Witanie nowego roku tradycyjnie spędziliśmy z rodziną przy amfiteatrze. Odbywa się tam pokaz sztucznych ogni, a mieszkańcy wspólnie świętują sylwestra. Nigdy nie lubiłem imprez organizowanych w lokalach hotelowych, gdzie pośród hałaśliwej muzyki rodem z disco-polo, spoceni panowie rozbierają wzrokiem nie swoje kobiety. W tym roku, największe lidzbarskie hotele pękały w szwach, a zabawa karnawałowa trwała w najlepsze. Zastanawiają mnie parkingi zastawione do ostatniego miejsca, czyżby połowa z bawiących się gości nie spożyje ani kropli wiadomo czego? Raz w roku policja przymyka oko na takie sprawy i jest dobrze.
Byłem miło zaskoczony, jak wielu mieszkańców naszego miasta wybrało alejkę Kaczyńskiego, aby spędzić wspólnie kilkadziesiąt minut starego roku i z „hukiem” wejść w nowy. Niewątpliwie w tym roku padł rekord, jeśli chodzi o ilość przybyłych Lidzbarczan. Nie sądzę, aby ludzie byli jakoś szczególnie zmotywowani do przybycia nad amfiteatr. Wiele prawdy jest w tym, iż ci co pracują i mają z czego żyć, idą do lokali, a plebs i bezrobotni skazani są na imprezę pod chmurką. Oczywiście nie dotyczy do wszystkich, jeśli ktoś poczuł się urażony, to przepraszam. Dowodzi to tego, iż społeczność lokalna ulega coraz wyraźniejszemu podziałowi na biednych-roboli i ich panów w postaci aparatu partyjnego i ludzi z nim związanych. Lecz o tym będzie kiedy indziej.
Imprezę można rzec „uświetniła” obecność pana Artura Wajsa i Jana Harhaja, którzy złożyli przybyłym życzenia i wspólnie przy jednym mikrofonie odliczali czas do wybicia północy.
Było widać całe rodziny z małymi dzieciakami, młodzież wyznającą sobie miłość, jak też seniorów. Można było poczuć się bezpiecznie, gdyż sporo panów z ochrony czuwało nad imprezą.
W nowym roku, czekają mnie nowe wyzwania, głównie zawodowe. Życzę sobie aby wszystko mi wyszło jak planuję. To będzie bardzo ciekawy rok. Wam drodzy czytelnicy, też życzę, nie znam waszych marzeń, ale niech się spełnią.