Wstawiłem na prośbę pewnych osób. Sprawa dotyczy posłanki z Olsztyna, więc można uznać to za wydarzenie lokalne.
”
Sąd w Olsztynie orzekł, że posłanka PO Beata Bublewicz naruszyła prawo, zwalniając swą asystentkę i nakazał jej wypłatę odszkodowania. – Zwolniła mnie, bo odmówiłam kupienia za własne pieniądze ciasta na jej służbowe spotkanie. Potraktowała mnie „z buta”, jest mi przykro. Od kogo mam oczekiwać przestrzegania prawa jak nie od osoby, która to prawo stanowi – zarzuca b. asystentka. Bublewicz ma apelować.
Olsztyński sąd pracy orzekł, że Bublewicz ma zapłacić swej byłej asystentce 5,4 tys. zł odszkodowania (plus odsetki liczone od 25 grudnia ub. roku) „w związku z rozwiązaniem z powódką umowy o pracę bez wypowiedzenia”. Pod rygorem natychmiastowej wykonalności sąd nakazał też wypłacić byłej asystentce 1,8 tys. zł. i obciążył posłankę kosztami procesu. Wyrok zapadł 9 maja, jest nieprawomocny.
Będę się odwoływać, ponieważ wyrok jest wielce krzywdzący i niesprawiedliwy Beata Bublewicz(PO)
Będę się odwoływać, ponieważ wyrok jest wielce krzywdzący i niesprawiedliwy – poinformowała Bublewicz. Posłanka w rozprawie przed sądem pracy nie uczestniczyła, a jej pełnomocnik wnosił o oddalenie powództwa. Gdy podczas posiedzenia sąd namawiał strony do zawarcia ugody, ma mocy której Bublewicz miałaby zapłacić b. asystentce 4 tys. zł odszkodowania, adwokat Bublewicz, po konsultacji telefonicznej z posłanką, powiedział, że na takie rozwiązanie jego klientka się nie zgadza.
Posłanka zwolniła jedną ze swoich asystentek (prosi ona o anonimowość) 30 listopada 2012 roku. Kobieta była wówczas na zwolnieniu lekarskim, o czym poinformowała posłankę esemesem. Jak wynika z wymiany esemesów między posłanką a asystentką, które znajdują się w aktach sprawy olsztyńskiego sądu pracy, 11 minut po tym, gdy asystentka napisała Bublewicz: „Do 11 grudnia jestem na zwolnieniu lekarskim”, posłanka odpisała: „W sprawach związanych z wypowiedzeniem i wydaniem świadectwa pracy proszę się kontaktować z mecenasem” – i podała nazwisko prawnika i jego numer telefonu. 3 grudnia asystentka dostała listem poleconym pisemne wypowiedzenie, które zaskarżyła do sądu pracy.
Przesłuchiwana przez sąd b. asystentka Bublewicz powiedziała, że otrzymanie tego wypowiedzenia poprzedziła nieprzyjemna rozmowa obu pań.
Odmówiłam założenia pieniędzy na ciasto (…) na spotkanie. Zadzwoniła do mnie pani poseł oburzona, że to ja jestem od ciastab. astystentka Bublewicz
– Odmówiłam pozwanej założenia pieniędzy na ciasto (…) na spotkanie. Zadzwoniła do mnie pani poseł oburzona, że to ja jestem od ciasta. Ja odpowiedziałam, że winny być na ten cel zabezpieczone pieniądze. O pieniądze wykładane do tej pory przeze mnie zawsze musiałam się upominać. Pani poseł nie dała mi dojść do głosu. Powiedziałam, że nie mam na końcu miesiąca tych pieniędzy – zeznała w sądzie asystentka Bublewicz.
Zwolniona asystentka podtrzymała swoje twierdzenie, że straciła pracę, bo odmówiła założenia pieniędzy na zakupy związane z funkcjonowaniem biura poselskiego Bublewicz.
– Wielokrotnie była mowa o tym, że pieniądze publiczne, które poseł dostaje na prowadzenie biura powinny być w biurze i ja powinnam móc z nich korzystać, a nie zakładać własne pieniądze. Niestety tak nie było i ten układ trwał i od początku był chory – powiedziała kobieta i dodała, że poseł nie dawała jej też funduszy na inne cele, a o swoje – założone na potrzeby biura poselskiego pieniądze – musiała upominać się – ja mówiła – przez miesiąc – dwa.
– Na potwierdzenie tego mam maile, esemesy, wszystko jestem w stanie udowodnić – zapewniła kobieta i dodała, że po awanturze z Bublewicz poszła na zwolnienie lekarskie nie dlatego, że chciała uniknąć z nią konfrontacji, ale dlatego, że była chora (miała niedoleczone zapalenie zatok), przez co poseł miała ją nawet wyprosić ze spotkania z wyborcami, gdy asystentka dostała ataku kaszlu.
– Przez kilka tygodni poprzedzających zwolnienie mnie z pracy przychodziłam do pracy chora. Miałam zwolnienie, mam nawet dwa przy sobie, z których nie korzystałam, bo zwolnienia były przez panią poseł niemile widziane – zeznała w sądzie b. asystentka.
Pani poseł potraktowała mnie „z buta”, jest mi przykro. Od kogo mam oczekiwać przestrzegania prawa jak nie od osoby, która to prawo stanowi?b. asystentka Bublewicz
Kobieta dodała także, że mimo iż straciła pracę kilka miesięcy temu i wygrała sprawę w sądzie pracy, posłanka PO nadal nie wydała jej prawidłowego świadectwa pracy.
– Przez to tam, gdzie aplikuję o pracę, moje dokumenty są odrzucane jako niekompletne, a w urzędzie pracy nie mogę się zarejestrować jako bezrobotna – skarżyła się kobieta, dodając, że samotnie wychowuje dziecko.
Bublewicz odmówiła odniesienia się do zarzutów sformułowanych przez jej b. asystentkę. Nie odniosła się także do kwestii wydania b. pracownicy świadectwa pracy.
„Mówiąc o sprawach dotyczących jakości pracy mojej byłej pracownicy, mogę narazić ją na utratę zaufania ze strony ewentualnego przyszłego pracodawcy. A do tego – mimo mojej opinii na temat jej podejścia do wykonywanych obowiązków – nie chciałabym dopuścić. Dlatego, nie namówi mnie pani do rozmowy o „ciastach i innych produktach” – napisała Bublewicz w mailu do PAP.
Zwolniona asystenta powiedziała, że wyrok ją satysfakcjonuje i utwierdza w przekonaniu, że „poseł przekroczyła dopuszczalne granice”.
– Ja wykonywałam wszystko, co ona chciała, nawet załatwiałam jej prywatne sprawy, ale się nie buntowałam, bo wiem, jaki jest w Olsztynie ciężki rynek pracy. Zaciskałam zęby. Gdybym wówczas miała pieniądze, to bym pewnie kupiła to ciasto, ale nie miałam. Pani poseł potraktowała mnie „z buta”, jest mi przykro. Od kogo mam oczekiwać przestrzegania prawa jak nie od osoby, która to prawo stanowi?- powiedziała b. asystentka Bublewicz.
Bublewicz sprawuje mandat poselski drugą kadencję z rzędu, oba mandaty zdobyła w okręgu olsztyńskim. Jest córką legendarnego polskiego kierowcy rajdowego Mariana Bublewicza i jako poseł zajmuje się często tematyką bezpieczeństwa ruchu drogowego, m.in. jest przewodniczącą parlamentarnego zespołu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego. Pracuje też w komisji spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych.”
na podstawie PAP
Żałosna okoliczność, należy pani asystentce tylko współczuć. Nie dość że za marne grosze pracowała to teraz z gardła musi wydzierać swoje pieniądze. Ludzie są bacznymi obserwatorami życia publicznego i na pewno wyciągną wnioski w przyszłości.
Pozdrawiam serdecznie autorów strony.
cyt. W dużo większym Sopocie aquapark, wybudowany przez prywatnego inwestora, działa na granicy opłacalności. Nie muszę mówić, że Sopot to pod każdym względem inna liga w stosunku do LW.
Niesie to uzasadnione podejrzenia, że jest to tylko maszynka do wyprowadzania publicznych funduszy: najpierw na budowę, pózniej na utrzymywanie tego trupa.
Nie cieszył bym się również na miejscu tych, którzy twierdzą, że dzięki tej "inwestycji" poprawi sie sytuacja osób bezrobotnych' nawet jeżeli tak bedzie, to będzie to miało charakter krótkotrwały, bo dość szybko okaże się, że szybko trzeba będzie przeprowadzić "racjonalizacje" zatrudnienia, czyli po naszemu zwolnić część załogi (wyłączając oczywiście kadrę "dyrektorską")
Pozdrawiam Lidzbarczan (tak to się chyba pisze) i gratuluje dobrego samopoczucia.
Dlaczego znika ten link gazety prawnej z 15.05 2012 ? Duma naszych wBadz i budowa rozsBawiajca miasto nie tylko w Polsce. Brawo burmistrz, brawo starosta , brawo Jacek Protas. Brawo rady !
temat artykułu to: "unijne pomniki pychy władzy"
dobre
A propos inhalacji i infekowania płuc rozwesalaczami. Baron kultury fizycznej Jack Strong i Baronessa Eleonora (copyright Mazurek- Zalewski) zostali obśmiani w germańskich mediach. Jako, że nasi wcale nie zakompleksieni zachodem żurnaliści zajęli się tematem dopiero, gdy zachodni sąsiad go zauważył, Baron Jack może śmiało mówić o kondominium niemiecko- sochowym. Przypominamy zupełnie nieskromnie, że o mrożących zad termach pisał pierwszy nasz siwy lis.
i lepsze
Kompania honorowa, wojskowa orkiestra, laudacje dla sowieckich żołnierzy w asyście motocyklistów z czerwonymi flagami z sierpem i młotem – w ten sposób samorządowcy z Mazur podejmowali rosyjskiego gubernatora obwodu kaliningradzkiego.” Sprawę opisuje w tej sposób „Nasz Dziennik”. Na imprezce z sowieckimi flagami bawił się nie tylko najsłynniejszy polski wuefista od zimnych term, ale również wojewoda Marian Podziewski, przewodniczący sejmiku Julian Osiecki i komendant wojewódzki policji Józef Gdański. Nas cieszy obecność szczególnie tego ostatniego. Pan komendant jest bowiem konsekwentny. Skoro wysłał kompanię honorową na pogrzeb „czerwonego siepacza” z SB, to nic dziwnego, że nie wkurzają go sowieckie flagi na cmentarzu. Mariana Podziewskiego oczywiście wszystko znów „nie epatowało”. Szkoda, że termy nieczynne. Byłoby gdzie robić zimny prysznic naszym elitkom.
cyt.
Chyba nikt w Polsce nie wierzy, że te stadiony są potrzebne komukolwiek.
Niedorozwinięte umysłowo matołki mogą umawiać się na "ustawki" na zwykłym boisku.
Jedynym powodem tych gigantycznych budowli są interesy załatwiane przy okazji.
Stadiony podobnie jak autostrady dają możliwość finansowych przekrętów.
Gdyby nierządowi zależało (nie zależy) to łatwo można by sprawdzić konta bankowe i ich wzrost po zakończeniu tzw. "inwestycji".
Chciwość jest głównym motorem napędzającym powszechną korupcję w RP…
http://www.debata.olsztyn.pl/index.php?option=com…
Buduje się coś co na wstępie jest skazane na porażkę. Burmistrz kłamie o ilości zatrudnionych osób, a ta troska o mieszkańców bardzo mnie rozbawiła.
Lidzbark nie będzie Bukowiną Tatrzańską i będziemy mieli na garbie ten ekonomiczny bubel, a Lidzbark ma kolejne 20 lat rozwoju z głowy poprzez tego rodzaju durne protasowe pomysły . Lepiej było rozdać kasę tym 52 osobom na działalność.
Jesteśmy pośmiewiskiem i symbolem durnoty samorządowej. Artykuł w gazecie prawnej (15.05) znów pokazał głupotę naszych władz
jestem pod wrażeniem wyroku sądowego,niepowiem ,miłe…Tym co otarli się o fotel semjmowy wydaje się,że to oni stanowią prawo i zawsze mają rację,a tu ….?! takie zaskoczenie,coś drgnęło ! Szkoda,że p.poseł nie naumiała się piec ciast .Mniejszy wydatek i bez konfliktów. Choć korona asystentce też by nie spadła,gdyby zadbała o ciasto,kiedyś te środki (mam nadzieję) by wróciły,a klimat między paniami byłby zdrowszy.Myślę,że jako asystentka śledziła sondaże i niewiele miała do stracenia…Teraz p.poseł zaskarży,że odbyło się spotkanie bez ciasta,coś strasznego ………,jak można,bez ciasta ..!
Blondynki u władzy,to masakra.Wredne i podłe babska,o pazerności nie wspomnę.
Viagrę dodawano… jak się okazało z fatalnym skutkiem.
ale chyba tylko na Żytniej :):)
..co takiego jest w tym naszym warmińskim klimacie,że jak tylko człowiek dorwie się tu do władzy to zaraz staje się herosem i nadczłowiekiem..?;-)…może dosypujmy bromu do sieci wodociągowych…