bardzo emocjonalnie, zauważyłem że wtedy nie istniał dla niego świat zewnętrzny. Liczyła się tylko muzyka i jej przekaz. Człowiek ten, jak na światową sławę bardzo skromny i sympatyczny. Taki normalny, odwzajemniał uśmiech, podawał dłoń do przywitania i rozdawał autografy. Co do samej muzyki, to trzeba ją lubić w wykonaniu Leszka. Jest bardzo specyficzna i nie każdemu musi się podobać. Mi średnio przypadła do gustu, zaimponował jednak techniką jaką dysponuje. Potrafił grać jednocześnie dwa różne utwory. Lewą ręką grał jeden, a prawą drugi. Do tego potrzebny jest geniusz.

Frekwencja była rekordowa, Ewa Bem powinna się wstydzić. Dla mnie znana i ceniona piosenkarka nie zdołała przebić muzyka o którym nigdy wcześniej nie słyszałem. Może to taka moda? Być może za 20 lat, nikt nie będzie pamiętał Możdżera, jednak jestem pewny że o Ewie się nie zapomni. Jeśli jest naprawdę taki dobry, to się obroni po latach.

Okoliczne stoliki, aż wrzały od wesołych rozmów i dyskusji. Mimo, że organizator umieścił na nich apel o zachowanie ciszy podczas koncertu. Cóż, nie należało się spodziewać innej reakcji. Ludzie odpoczywali sobie przy smacznym jedzeniu i chłodnym piwku, mając w nosie kto tam gra i po co. Ich to nie interesowało i moim zdaniem słusznie (choć z przyzwoitości mogli nieco ciszej się zachowywać). Zupełnie niepotrzebnie zamknięto przejście pod Wysoką Bramą. Chciałbym zapytać po co? Czy występ tego artysty musi się odciskać piętnem na osobach zupełnie nie zainteresowanych jego muzyką? Nie dajmy się zwariować.

 

Zdjęcia są w galerii link poniżej.
O tutaj właśnie

 Posted by at 9:21 am