Po latach walki NaszLidzbark o jawność wydatkowania publicznych funduszy, Burmistrz Wiśniowski zarządził wprowadzenie Centralnego Rejestru Umów. Każdy kogo interesuje na co i komu wypłacane są pieniądze mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego może to sprawdzić na stronie Biuletynu Informacji Publicznej (TUTAJ). Burmistrz Wiśniowski zgodnie z prawem podaje z kim zawarto umowę z imienia i nazwiska, przedmiot umowy oraz jakiej kwoty dotyczy. Warto od czasu do czasu odwiedzić tę stronę i skontrolować jak Burmistrz wydaje nasze pieniądze przy okazji ocenić pośrednio oceniając jego pracę (przynajmniej w zakresie zawieranych umów). Centralny Rejestr Umów to także odciążenie od pracy urzędników – od czasu jego wprowadzenia nie trzeba każdemu wnioskodawcy odpowiadać na żądanie informacji publicznej. Ona po prostu jest w internecie i co najwyżej wskazać do niej link wnioskodawcy. Im więcej urząd umieszcza informacji o swojej pracy w internecie, tym łatwiej się żyje urzędnikom. Przy okazji podnosi się prestiż urzędu – transparentność jest gwarancją uczciwości. To tyle przydługiego wstępu.
Dobre bo … niemieckie czyli lokalny patriotyzm Burmistrza Wiśniowskiego
Jedna z zawartych przez włodarza miasta umów, dotyczy umieszczania w gazecie lidzbarskiej informacji na temat imprez „ Festiwal Sera, Dni Lidzbarka Warmińskiego oraz Dni Pszczelarza”. Tak, o tych wydarzeniach pisze prasa, mówi Radio Olsztyn nie dlatego, że bije z nich prestiż ale dlatego, że Burmistrz im za to płaci naszymi pieniędzmi. W zasadzie z każdej nikomu nie potrzebnej imprezy można zrobić festiwal, nawet z maratonu poklepywania się po plecach. Niemiecki właściciel Gazety Lidzbarskiej otrzymał dokładnie 36.750,00zł za reklamowanie tychże imprez, zapłaciliśmy My – mieszkańcy Lidzbarka Warmińskiego. Można zadać sobie pytanie, czy należy wspierać niemieckiego właściciela gazety publicznymi pieniędzmi, które to My Polacy wypracowujemy? Poziom samego pisma GL zasłońmy całunem milczenia. Z informacji od właścicieli sklepów wynika, iż większość nakładu wraca do wydawcy. Twierdzą, że GL nie porusza istotnych spraw mieszkańców, nie interesuje się sprawami ważnymi dla życia miasta itp. Z czego więc utrzymuje się to prywatne wydawnictwo? Jednym z filarów są właśnie publiczne pieniądze. Czy rozdawnictwo pieniędzy na polskojęzyczną gazetę, realizującą niemiecką rację stanu jest zasadne? Wątpię. Wstydem jest, że w zasadzie cały region Warmii i Mazur nie posiada swojej polskiej gazety, tygodnia lub miesięcznika. Czyż nie rozsądniej byłoby przeznaczyć prawie 40 tys zł np. na sfinansowanie 12 wydań NaszLidzbark drukiem, obejmującego zasięgiem cały powiat i w dodatku rozdawany bezpłatnie? Kiedy ukazywały się pierwsze wydania NL drukiem w nakładzie 2 tys egzemplarzy, ludzie rozchwytywali pismo na pniu. Jeden pożyczał drugiemu, jedno pismo było czytane przez kilka osób. To jasny dowód na potrzebę istnienia takiej gazety, praktycznie bez zwrotów do wydawcy.
Magiczny czarodziej ze Starostwa
Kolejna umowa warta zainteresowania dotyczy udzielania pomocy prawnej rodzinom z problemem alkoholowym oraz osobom doświadczającym przemocy w rodzinie. Pomocy prawnej zgodnie z umową udziela Przewodniczący Rady Powiatu, świeżo upieczony radca prawny Leszek Sierputowicz. Za wyżej wspomniane usługi zainkasował 8.500,00 zł z publicznej kasy. Należy wspomnieć o błyskawicznej karierze pana Sierputowicza – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (najpewniej trzymanej przez Starostę Harhaja Jana). Od wielu lat pan Sierputowicz zasiada w Radzie Powiatu. Mówi się nawet, że jest z PiS-u, czyli partii opozycyjnej względem większości radnych powiatowych (bezwzględnie posłusznych szefowi powiatowego PO Janowi Harhajowi). Jednak czy w naszym mieście jest PiS? Na szczeblu samorządowym partia wodza narodu Jarosława Kaczyńskiego nie istnieje. Jest co prawda kilku aktywistów, przyznających się do członkostwa w tejże partii, ale policzyć ich można na palcach jednej ręki. Najbardziej z nich znany jest bohaterem tegoż akapitu (i tego poniżej).
Magia Starosty zadziałała 1 grudnia 2014 r., podczas I Sesji Rady Powiatu. Wybierano wówczas Przewodniczącego Rady Powiatu. Pan Starosta (przypominamy szef lokalnego PO) zgłasza na tę funkcję, pseudo „działacza” z pod znaku PiS, radnego Sierputowicza i jest to jedyna zgłoszona kandydatura (któż śmiałby zgłosić kogoś więcej). Rada w tajnym głosowaniu niemal jednogłośnie popiera kandydaturę (15 za, 1 wstrzymujący się, 1 przeciw). Radny już jako Przewodniczący Rady Powiatu podwaja swoją dietę (która była wg oświadczenia majątkowego jest jedynym źródłem dochodu pana Sierputowicza, w 2014 r. z tego tytułu otrzymał 12.562 zł). Niebywałe szczęście nie opuszcza radnego. Już w marcu 2015 r. pan Sierputowicz zdaje w końcu egzamin radcowski przed olsztyńską komisją egzaminacyjną Okręgowej Izby Radców Prawnych w Olsztynie. Po złożeniu ślubowania staje się pełnoprawnym radcą prawnym, nieco później otwiera kancelarię prawną. Wieloletnim członkiem komisji egzaminacyjnej jest nie kto inny jak osoba zatrudniona przez lidzbarskiego Starostę – pani Katarzyna Skrodzka-Sadowska (także kierownik szkolenia aplikantów). Pani Skrodzka-Sadowska jest także szefem całej Okręgowej Izby Radców Prawnych w Olsztynie, pełni funkcję Dziekana tejże instytucji. Pan Sierputowicz swój interes radcowski rozkręca dynamicznie uzyskując coraz to kolejne zlecenia – dzięki Centralnemu Rejestrowi Umów wiemy, że od gminy miejskiej. Panu radcy redakcja życzy wielu sukcesów zawodowych oraz dalszego umacniania pozycji Prawa i Sprawiedliwości w Lidzbarku Warmińskim.




