Dzisiaj uroczyście otwarto halę sportową przy ul. Bartoszyckiej. Sama hala wykonana z blachy falistej, na drewnianej konstrukcji większego wrażenia nie robi. Nie wyróżnia się architektonicznie jak Oranżeria, bo i po co? Ma zaspakajać potrzeby mieszkańców w zakresie uprawiania sportu, bowiem jak powiedział dzisiaj Burmistrz – nasze miasto obrało kierunek rozwoju nastawiony na turystykę i sport. Zastosowane w obiekcie podłoże jest typowe do grania w tenisa ziemnego łącznie z rozrysowaniem linii. Wysokość hali, a raczej podwieszonej infrastruktury technicznej, nie pozwala na swobodną grę w siatkówkę, przeszkodą jest także antypoślizgowe podłoże (wyklucza widowiskowe „pady”). Na wolnym powietrzu obok hali znajdują się korty ziemne do gry w tenisa oraz siłownia zewnętrzna.
Kamera monitoringu na hali sportowej. Przykład partackiego montażu okablowania.
Jeśli hala sportowa została tak „starannie” wykonana jak monitoring na niej zamontowany, to gratulujemy wykonawcy i urzędnikom odbierającym obiekt. Całość wraz z infrastrukturą kosztowała nieco ponad 6 mln zł – chwalił się Burmistrz Wiśniowski. Nigdy w znanej redakcji historii samorządu nie podano przy tej okazji kosztów utrzymania danego obiektu, jego eksploatacji i jaki to może mieć związek z przyszłymi stawkami podatków lokalnych w tym cen wody i odprowadzania ścieków (część opłaty za wodę i ścieki stanowi podatek). Obiekty w tym sportowe same się nie utrzymają.
O samej uroczystości
Mimo niewielkiej rangi obiektu, na jego otwarcie przybyły prawdziwe tłumy. Jeden z mówców podziękował wszystkim za liczne przybycie. Cóż mieli robić? Odmówić platformianym szefom przecież nie mogli. Przy tego typu imprezach frekwencja nie może pozostawać kwestią przypadku. Najliczniejszą grupę stanowili spędzeni z terenu samorządowcy. Zaraz po nich rodzice dzieci dających taneczne i sportowe popisy. Schemat zaczerpnięty z PRL-u do dzisiaj sprawdza się znakomicie. Być może nieświadomi niczego opiekunowie maluchów zgadzają się na występy ich podopiecznych na tego rodzaju imprezach samouwielbienia partyjnego. Być może w jakimś sensie nie mają innego wyjścia, bo są zależni finansowo od władz samorządowych. Tego nie wiemy, lecz jedno jest pewne – przyciągnięcie dzieci, przyciąga rodziców, a o frekwencję przecież chodzi. Gdyby nie dyscyplina partyjna, pies z kulawą noga nie zaglądnąłby dzisiaj do tej hali, bo i po co?
Nie obyło się bez miłych niespodzianek. Pierwszą z nich sprawił poseł Protas Jacek, rezygnując z zabrania głosu i to mimo usilnych starań prowadzącego uroczystość Bartłomieja Zdanowicza. Nawet milczenie posła Protasa zostało nagrodzone brawami przez licznie zgromadzony platformiany beton. Można zaryzykować tezę, iż klaskanie po usłyszeniu słów „Jacek Protas” (niezależnie od okoliczności) stanowi klasyczny odruch Pawłowa, przez lata ćwiczony w samorządach. Nawiązując do słynnego stwierdzenia Churchill-a „Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym” – dzisiaj, dzięki milczeniu posła wszyscy zaoszczędzili masę czasu. Jeszcze większą niespodzianką była nieobecność posła Protasa przy uroczystym przecinaniu wstęgi. Prowadzący wywoływał posła, lecz ten zachował niewzruszoną postawę. Wesoła ferajna samorządowców, budowlańca i księdza w końcu zrobiła „ciach ciach” bez poselskiej pomocy. Czy może to oznaczać skłócenie wewnątrz samego PO, czy też uroczyste otwarcie hali zrobionej z blachy falistej to zbytnia ujma na godności, bądź co bądź posła na Sejm RP?
Najprzyjemniejszym akcentem tego uroczystego dnia była pyszna grochówka serwowana tuż przed wejściem do hali sportowej.