sie 262012
 

Nie jestem dziennikarzem, nie posiadam umiejętności pisania artykułów czy felietonów. Nie należy więc oczekiwać w moich tekstach jakiejś głębszej logiki, czy poprawnej interpunkcji. Z języka polskiego ledwo miałem ocenę dostateczną na maturze, potem studia czysto techniczne (informatyka na WSiSiZ przy PAN w Warszawie) nie pogłębiły wiedzy z tego tajemniczego dla mnie języka. Więc nie mam za złe, kiedy czytelnicy wykpiwają styl mojego „dziennikarstwa”. Jednak nie wstydzę się swojej pisaniny. Daje mi ona taką odskocznię od życia codziennego, na godzinkę czy dwie przenoszę się do świata zarezerwowanego wyłącznie wielkim tego świata. Wydaje mi się przez krótką chwilkę że jestem znanym pisarzem i za jakiś czas dostanę nagrodę Pulitzera (ha, ha). Zapraszam wszystkie osoby krytykujące mnie do napisania własnego felietonu, artykułu i zamieszenie go na stronie. Bardzo chętnie zaczerpnę z ich tekstów wszystko co najlepsze w języku polskim, będzie to dla nie bardzo cenna nauczka. Wystarczy się zarejestrować jako użytkownik, wtedy można samodzielnie dodawać nowe wpisy do strony. Zapraszam do współpracy autorów.

Oj, znowu nie na temat zacząłem tę tanią pisaninę. Dawno temu, kiedy chodziłem jeszcze do szkoły podstawowej, zmuszano nas do chodzenia na tzw. Filharmonię (?). To była ciężka kara dla uczniów, słuchać jakichś tam dyrdymałów. Raz tylko było ciekawie, kiedy zaprezentowano nam muzykę elektroniczną. Do dzisiaj pamiętam, wielki głośnik basowy, przed którym usiadłem w pierwszym rzędzie. Niesamowite przeżycie jak dla mnie. Cała rzecz działa się w LDK-u. Już ówczesne władze partyjne uznały, że należy edukować dzieci od najmłodszych lat. Wtedy wydawało mi się to koszmarem, teraz uważam, że był to znakomity pomysł. Coś mi z tamtych lat zostało, obcowanie z orkiestrą czy kwartetem smyczkowym zasiało maleńkie ziarenko kultury muzycznej w mojej pustej głowie. Powinno ono się dobrze rozwinąć, w końcu miejsca w czaszce miałem pod dostatkiem, jednak tę pustkę zapełniła miłość do komputerów, kabelków i wszystkiego, co elektryczne. Zostało tam jeszcze wiele wolnej przestrzeni do wykorzystania. Powoli zapełnia się ona pociągiem do dziennikarstwa. Jednak tempo, w jakim to się dzieje, przypomina picie piwa przez pipetę.

Według mnie, zorganizowanie wieczorów jazzowych przypomina nieco tamtą wczesnoszkolną edukację muzyczną. Coś tam w głowach pozostanie tym, co mieli przyjemność słuchania tak wielu znakomitych wykonawców.  Nie samym chlebem człowiek żyje, więc nieomylna władza zafundowała pokarm też i dla duszy swoim poddanym. Miała ona ułatwione zadanie, bo to sami mieszkańcy sfinansowali tę imprezę. Przyjemne połączone z pożytecznym. Później będą powody do chwalenia się imprezą. Cały splendor spływa na burmistrza, zachowuje się on jakby to za swoje pieniądze wszystko sfinansował. Zupełnie zapomina, że nie jest osobą która wytwarza jakiekolwiek dobra konsumpcyjne. Jest beneficjentem podatkowym, jak i cała jego ferajna. Nieco pokory by się przydało. Sam pomysł zorganizowania wieczorów jazzowych jest bardzo dobry. Nie mam nic przeciwko nim. Odrobinę niefortunne miejsce wybrano dla tej imprezy. Zgiełk z pobliskiej pierogarni czasami skutecznie zagłuszał muzykę. Podobnie przeszkadzała dzieciarnia skacząca i biegająca pod namiotem. Panie i Panowie, to były koncerty, a nie plac zabaw. Tego niestety nie dało się wyedukować rodziców pod tym względem. Być może,  spotykając się z taką obcą dla siebie formą kultury, nie wiedzieli jak się zachować? Skąd mogli wiedzieć, że nie powinno się pozwolić dzieciom zakłócać koncertu? Może na to kiedyś jeszcze przyjdzie czas.

Co do zaproszonych wykonawców, jazz ma niejedno oblicze. Zespoły i wykonawcy zaprezentowali cały przekrój muzyczny gatunku. Byli bardziej i mniej znani muzycy. Spośród 14-tu wieczorów jazzowych najbardziej podobał mi się występ Ewy Bem, „Retro Funk”, „Siergiej Kriuczkov & Riverboat Jazz Ramblers” i „Atom String Quartet”. Najbardziej znaną i rozpoznawalną postacią była oczywiście Ewa Bem. Ikona polskiego jazzu, znakomita piosenkarka, karierę rozpoczęła w czasach, kiedy większości słuchających jej występu  lidzbarczan nie było jeszcze na świecie. Wystąpiła też w kilku filmach, między innymi w kultowym „Miś” Stanisława Barei. Znana i ceniona jest w całym świecie muzycznym.

Pośród pozostałych wykonawców, na uwagę zasłużyli Paweł Kaczmarczyk i Jorgos Skolias, którzy specjalnie na ten koncert połączyli swe muzyczne talenty. Wspomnieć należy też o mniej znanych, takich jak Piotr Filipowicz z zespołem, którzy znakomicie zagrali własne aranżacje muzyki Michela Jacksona, czy też Leszek Możdżer grający ciekawie na fortepianie.

Występ Pawła Kaczmarczyka był koncertem zamykającym pierwsze wieczory jazzowe w Lidzbarku Warmińskim. Mam nadzieję, że w przyszłym roku Burmistrz (obecny czy też nowy, słyszałem że szykuje się referendum za odwołaniem obecnego) będzie kontynuował ten pomysł dalej. Tylko lokalizacja imprezy koniecznie powinna być zmieniona.

Byłem na wszystkich koncertach z cyklu „Lidzbarskie Wieczory Jazzowe”, na dowód tego mogę przedstawić zdjęcia ze wszystkich koncertów, są TUTAJ

 Posted by at 6:29 pm
sie 062012
 

W sporcie dzieje się coraz więcej. Prawie nie wyrabiam się z czasem, żeby wszystko uchwycić w obiektywie. Muszę jeszcze coś zarobić, aby mieć z czego żyć. Może ktoś mnie zatrudni jako fotografa? Jakaś gazeta lub urząd? Połączyłbym przyjemne z pożytecznym.

Tymczasem wrzucam do galerii zdjęć relację z zawodów w skokach przez przeszkody. Skakały nie tylko konie „który wyżej”, ale też jeźdźcy wraz z nimi. Więc konkurs „potęga skoku” polega na tym że startuje w nim para zawodników. Komicznie wyglądałyby konie bez jeźdźców skaczące sobie po trawie (jak z kreskówki) ;).

Zawody ciekawe dla wytrwałych kibiców. Dla mnie nieco długawe, 5 godzin to trochę za dużo. Lubię ten sport, lubię konie. W przyszłości, organizatorzy mogliby na plakatach wpisywać orientacyjne godziny rozpoczęcia poszczególnych konkurencji.

 

Zdjęcia w mojej galerii, dla zainteresowanych TUTAJ

 Posted by at 12:45 pm
sie 052012
 

O Leszku Możdżer, usłyszałem po raz pierwszy podczas wieczorów jazzowych. W mojej świadomości po prostu nie istniał wcześniej. Wychodzi na to że jestem wieśniakiem, skoro nie wiedziałem że to taka muzyczna sława. Trudno. Teraz już jestem wyedukowany i wiem, że trzeba klaskać jak on gra. Tak wypada wśród ludzi kulturalnych, do których od tej soboty i ja się zaliczam. W końcu byłem na tym niesamowitym koncercie. Grać to on potrafi, nie można tego nie zauważyć. Grał bardzo emocjonalnie, zauważyłem że wtedy nie istniał dla niego świat zewnętrzny. Liczyła się tylko muzyka i jej przekaz. Człowiek ten, jak na światową sławę bardzo skromny i sympatyczny. Taki normalny, odwzajemniał uśmiech, podawał dłoń do przywitania i rozdawał autografy. Co do samej muzyki, to trzeba ją lubić w wykonaniu Leszka. Jest bardzo specyficzna i nie każdemu musi się podobać. Mi średnio przypadła do gustu, zaimponował jednak techniką jaką dysponuje. Potrafił grać jednocześnie dwa różne utwory. Lewą ręką grał jeden, a prawą drugi. Do tego potrzebny jest geniusz.

Frekwencja była rekordowa, Ewa Bem powinna się wstydzić. Dla mnie znana i ceniona piosenkarka nie zdołała przebić muzyka o którym nigdy wcześniej nie słyszałem. Może to taka moda? Być może za 20 lat, nikt nie będzie pamiętał Możdżera, jednak jestem pewny że o Ewie się nie zapomni. Jeśli jest naprawdę taki dobry, to się obroni po latach.

Okoliczne stoliki, aż wrzały od wesołych rozmów i dyskusji. Mimo, że organizator umieścił na nich apel o zachowanie ciszy podczas koncertu. Cóż, nie należało się spodziewać innej reakcji. Ludzie odpoczywali sobie przy smacznym jedzeniu i chłodnym piwku, mając w nosie kto tam gra i po co. Ich to nie interesowało i moim zdaniem słusznie (choć z przyzwoitości mogli nieco ciszej się zachowywać). Zupełnie niepotrzebnie zamknięto przejście pod Wysoką Bramą. Chciałbym zapytać po co? Czy występ tego artysty musi się odciskać piętnem na osobach zupełnie nie zainteresowanych jego muzyką? Nie dajmy się zwariować.

 

Zdjęcia są w galerii link poniżej.
O tutaj właśnie

 Posted by at 9:21 am
sie 042012
 

Zawody pływackie Wielochowo 4 sierpnia 2012

Dawno nic się nie działo w Lidzbarskim sporcie. Ośrodek Sportu i Rekreacji postanowił przełamać ten zastój i zorganizował zawody pływackie dla naszych najmłodszych podopiecznych. Rzecz działa się nad jeziorem Wielochowo, w sobotnie przedpołudnie. Do turnieju stawiło się kilkunastu młodych zawodników i zawodniczek. Klasą okazał się 9-letni Damian, który pokazał zawodowy styl pływania, zwyciężając zdecydowanie swoją kategorię wiekową. Pływanie trenuje od 2 roku życia, więc przepłynięcie 50 metrów, potraktował jak spacerek. Mam nadzieję, iż wystartuje w maratonie pływackim, który odbędzie się 11 sierpnia. Dystans do pokonania to około 1600 metrów. Poniżej pełnia lista uczestników wraz z klasyfikacją „medalową”
Wszystkim młodym pływakom gratuluję odwagi i zaangażowania. W nagrodę otrzymali pamiątkowe dyplomy i drobne upominki. Był też słodki poczęstunek.

Kilka zdjęć z imprezy można oglądnąć TUTAJ

Dziewczęta klasy I-III 2002-2004
Patrycja Augun I miejsce czas 1:04:52
Wiktoria Budzyńska II miejsce czas 1:14:84
Antonina Dyrda III miejsce czas 1:15:22
Ola Wołk IV miejsce czas 1:16:61
Martyna Wiśniowska V miejsce czas 1:23:22

Chłopcy klasy I-III 2002-2004
Damian Chomaniuk I miejsce czas 0:45:02
Bartosz Warcaba II miejsce czas 1:10:87
Marcin Gess III miejsce czas 1:12:06
Dominik Bejnar IV miejsce czas 1:20:47
Krzysztof Barchański V miejsce czas 1:23:93
Kamil Dajnowski

Dziewczęta klasy IV-VI 1999-2001
Patrycja Krynicka I miejsce czas 1:10:27
Dominik Barchańska II miejsce czas 1:22:27

Chłopcy klasy IV-VI 1999-2001
Kamil Jakoniuk I miejsce czas 0:36:99
Jakub Chomaniuk II miejsce czas 0:42:00
Jakub Romasz III miejsce czas 0:43:28
Jacek Nowak IV miejsce czas 0:43:47

Chłopcy gimnazjum 1996-1998
Szymon Krynicki miejsce 1 czas 1:51:61 (100 metrów)

 Posted by at 1:16 pm
sie 032012
 

Ze smutkiem muszę przyznać, że nie ma się do czego przyczepić. Idea jak najbardziej szlachetna, jednoczy ludzi w dziele niesienia pomocy innym. Joannici obchodzili 10-lecie swojej działalności, połączyli przyjemne z pożytecznym. Ogromną radość sprawiło mi obserwowanie kolejki chętnych do oddania krwi. Może to miasto jeszcze tak nisko nie upadło? Ci ludzie udowodnili, że nie tylko kasa się liczy. Zupełna bezinteresowność jest towarem deficytowym, reglamentowanym. Szalenie ciekawy jestem, ilu naszych oficjeli oddało krew, od nich przecież należy brać przykład. Z tego co zrozumiałem, ambulans mógł przyjąć 50-ciu dawców, więc plan wykonany w całości. Zebrano 25 litrów krwi, co daje średnią po 0,5 litra na głowę;). Kiedyś oddawałem krew, w tym dniu też bardzo chciałem, ale niestety uniemożliwiłoby to obsługę pojazdu. Po upuszczeniu 450ml krwi, należy nieco odpocząć, bo możliwe są lekkie zawroty głowy i chodzenie „wężykiem” przez jakiś czas.

Potem były dwie konferencje w Domu Środowisk Twórczych. Frekwencja jak widziałem bardzo wysoka. Drugim darem życia jest szpik, który można oddawać potrzebującym. Procedura jednak dużo bardziej skomplikowana niż oddanie krwi.

Wieczorem to już się działo. Jeszcze nigdy w historii amfiteatru nie znajdowało się tam tylu ludzi. Przyglądałem się uważnie zdjęciom z ubiegłych lat. Najbliższą konkurencją jeśli chodzi o ilość przybyłych ludzi, był koncert „IRA”. Lecz tam były luki i nieco miejsca. Na koncercie zespołu „Enej” nie było metra wolnej przestrzeni. Takiej zabawy Lidzbark nie widział od lat. W trakcie koncertów były drobne incydenty, interweniowała karetka. Po koncercie amfiteatr wyglądał jak wysypisko śmieci, lecz to normalne i nie ma się czego czepiać. Był pokaz laserów, zespoły rozdawały autografy fanom.

Wielkie brawa dla organizatorów i osób wspierających imprezę. Joannitom pomógł nasz LDK. Użyczył on miedzy innymi najlepszych konferansjerów w osobach Ali i Arka zwanego Jaksą;).

Też tam byłem i kilka amatorskich zdjęć zrobiłem. Niestety nie równam się zawodowym fotografom jakich tam widziałem. Zdjęcia można pooglądać sobie  TUTAJ

 

 

 

 

 Posted by at 12:32 pm