Tak bardzo przeżywamy kryzys w Grecji, jak bardzo propaganda Polskiego rządu zdoła nam to wmówić.
Biedni Grecy, jest im tak bardzo źle, że aż wychodzą na ulicę, wszczynają zamieszki. Ciemny naród polski, nakarmiony propagandą sukcesu cieszy się, że to nie u nas. W Polsce nie jest tak źle, nikt nie musi bić się z policją i rzucać kamieniami w budynki rządowe. Jakie to ogromne szczęście dla nas, iż nie mamy tak trudnej sytuacji jak tam. Jak dobrze żyć i mieszkać w naszym kraju, jak źle być Grekiem. Takie zakłamane wrażenie można odnieść, słuchając rządowej tuby propagandowej. Teraz przyjrzyjmy się, dlaczego to jest tak dobrze u nas, a tak źle u nich.
W Grecji średnia płaca wynosi 6800 złotych netto („na rękę”), w Polsce to będzie 2500 złotych netto. Grek za swoją wypłatę może kupić 1140 litrów benzyny (obecnie 1,5e za litr). Nasz rodak kupi 471 litrów. Czyli 3 razy mniej paliwa kupimy niż statystyczny mieszkaniec Hellady. Cena energii elektrycznej dla gospodarstwa domowego w zasadzie nie różni się między sobą. Czyli za naszą wypłatę kupimy jej również 3 razy mniej. Nieco droższe są mieszkania, czynsze. Więc zastanawiam się, o co tym wszystkim chodzi. Dlaczego oni mają tak strasznie źle, w czym tkwi ich kryzys, a nasz dostatek? Dlaczego nasz rząd mydli oczy społeczeństwu, pokazując sytuację gospodarczą w Grecji poprzez pryzmat zamieszek i demonstracji? Czemu nie odniesie się do realnej siły nabywczej pieniądza i wysokiego standardu ich życia? Przeciętny Kowalski, żeby zarobić na tą średnią krajową, musi zazwyczaj prócz normalnego etatu, dorobić coś na boku, może pół etatu dodatkowo, jakaś fucha, jakieś układanie glazury itp. Podsumowując kontrast w naszych zarobkach, można przyjąć, iż te średnie zarobki Polskie, okupione są kilkunastoma dodatkowymi godzinami pracy w miesiącu. Tak, aby związać koniec z końcem. Grecy natomiast, protestują (w dużym uproszczeniu) przeciwko narzuconym przez rząd kilku dodatkowym godzinom pracy w miesiącu. Dlaczego Unia Europejska, nie pompuje miliardów euro do nas? Przecież standard życia w Polsce jest kilka razy niższy od tego w Grecji. Chyba znam odpowiedź, Polacy nie liczą się w unii. Nikt nie bierze na poważnie kraju, gdzie otwarcie łamie się konstytucję, gdzie rząd boi się Rydzyka i stara się mu przypodobać. Gdzie w świeckich szkołach wiszą krzyże na ścianach, gdzie nie liczy się demokracja, a sądy i prokuratura są na usługach ekipy rządzącej. Kiedy to się zmieni? Po wojnie.
wrz 272011
Subscribe
Login
0 komentarzy