mar 292012
 

     Będzie o Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Sprawa dotyczy remontu ulicy Orła Białego , postawieniu świateł i wprowadzeniu ruchu wahadłowego. Remont bardzo potrzebny, słuszny i wskazany. Droga osuwała się w kierunku rzeki i należało to naprawić. Teraz mały rys historyczny o szefie tej firmy. Dyrektor GDDKiA (Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad), urodzony w Polsce, jednak zaraz po urodzeniu wyemigrował do południowych Włoch, okolice Neapolu. Tam zawsze świeci słońce i nie ma zimy. W styczniu temperatura oscyluje w okolicach +10 stopni. Raj na ziemi. Uczęszczał do dobrych szkół, szybko skończył studia inżynierskie w specjalizacji budowa dróg i z powodzeniem realizował ambitne projekty drogowe u naszych południowych sąsiadów. Jednak w kwiecie wieku, dostał propozycję z dalekiego kraju, żeby tam pracował i swój kunszt inżynierski spożytkował dla dobra Polaków. Pensja duża, autostrad i dróg nie ma, więc wyzwanie godne tego ambitnego człowieka. Przyjechał do naszego gościnnego kraju i od razu zaczął planować. Nie ominął żadnego szczególiku, nawet drogi krajowej nr 51 biegnącej przez jakże urocze miasteczko jakim jest Lidzbark Warmiński. Była jesień i prace rozpoczęły się z impetem wg. projektu samego dyrektora. Wiadomo, południowiec, gorąca krew. Z bólem serca musiał zamknąć jeden z pasów jezdni dla samochodów. On sam wychował się w cywilizowanym kraju i wie, że takie ograniczenia stosuje się w ostateczności i powinny trwać jak najkrócej, aby mieszkańcom nie przeszkadzać w ich życiu. To święta zasada stosowana na całym cywilizowanym świecie. Remont nie może utrudniać życia, a jak już musi, to powinien być tak zaplanowany, aby prace trwały jak najkrócej. Taką zasadę przyjął i nasz dyrektor. Czas zamknięcia jednego pasa ruchu nie dłużej niż 2-3 tygodnie. Prawie ze łzami w oczach podpisywał zgodę na wyłączenie z ruchu połowy odcinka drogi. No, ale co było robić. Trzeba szybko wywiercić kilkadziesiąt głębokich otworów, dać zbrojenie i zalać betonem. Prosta robota.
Jednak stało się coś nadzwyczajnego, niebywałego i całkowicie nie zrozumiałego. Był właśnie styczeń
i temperatura spadła poniżej zera. I to dość mocno. W ujemnej temperaturze nie można zalewać betonem i prowadzić prac ziemnych. To niezwykłe zjawisko pogodowe, pokrzyżowało ambitne plany szybkiego ukończenia remontu. Niespotykane o tej porze roku ujemne temperatury zaskoczyły dyrektora i tylko wzmogły frustrację spowodowaną rozłąką z ciepłą ojczyzną. Dodatkowo, siwych włosów przysparzała myśl o tych biednych ludziach, co teraz muszą stać w korkach i czekać na zielone, aby pojechać dalej. Tego wszystkiego znieść już nie mógł. Osobiście przyjechał do Lidzbarka, aby na własne oczy zobaczyć rozmiar tragedii. Chciał przepraszać każdego mieszkańca, chodził od domu do domu. Nikt go nie chciał wpuścić. Aż trafił do pobliskiego hotelu Krasicki… Po kliku dniach wyjechał do swej ojczyzny, okolice Neapolu przywitały go ciepłym powiewem wiatru od morza.
Teraz już wiemy, dlaczego musimy stać codziennie w kolejce na drodze krajowej nr 51, tracić czas i paliwo. Historia ta, niech będzie nauką dla przyszłych i morał niech wyciągną odpowiedni. Czasami wybryk natury w postaci mrozów w styczniu może zniweczyć nawet najbardziej ambitne plany.

 Posted by at 8:21 pm
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x