Pierwszego listopada odwiedzamy bliskich, którzy odeszli na drugą stronę. Żyją zapewne gdzieś, gdzie jest zdecydowanie lepiej, a tu na ziemi został po nich nagrobek z cyframi wyznaczającymi czas, jaki mieli dla nas. Jest to czas radości i smutku, czas, gdy radość miesza się ze łzami i szlochem, gdy bliscy odeszli zbyt szybko i nagle. Chwile spędzone w zadumie nad grobem bliskiej osoby, to moment szczególny, myślę, że dla wszystkich. Zapominamy wtedy o wszelkich złych rzeczach, a wspominamy uśmiech, ciepłą rękę, miłe słowa płynące z ust zmarłej osoby. Znicze i kwiaty stawiane na płytach nagrobnych są odzwierciedleniem naszej pamięci, uczuć, tęsknoty. Po zmarłych osobach pozostają wspomnienia, zdjęcia, pamiątki i groby, które możemy odwiedzać. Trudno jest pogodzić się z myślą, że kogoś zabrakło. Na cmentarzu pełnym kwiatów i ciepła bijącego od zniczy, robi się nieco lżej na sercu, przynajmniej niektórym.
Zazwyczaj cichy cmentarz rozbrzmiewał dziś niespotykanym gwarem. Nad pochylonymi głowami mieszały się słowa powitań, pożegnań, wspomnień i dziecięcych pytań. Te ostatnie są wdzięcznym tematem, dzieci nie znają tabu i nie wiedzą, że o pewnych rzeczach się nie mówi. Dodatkowo tez ich pytania są pretekstem do wspomnień, zabawnych zdarzeń, krótkiej lekcji historii rodziny i kraju.
Wieczorem cmentarz staje się najjaśniejszym miejscem w mieście. Światła zniczy, ciepło od nich bijące, droga jaką wyznaczają, wszystko wręcz namawia do spokojnego spaceru. W żadnym innym dniu cmentarz nie jest tak przyjazny jak pierwszego listopada. W ciągu dnia groby bliskich odwiedzają rodziny z dziećmi, gdy zapada zmierzch spotkać tu można zakochane pary, młodzież, czy też poetów szukających natchnienia.
KARO
Kilka zdjęć z nocnego spaceru można zobaczyć TUTAJ
ADMIN. Gratulacje za foty – bardzo "klimatyczne". Działaj dalej w tej materii…
Dziękuję za miłe słowa, tak niewiele ich tutaj ostatnimi czasy. Zdjęcia te niestety okupione zostały uszkodzeniem gripa i samego aparatu, teraz wiem, że nie spaceruje się po cmentarzu z rozłożonym statywem i podpiętym do niego aparatem (dość pokaźnym). Koszty naprawy zapewne przekroczą kilkaset złotych, ale co tam, czego nie robi się dla sztuki 🙂
..poeta zamiast inspiracji znalazł parę frustratów ..niewiele zresztą różniącą się od ,którzy jak pisze autorka " odeszli na drugą stronę"..;-)))