Dowiedziałem się z pewnych źródeł, że koncert „W Krainie Uśmiechu” to wydarzenie kulturalne, na które warto pójść. Tak też uczyniłem. Przybyłem do LDK-u, na 15 minut przed koncertem, aby zająć jakieś sensowne miejsce do słuchania i robienia zdjęć, a tu zaskoczenie. Na kwadrans przed 18-tą, wszystkie miejsca zajęte. Oczywiście miejsca dla ludzi równych. Dwa pierwsze rzędy zarezerwowane dla równiejszych. Och, George Orwell ciągle żywy, zupełnie jak „Miś”, nigdy nie wyjdziemy poza świat pokazany w tej książce i filmie.
Wracając do tematu, koncert muzyki poważnej przy pełnej sali w Lidzbarku, to ewenement. Przekrój wiekowy publiczności wskazywał, iż są to koneserzy tego rodzaju sztuki. Być może mało tego typu imprez i ludzie głodni są kultury przez wielkie „K”. Po zmaganiach strongmanów, przyszedł czas na pokarm dla duszy. Ja byłem po obiedzie, więc średnio to do mnie trafiało. Moją uwagę zwróciły może 2 czy 3 utwory. Być może jestem chamem bez obycia ze sztuką operową i operetkową. Lecz mogę zaryzykować, a wręcz założyć się, że należę do jednej setnej części mieszkańców Lidzbarka Warmińskiego, którzy byli w prawdziwej operze, na prawdziwej sztuce. Dalej zakład mogę przyjąć, iż należę do jednej tysięcznej części populacji, którzy byli w ostatnim roku w tejże operze. Wiem kim był Mozart i odróżniam jego muzykę od twórczości Beethovena. Wiem, że to wszystko za mało by wyrazić swoje wątpliwości co do poziomu dzisiejszego występu w LDK-u. Lecz niestety uważam, że koncert był słaby, poza dwoma utworami. Pani profesor akompaniowała na instrumencie przypominającym pianino, a nie jak powinna na prawdziwym fortepianie. Świetność zawodowa solistów dawno już minęła, poza jednym wyjątkiem. Cóż, po raz kolejny narażam się wypowiadaniem swojego zdania. Podkreślam, że jest to moje zdanie prywatne, poparte przez jeszcze jedną osobę. Nie jestem przeciwnikiem tego rodzaju imprez kulturalnych. Cieszę się bardzo, że takie rzeczy dzieją się u nas. Składam podziękowania tym co zapraszali nas na koncert, czyli nieobecnym na sali marszałkowi Protasowi i burmistrzowi Wajs. Na marginesie, pan Artur mógłby się pokazywać publicznie, nie wiem co jest powodem że ciągle widzę pana Żelichowskiego w jego zastępstwie. Jestem uradowany, że tylu ludzi przyciągnęła muzyka nieco trudniejsza w odbiorze, a jednocześnie smuci, że poziom wg mnie nie był najwyższych lotów. Proszę mnie tylko mocno nie bić.
ma Pan rację te zdjęcia to faktycznie pstrykanki cyfrakiem.
tutaj miałem że niestety wiem o tym. Może dasz i jakieś wskazówki jak fotografować lepiej?
Dodam jeszcze, iż chyba nie widziałem na sali przedstawicieli poważnych lokalnych mediów. tak ważne wydarzenie, pełna sala, są warte artykuliku w lokalnej prasie.
Nawet jeśli byłby po 10zł, to nie sądzę aby frekwencja mocno zmalała. Wśród publiczności, było wielu emerytowanych nauczycieli, osób związanych z kręgami kultury. Inni chcieli znowu pokazać że należą do elyty, choć z kulturą nie ma ją nic wspólnego. Cóż, ja nie umiem pisać tekstów dziennikarskich, daleko mi w tym do zawodowych redaktorów z gazet. Staram się prostym językiem (bo tylko taki znam), opisywać przestrzeń wokół mnie i to co się w niej dzieje. Często nieco subiektywnie.
Jedno umkneło uwadze przecież wstep na koncert był ZA DARMO .
no niestety wiem o tym