lis 042012
 

Kabaret „Tenor”

Z niecierpliwością oczekiwałem rozpoczęcia IX edycji Lidzbarskich Starć Kabaretowych. Impreza prawie już kultowa, przez średnio wtajemniczonych mylona z Wieczorami Satyry i Humoru, cóż nie ma nieomylnych. Przez 8 lat swego istnienia skutecznie opierała się wichrom zmian politycznych i mam nadzieję uczestniczyć w jubileuszowej edycji w przyszłym roku. Pierwsze starcie IX edycji stało na zaskakująco wysokim poziomie, frekwencja na widowni także nie przyniosła wstydu. Na uwagę zasługuje znaczne podniesienie poziomu skeczy kabaretu „Z Nazwy”, który regularnie uczestniczy w LSK-ce. Nasze lokalne kabarety też śmieszyły, tylko inaczej;) Kabaret „Dworski” zaprezentował publiczności fragmenty swojego nowego programu artystycznego, który w pełni zaprezentuje 29 listopada w restauracji „Starówka”, będą suportem dla Michała Kempy i jego monologów w konwencji Stand-up.

Absolutnym hitem był występ gwiazdy wieczoru, kabaretu „Tenor”, tworzy go jednoosobowo Czesław Jakubiec. Podczas występu pokazał nam, że muzyka poważna nie musi być nudna, wręcz przeciwnie świetnie można się przy niej bawić.  Warto było wydać 10zł na LSK-kę choćby tylko dla tego występu. Rzadko się zdarza, aby na żywo oglądać tak topowy kabaret.

Kilka zdjęć umieściłem TUTAJ

Karo&API

 Posted by at 3:12 pm
paź 132012
 

Tegoroczne obchody Dnia Edukacji Narodowej były wyjątkowe. Pierwszy raz w historii rozdzielono to wydarzenie na część powiatową i miejską. Być może spowodowane to było ilością nagradzanych osób lub też zrobieniem oddzielnego show dla starosty i burmistrza. Motywy nieznane, i nie będę ich zgadywał. Najważniejsze, że w tych dniach ludzie związani z oświatą mogli poczuć się szczególnie docenieni. Nagrody otrzymali nie tylko nauczyciele, lecz także osoby na pozór nie mające nic wspólnego z wychowaniem i edukacją dzieci i młodzieży. Uhonorowana została niepozorna, na co dzień pani dbająca o czystość i porządek w szkole. Chwała pani dyrektor szkoły, że nie zapomniała nagrodzić także tych ludzi. Starosta ufundował stypendia i nagrody dla uczniów wyróżniających się w nauce, lub osiągających ponadprzeciętne wyniki w innych dziedzinach, niezwiązanych z osiąganiem wysokich średnich na świadectwie. To bardzo motywuje młodych ludzi, pamiętam jak dostałem nagrodę w 4 klasie szkoły podstawowej, czułem się dumny jak paw i obiecałem sobie bycie najlepszym w klasie. Potem zrozumiałem, że szkoła tak naprawdę nie uczy, wkuwanie na pamięć wierszy i wzorów chemicznych nie rozwija, a tylko ogranicza zdolności poznawcze. Teraz na szczęście zmieniło się wiele, nauczyciele próbują nauczyć dzieci myślenia, co prawda z różnym skutkiem, ale jednak. Uczy się nie sztywnych regułek, tylko zdolności odnalezienia potrzebnej informacji, uczy się myślenia.

Niestety działania rządu nie idą w kierunku edukacji młodych ludzi. Kampania propagandowa z jaką spotykaliśmy się w tym roku nie pozostawiła złudzeń co do dalszych losów tysięcy nauczycieli. Najpierw społeczeństwo mogło się dowiedzieć, że nauczyciel pracuje w sumie 2-3 godziny dziennie. Później przyszedł czas na informacje o tym, iż nauczyciel dyplomowany zarabia minimum 5 tysięcy miesięcznie. Cały szum medialny, skierowany do ludzi miał na celu „zmiękczenie” ewentualnych przeciwników reformy oświatowej i redukcji etatów. Jeszcze w tym roku zapewne zmienią się zapisy w „Karcie Nauczyciela”, dotkliwie ograniczające przywileje tej grupy zawodowej. Ewentualne demonstracje i pikiety nauczycielskie już nie będą budziły współczucia, bo przecież oni pracują 3 godziny dziennie, a zarabiają kupę kasy. Tusk ze swoja mafią, uczyli się w szkołach, gdzie było przeciętnie po 30 uczniów w jednej klasie. Jakoś kształcenia była więc bardzo niska, co widać teraz po poczynaniach rządu. Oni dalej chcą utrzymać tak liczebne klasy, bo to taniej wychodzi. Nikt nie ośmieli się przyznać, że poziom nauczania ściśle zależy od liczby uczniów w klasie. To ile nauczyciel jest w stanie poświęcić czasu dla ucznia, wyznacza poziom nauczania w całej klasie. Moim zdaniem, klasa nie powinna mieć więcej niż 15 uczniów. Tylko wtedy można mówić o próbie indywidualnego podejścia do każdego ucznia. Jak jest ich więcej, poziom nauczania musi być mierzony do najsłabszego z nich.

Praca nauczyciela jest jednym z najcięższych zawodów. W Polsce całkowicie niedoceniania i zepchnięta na margines. Dlatego wszystkim nauczycielom, sprzątaczkom i woźnym życzę utrzymania pracy jak najdłużej, nastania czasów, kiedy wasz zawód nie będzie traktowany po macoszemu przez rząd i no oczywiście dużo zdrowia:)

 

Zdjęcia można oglądać TUTAJ

Sami wybierzcie interesujący katalog.

 Posted by at 9:01 pm
wrz 292012
 

  28 września uczniowie klasy IIa wraz z rodzinami i ukochaną panią spotkali się, by spędzić razem trochę czasu i dobrze się bawić. Spotkanie zorganizowaliśmy w gościnnych progach Strzelnicy LOK, co okazało się strzałem w przysłowiową dziesiątkę.

Zaczęło się dość niefortunnie gdyż szlaban na drodze dojazdowej do strzelnicy sam się nie chciał otworzyć. Pogoda również tego dnia postanowiła spłatać figla i kilkakrotnie spadł drobny deszcz. Udało nam się jednak pokonać wszelkie przeciwności losu i wszystko poszło zgodnie z planem.

Zamknięty szlaban jak się okazało nie był przeszkodą dla naszych przedsiębiorczych dzieci. Szybko przeniosły drewno z przyczepy przez szlaban i bramę i już za chwilę w powietrzu unosił się tak charakterystyczny i dobrze znany zapach ogniskowego dymu. Gdyby im pozwolić przeniosłyby zapewne i auta. Oczekując na rozpoczęcie imprezy dziewczęta i chłopcy zgodnie zbierali łuski od amunicji, korzystając z okazji, że w trawie leżało ich mnóstwo, pomagali im tatusiowie, każdy do swojej kieszeni. Grochówka na świeżym powietrzu smakowała zupełnie inaczej niż w domu, nawet niejadki zdecydowały się spróbować. Podczas gier i zabaw z panią Beatką, dzieci miały również okazję do zdobycia wiedzy (głownie na temat bohatera dnia, czyli ziemniaka), a ciekawe mamy mogły bez skrępowania „podejrzeć” jak też ich pociechy zachowują się w gronie kolegów szkolnych. Śmiechy i doping rodziców niosły się po lesie tak daleko, że na pewno było nas słychać w całym mieście.

Pieczone kiełbaski wręcz znikały w roześmianych buziach, w końcu po takim wysiłku dzieciom należało się coś pysznego. Nakarmione i napojone udowodniły, że same tez doskonale potrafią zorganizować sobie czas – odbył się m.in. turniej piłki nożnej „mini euro”, i poszukiwanie łusek amunicji w największym błocie.

Wolny czas skłaniał rodziców do rozmów, lepszego poznania się, dzieci wesoło spędzały czas, więc można uznać, że cel spotkania został osiągnięty. Królem wieczoru były gorące pieczone ziemniaki z ogniska, które z apetytem zjadali wszyscy – i dorośli i dzieci. Zapadający zmierzch jeszcze bardziej zintegrował przybyłych, wszyscy gromadzili się bliżej i bliżej ognia. Ci, którzy wytrwali do samego końca mogli zobaczyć jak ciężko jest wyciągnąć z piasku ośmiotonowy wózek widłowy. Wbrew pozorom nie jest to proste zadanie, choć sam wózek nie jest dużych rozmiarów

Święto Pieczonego Ziemniaka już za nami, a przed nami na pewno jeszcze wiele okazji do spotkań integracyjnych na świeżym powietrzu w tym samym gronie.

Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy znaleźli czas, by przyjść i się wspólnie bawić, dziękujemy Pani Beacie za zorganizowanie czasu dzieciom, dziękujemy mamom, które aktywnie zaangażowały się w organizację. Dziękujemy dzieciom, że były i swą radością skutecznie zarażały wszystkich, a ubłocone spodnie i buty niech nie przesłonią nam radości, z jaką te ubrania były brudzone.

zdjęcia można obejrzeć tutaj

 Posted by at 6:43 pm
sie 272012
 

 Właśnie uświadomiłam sobie, że nie istnieję. Mimo tego, że jestem, chodzę, oddycham, mam swoje zdanie na wiele tematów, nie ma mnie. Wygląda na to, że w obecnym świecie oprócz życia, potwierdzonego aktem urodzenia, pewnych dokonań, swojego zdania (czasem zupełnie odmiennego) potrzeba czegoś jeszcze, by istnieć. Czego? Należy mianowicie posiadać konto na portalu społecznościowym typu Facebook lub Nasza Klasa. Bez tego nie istniejesz szary człowieku o ustalonych przekonaniach, wielu zwycięstwach i kilku porażkach. W obecnych czasach bez „fejsa” nie dowiesz się, co znajomi robili w weekend, dokąd wyjechali na wczasy i kto kogo lubi, Aza kim nie przepada. Trudno ci będzie odnaleźć się w świecie, bo to stamtąd dowiadujesz się wszystkiego, co ważne i istotne. Nie warto interesować się czymś, o czym tam nie pisali, ale należy zamieszczać wszelkie nowinki ze swojego życia, by wszyscy mogli od razu się dowiedzieć co jadłeś człowieku na śniadanie, z kim się pokłóciłeś i z kim godzinę temu się rozstałeś, lub co gorsza sam dowiesz się z kim już nie chodzisz….
Facebook stał się czymś rodzaju dowodu osobistego, koniecznością, jedynym słusznym sposobem komunikowania się z ludźmi, informowania innych o swoim życiu. Jakiś czas temu panowała moda na Naszą Klasę. Wrzucano tam zdjęcia jak to nam się dobrze powodzi, najlepsze ciuchy, samochody, zagraniczne wycieczki, a na co dzień chleb ze smalcem i kaszanka. Teraz nasz świat zawęził się do tej jednej strony – okna, przez które tylko podglądamy jak żyje się innym. W domu, w ciepłych kapciach ukradkiem żyjemy życiem innych, którym powodzi się zdecydowanie lepiej, gorzej, nie zauważając, że poza komputerem również toczy się… no właśnie co? Skoro życie jest tam, to tu obok chyba tylko nasza szara, nudna codzienność. Tak prosto jest zanurzyć się w innej rzeczywistości, wystarczy kilka razy kliknąć myszką, i już jesteśmy w innym świecie. Sam się nasuwa cytat z Dostojewskiego „Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny; tu panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy ” taki odpoczynek od życia, czas na ładowanie akumulatorów przed kolejnym trudnym dniem, którego efekty wieczorem pracowicie wklepiemy w komputer, żeby ci inni tez mogli się z nami pozachwycać, przecież nie wypada nam pisać o porażkach.

Nie mam konta na „fejsie”, a co za tym idzie nie opisuję każdej chwili swojego życia, i nie wiem jak do tej pory udawało mi się wykonywać codzienne czynności. Wygląda na to, że powinnam czym prędzej wklepać w Internet stosowny adres i zaistnieć w końcu. Pędzę więc, by zaistnieć.

 Posted by at 9:26 pm
sie 262012
 

Nie jestem dziennikarzem, nie posiadam umiejętności pisania artykułów czy felietonów. Nie należy więc oczekiwać w moich tekstach jakiejś głębszej logiki, czy poprawnej interpunkcji. Z języka polskiego ledwo miałem ocenę dostateczną na maturze, potem studia czysto techniczne (informatyka na WSiSiZ przy PAN w Warszawie) nie pogłębiły wiedzy z tego tajemniczego dla mnie języka. Więc nie mam za złe, kiedy czytelnicy wykpiwają styl mojego „dziennikarstwa”. Jednak nie wstydzę się swojej pisaniny. Daje mi ona taką odskocznię od życia codziennego, na godzinkę czy dwie przenoszę się do świata zarezerwowanego wyłącznie wielkim tego świata. Wydaje mi się przez krótką chwilkę że jestem znanym pisarzem i za jakiś czas dostanę nagrodę Pulitzera (ha, ha). Zapraszam wszystkie osoby krytykujące mnie do napisania własnego felietonu, artykułu i zamieszenie go na stronie. Bardzo chętnie zaczerpnę z ich tekstów wszystko co najlepsze w języku polskim, będzie to dla nie bardzo cenna nauczka. Wystarczy się zarejestrować jako użytkownik, wtedy można samodzielnie dodawać nowe wpisy do strony. Zapraszam do współpracy autorów.

Oj, znowu nie na temat zacząłem tę tanią pisaninę. Dawno temu, kiedy chodziłem jeszcze do szkoły podstawowej, zmuszano nas do chodzenia na tzw. Filharmonię (?). To była ciężka kara dla uczniów, słuchać jakichś tam dyrdymałów. Raz tylko było ciekawie, kiedy zaprezentowano nam muzykę elektroniczną. Do dzisiaj pamiętam, wielki głośnik basowy, przed którym usiadłem w pierwszym rzędzie. Niesamowite przeżycie jak dla mnie. Cała rzecz działa się w LDK-u. Już ówczesne władze partyjne uznały, że należy edukować dzieci od najmłodszych lat. Wtedy wydawało mi się to koszmarem, teraz uważam, że był to znakomity pomysł. Coś mi z tamtych lat zostało, obcowanie z orkiestrą czy kwartetem smyczkowym zasiało maleńkie ziarenko kultury muzycznej w mojej pustej głowie. Powinno ono się dobrze rozwinąć, w końcu miejsca w czaszce miałem pod dostatkiem, jednak tę pustkę zapełniła miłość do komputerów, kabelków i wszystkiego, co elektryczne. Zostało tam jeszcze wiele wolnej przestrzeni do wykorzystania. Powoli zapełnia się ona pociągiem do dziennikarstwa. Jednak tempo, w jakim to się dzieje, przypomina picie piwa przez pipetę.

Według mnie, zorganizowanie wieczorów jazzowych przypomina nieco tamtą wczesnoszkolną edukację muzyczną. Coś tam w głowach pozostanie tym, co mieli przyjemność słuchania tak wielu znakomitych wykonawców.  Nie samym chlebem człowiek żyje, więc nieomylna władza zafundowała pokarm też i dla duszy swoim poddanym. Miała ona ułatwione zadanie, bo to sami mieszkańcy sfinansowali tę imprezę. Przyjemne połączone z pożytecznym. Później będą powody do chwalenia się imprezą. Cały splendor spływa na burmistrza, zachowuje się on jakby to za swoje pieniądze wszystko sfinansował. Zupełnie zapomina, że nie jest osobą która wytwarza jakiekolwiek dobra konsumpcyjne. Jest beneficjentem podatkowym, jak i cała jego ferajna. Nieco pokory by się przydało. Sam pomysł zorganizowania wieczorów jazzowych jest bardzo dobry. Nie mam nic przeciwko nim. Odrobinę niefortunne miejsce wybrano dla tej imprezy. Zgiełk z pobliskiej pierogarni czasami skutecznie zagłuszał muzykę. Podobnie przeszkadzała dzieciarnia skacząca i biegająca pod namiotem. Panie i Panowie, to były koncerty, a nie plac zabaw. Tego niestety nie dało się wyedukować rodziców pod tym względem. Być może,  spotykając się z taką obcą dla siebie formą kultury, nie wiedzieli jak się zachować? Skąd mogli wiedzieć, że nie powinno się pozwolić dzieciom zakłócać koncertu? Może na to kiedyś jeszcze przyjdzie czas.

Co do zaproszonych wykonawców, jazz ma niejedno oblicze. Zespoły i wykonawcy zaprezentowali cały przekrój muzyczny gatunku. Byli bardziej i mniej znani muzycy. Spośród 14-tu wieczorów jazzowych najbardziej podobał mi się występ Ewy Bem, „Retro Funk”, „Siergiej Kriuczkov & Riverboat Jazz Ramblers” i „Atom String Quartet”. Najbardziej znaną i rozpoznawalną postacią była oczywiście Ewa Bem. Ikona polskiego jazzu, znakomita piosenkarka, karierę rozpoczęła w czasach, kiedy większości słuchających jej występu  lidzbarczan nie było jeszcze na świecie. Wystąpiła też w kilku filmach, między innymi w kultowym „Miś” Stanisława Barei. Znana i ceniona jest w całym świecie muzycznym.

Pośród pozostałych wykonawców, na uwagę zasłużyli Paweł Kaczmarczyk i Jorgos Skolias, którzy specjalnie na ten koncert połączyli swe muzyczne talenty. Wspomnieć należy też o mniej znanych, takich jak Piotr Filipowicz z zespołem, którzy znakomicie zagrali własne aranżacje muzyki Michela Jacksona, czy też Leszek Możdżer grający ciekawie na fortepianie.

Występ Pawła Kaczmarczyka był koncertem zamykającym pierwsze wieczory jazzowe w Lidzbarku Warmińskim. Mam nadzieję, że w przyszłym roku Burmistrz (obecny czy też nowy, słyszałem że szykuje się referendum za odwołaniem obecnego) będzie kontynuował ten pomysł dalej. Tylko lokalizacja imprezy koniecznie powinna być zmieniona.

Byłem na wszystkich koncertach z cyklu „Lidzbarskie Wieczory Jazzowe”, na dowód tego mogę przedstawić zdjęcia ze wszystkich koncertów, są TUTAJ

 Posted by at 6:29 pm