sie 032012
 

Ze smutkiem muszę przyznać, że nie ma się do czego przyczepić. Idea jak najbardziej szlachetna, jednoczy ludzi w dziele niesienia pomocy innym. Joannici obchodzili 10-lecie swojej działalności, połączyli przyjemne z pożytecznym. Ogromną radość sprawiło mi obserwowanie kolejki chętnych do oddania krwi. Może to miasto jeszcze tak nisko nie upadło? Ci ludzie udowodnili, że nie tylko kasa się liczy. Zupełna bezinteresowność jest towarem deficytowym, reglamentowanym. Szalenie ciekawy jestem, ilu naszych oficjeli oddało krew, od nich przecież należy brać przykład. Z tego co zrozumiałem, ambulans mógł przyjąć 50-ciu dawców, więc plan wykonany w całości. Zebrano 25 litrów krwi, co daje średnią po 0,5 litra na głowę;). Kiedyś oddawałem krew, w tym dniu też bardzo chciałem, ale niestety uniemożliwiłoby to obsługę pojazdu. Po upuszczeniu 450ml krwi, należy nieco odpocząć, bo możliwe są lekkie zawroty głowy i chodzenie „wężykiem” przez jakiś czas.

Potem były dwie konferencje w Domu Środowisk Twórczych. Frekwencja jak widziałem bardzo wysoka. Drugim darem życia jest szpik, który można oddawać potrzebującym. Procedura jednak dużo bardziej skomplikowana niż oddanie krwi.

Wieczorem to już się działo. Jeszcze nigdy w historii amfiteatru nie znajdowało się tam tylu ludzi. Przyglądałem się uważnie zdjęciom z ubiegłych lat. Najbliższą konkurencją jeśli chodzi o ilość przybyłych ludzi, był koncert „IRA”. Lecz tam były luki i nieco miejsca. Na koncercie zespołu „Enej” nie było metra wolnej przestrzeni. Takiej zabawy Lidzbark nie widział od lat. W trakcie koncertów były drobne incydenty, interweniowała karetka. Po koncercie amfiteatr wyglądał jak wysypisko śmieci, lecz to normalne i nie ma się czego czepiać. Był pokaz laserów, zespoły rozdawały autografy fanom.

Wielkie brawa dla organizatorów i osób wspierających imprezę. Joannitom pomógł nasz LDK. Użyczył on miedzy innymi najlepszych konferansjerów w osobach Ali i Arka zwanego Jaksą;).

Też tam byłem i kilka amatorskich zdjęć zrobiłem. Niestety nie równam się zawodowym fotografom jakich tam widziałem. Zdjęcia można pooglądać sobie  TUTAJ

 

 

 

 

 Posted by at 12:32 pm
lip 222012
 

 

W gościnnych wnętrzach restauracji Starówka po raz kolejny pojawiła się muzyka. Tym razem Piotr Szauer przeniósł nas w krainę poezji śpiewanej, dźwięków niezwykle przyjaznych dla ucha.  Słuchając i przeżywając razem z nim spędziliśmy cudowny, energetyczny wieczór. Poezja śpiewana to muzyka bardzo przyjemna w odbiorze, łagodząca obyczaje i wyzwalająca w człowieku pokłady dobra i życzliwości dla świata

Piotr Szauer  – czterokrotny laureat Olsztyńskich Spotkań Śpiewajmy Poezję, laureat wielu innych przeglądów piosenki poetyckiej, współtwórca grupy literacko –muzycznej „Strefa Szeptów”, dziennikarz muzyczny. Tyle o naszym dzisiejszym wykonawcy mówi Internet.  A po spotkaniu z nim na żywo, można dodać, że jest to niezwykły człowiek doskonale umiejący zaczarować głosem gestem i muzyką, byśmy przy jego udziale mogli przenieść się w świat własnych myśli, uczuć, wspomnień i emocji. Podczas bardzo kameralnego występu stworzył tak intymną atmosferę, że momentami można było zapomnieć o obecności innych gości. Dziękujemy panie Piotrze za niezwykły wieczór.

 

Api coś tam próbował fotografować, ale jak zwykle mu nie wyszło. Samo zobaczcie TUTAJ

Historia o trzech panach z aparatami innym razem, już niedługo.

 

Karo

 Posted by at 9:32 pm
lip 172012
 

Pozwolę sobie zamieścić tekst jaki udostępniła mi Ola Jaworska, a dotyczy on tajemniczego spektaklu teatralnego jaki odbył się 15 lipca 2012 roku w nie mniej zagadkowym „kamiennym kręgu” przy ulicy Pięknej w Lidzbarku Warmińskim.

 

„W niedzielę 15 lipca, tuż po zachodzie słońca w „Kamiennym Kręgu” rodził się na oczach widzów Lidzbarski Teatr Tańca ( LTT ). Spektakl pod tytułem ” Rytmy życia” w reżyserii i choreografii Aleksandry Jaworskiej, prezentowali tancerze w aurze między kroplami.

Światło, ruch, dźwięk i publiczność stworzyły nastrój sprzyjający GŁĘBOKIEJ REFLEKSJI w wybrzmieniu wiersza Wisławy Szymborskiej ” Nienawiść”. Dopełnieniem podniosłej atmosfery była muzyka m.in. QL HEAD Tomasza Kułdo – lidzbarczanina, który przyjechał specjalnie na tę okazję z Poznania. Wierzymy, że zrodzony w tym szczególnym czasie Teatr Tańca na stałe zagości w naszym mieście.”

Ola Jaworska

 

Dalej to już moje bajkopisanie.

Dodam też kilka informacji dotyczących samego „kamiennego kręgu”. Powstał on na jesieni 2003 roku z inicjatywy Bractwa Rycerzy Herkusa Monte. Bractwo założył pastor Kościoła Chrystusowego Jerzy Puszcz. Dla średnio wtajemniczonych nie jest to katolicki kościół, jak też nie ma nic wspólnego ze Świadkami Jehowy, czy innymi moherami. Mogę śmiało napisać, że jest „solą ziemi”.

Sam krąg pełni funkcję zegara słonecznego i jak się okazuje przyciąga też ciekawych ludzi. Jest katalizatorem wydarzeń kulturalnych. Wcześniej organizowano w nim walki rycerskie, odbywały się też różnorakie projekcje artystyczne m.in. odsłuchiwano muzykę zespołu „RedShift” na potężnym nagłośnieniu. Kamienny Krąg emanuje tajemniczą energią, wywołuje niepokój, zaciekawienie, jednocześnie przyciąga i zmusza do myślenia. Nie można przejść obojętnie obok niego, jak też ludzi z nim związanych. Taką osobą stała się między innymi Ola Jaworska.

To, co prezentują młodzi ludzie pod jej kierunkiem, wyznacza nowy kierunek w lidzbarskiej kulturze tanecznej, a ostatnio i teatralnej. Spektakl, jaki miałem okazję oglądać w scenerii kamiennego kręgu był cudowny. Tancerki były doskonałe, choreografia na bardzo wysokim poziomie. Nie wiem tylko, czy w zamierzeniu Oli spektakl miał się odbywać głównie przy świetle lampki ledowej umieszczonej przy kamerze operatora, czy też była to taka mała prowokacja z jej strony. Nie znam się na sztuce, więc nie wypowiadam się krytycznie o oświetleniu, aby nie popełnić gafy.

Z drugiej strony, czyli mojej, sztuką jest też fotografia. Niestety natura nie obdarzyła mnie zmysłem artystycznym, więc o takich zdjęciach mogę tylko pomarzyć. Być może czasem coś mi tam wyjdzie, ale to na zasadzie przypadku. Choć bardzo staram się, pracuję w tym kierunku i uczę się pilnie, to i tak nie zbliżę się nawet artystycznie do tego, co robi Ola w sensie sztuki. Dobrze mi wychodzi naprawianie komputerów, czy domofonów. Lecz poezji w tym tyle, co w imadle.

Mam nadzieję, że Ola Jaworska zaskoczy nas jeszcze ciekawszym przedstawieniem, gdzie kamienie będą elementem scenografii.

Kilka fotek z przedstawienia jest TUTAJ

inne fotki z prezentacji pod wielkim namiotem z soboty TUTAJ

 Posted by at 8:18 pm
lip 162012
 

Piękna niedzielna pogoda skusiła mnie do spędzenia czasu na moim ulubionym zajęciu, czyli fotografowaniu. Ciągle się uczę tej tajemnej dla mnie sztuki i im więcej ją poznaję tym bardziej nie rozumiem. Ciągle jest więcej pytań niż odpowiedzi. Szlifowanie swych wątłych umiejętności postanowiłem przeprowadzić podczas V Festiwalu Kultury Myśliwskiej, który to odbył się w naszym pięknym mieście. Impreza cykliczna, z roku na rok nieco się rozrasta i powiększa.

Z myślistwem nie mam nic wspólnego, nie znam się na tym, nigdy nie zamordowałem żadnego zwierza i nie zamierzam tego robić. Brać łowiecka jest w naszym regionie silna, co widać było po ilości kół łowieckich jakie zjechały do Lidzbarka. Chwała im za trud przygotowania imprezy i chęć zaprezentowania swoich umiejętności. Bardzo miło spędziłem 4 godziny w centrum miasta, robiąc zdjęcia i odpoczywając przy okazji. Impreza bardzo udana, widać rozmach i zaangażowanie organizatorów. Można było zjeść średnio smaczną zupę gulaszową i zagryźć kawałkiem mięska z pieczonego dzika. Tu można rozwinąć dziki temat dzika. Po przywiezieniu dziczyzny, sala pod namiotem nagle opustoszała. W szaleńczym tempie ludzie rzucili się do stoiska firmy „SMAK” po darmowe jedzenie. Miałem wrażenie, że ci ludzie głodowali bardzo długo i widok pieczystego zrodził u nich jakieś dzikie instynkty. Były jakieś przepychanki, jakieś żale, a kolejka jak za dawnych czasów socjalistycznych. W takich sytuacjach okazuje się jak nasze społeczeństwo jest ucywilizowane. Można zobaczyć prawdziwe oblicza ludzkie.

Żebym już tak nie narzekał na te dzikie tłumy, dodam coś co było obok stoiska z jedzeniem. Otóż znajdował się tam kosz na śmieci. Ktoś zarzucał, że jest ich zdecydowanie za dużo. Oj, mi się wydawało, że jest tam tylko jeden śmietnik na całym tym terenie. Przynajmniej odniosłem wrażenie, że ludzie stracili wzrok i nie dostrzegli dziesiątków innych pustych koszy z tym, że kilkanaście metrów dalej. Oj, ciężkie jest życie i wiadomo, z pełnym brzuszkiem mięska i zupki to ciężko zachować minimum przyzwoitości i kultury osobistej. Lepiej rzucić na ziemię, ktoś to posprząta. Taki chlew jak zwykle powstaje, kiedy to ludzie udają, że nie widzą siebie nawzajem. Mam zdjęcia, dorosłych ludzi, którzy rzucają talerzyki obok kosza, ludzi starszych i młodszych. Proszę mi nie wmawiać, że się czepiam. Ot, taka kultura.

Podsumowując niedzielny wypad, uważam że był bardzo udany. Nie nudziłem się, miałem możliwość zrobienia kilku ciekawych fotek, a przy okazji zaobserwowania naszej lokalnej kultury.

Było coś dla każdego, dla dzieci konkursy z nagrodami, dla melomanów grały zespoły sygnalistów, a i panowie mieli okazję podziwiać pokaz mody myśliwskiej w wykonaniu pięknych modelek. Odbył się też pokaz psów co to pomagają myśliwym i naprawiają często ich błędy:)

Moje próby zrobienia fajnego zdjęcia można zaobserwować TUTAJ

 Posted by at 9:25 pm
lip 162012
 

Temat już zadawniony, ale kto ma teraz czas na pisanie:)

Sunny Rock Zone – wg. mnie można to przetłumaczyć jako „słoneczna strefa rocka”, lecz pewnie się mylę w swym domniemaniu co do znaczenia tych słów. Zapewne najlepszy konferansjer lidzbarski Arek Jakszewicz wie doskonale co to jest, w końcu on to wymyślił (taką informację podał ze sceny). Na moje stare już kości nieco słońca przydałoby się, więc skuszony tytułem imprezy, udałem się do LDK-u. Podchodzę do takich imprez jak do jeża lub bardziej skunksa, omijam je szerokim łukiem. Nienawidzę hałasu, jaki potrafi wygenerować taki młody zespół, określający się jako „muzycy”. Ku memu zaskoczeniu, dźwięki, jakie udawało się wydobyć tym młodym ludziom nie były niemiłe, a nawet zaciekawiły mnie na tyle, że postanowiłem przewegetować do końca imprezy w nadziei, że mnie – starucha nie wypędzą z pełnej nastolatek i młodych chłopaków sali. Kultura i zachowanie się muzyków, znowu mnie zaskoczyła. Pełen profesjonalizm, nikt nie rozwalał sprzętu i było sympatycznie. Niechlubnym wyjątkiem była wokalistka „SODIUM”. Braki wokalne skutecznie ukrywała poprzez wydalanie z siebie słów uznawanych powszechnie za wulgarne. Jednak to nie powodowało okrzyków aplauzu ze strony roztańczonej publiczności.
Podsumowując, dobrze dzieje się w lidzbarskim świecie rocka i muzyki przypominającej go. Młodzi ludzie pokazują, że nie samym „facem” się żyje. Dobrze, że jest LDK i scena, na której mogą pokazać swoje talenty. Podobało mi się. Wszystko to działo się 3 lipca 2012 roku w LDK-u.

TUTAJ można zobaczyć co tam napstrykałem cyfrakiem.

 

 Posted by at 4:32 pm