29 sierpnia w godzinach przedpołudniowych pewna pani w sile wieku, potknęła się na schodkach i upadła na ulicę. Doznała urazu nogi, może nawet ją złamała. Ktoś zadzwonił na pogotowie i poinformował o zdarzeniu. Bardzo współczuję tej pani, niestety wypadki zdarzają się. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie czas, jaki upłynął do chwili przyjazdu karetki pogotowia z lekarzem. Nie orientuję się zupełnie w systemie ratownictwa medycznego, ale z dzisiejszej obserwacji wynika, że nasze powiatowe miasto dysponuje jedną karetką, która akurat w tym czasie udzielała pomocy człowiekowi w Runowie. Pani musi więc poczekać. Zamiast lekarza, wysłano strażaków. Wiadomo, że jak ktoś potrzebuje pomocy, to strażacy są najpewniejsi. To zawodowcy w końcu i mają przeszkolenie w udzielaniu pierwszej pomocy, lecz lekarzami to jeszcze nie są (choć powinni chyba i mają dużo samochodów). Strażacy zabezpieczyli teren pod Wysoką Bramą, umieścili panią na noszach, przykryli folią aluminiową i czekali.
W takich sytuacjach jak ta, czas bardzo zwalnia. Sekundy wydają się być minutami, minuty kwadransami, wszyscy wypatrują lekarza. Mija 15 minut, dowiaduję się, że karetka już jedzie do Lidzbarskiego szpitala z pacjentem i od razu potem do rannej kobiety. Strażacy między sobą zastanawiają się, czy aby nie zadzwonić do Joannitów? Przecież oni mają ambulans. Lecz nie znają numeru. Z nudów chyba przepytują panią o dane personalne, aby wypisać papierki. Pani leży spokojnie, odpowiada na pytania. Nieco żenujące, takie przepytywanie leżącego na ulicy człowieka, lecz pewnie takie procedury. Mija następne 10 minut, słyszymy, że karetka jedzie już na miejsce. Po kolejnych 5 minutach jest! Lekarz przystępuje do oględzin, rozcina nożyczkami spodnie, bada stan pacjenta. Dalsza obserwacja tego zdarzenia wydawała mi się zbędna, więc udałem się w znanym tylko sobie kierunku;)
Najpewniej wymienione w poprzednim akapicie ilości minut nie są bardzo precyzyjne. Są to czasy orientacyjne, lecz na tyle dokładne, aby odzwierciedlić ogólny czas od powiadomienia o wypadku, do przyjazdu lekarza. Było to w przybliżeniu 30 minut, lub jak twierdzą świadkowie więcej. Podsumujmy, ścisłe centrum miasta, człowiek leżący na ulicy czeka na pomoc lekarza ponad pół godziny! Gdyby tej pani przytrafił się prócz złamania/kontuzji jeszcze zawał serca, to najpewniej nie przeżyłaby. Wypadek zdarzył się dokładnie pod okiem kamery monitoringu miejskiego. Na pracowników straży miejskiej jak zwykle nie ma co liczyć. Wszyscy mają jakieś tam środki łączności. Skoro nie ma karetki, to ktoś mógł zadzwonić do Joannitów i zgłosić im potrzebę pomocy. Jak zwykle koordynacja służb ratowniczych doskonale wychodzi na Astronomów, kiedy symulowany jest wypadek. Tam w sekundach można liczyć czas przyjazdu zastępów straży, karetek, policji. Akcje reżyserowane, są widowiskowe, można się pokazać dla społeczeństwa. Taka demonstracja siły. Lecz kiedy starsza pani cierpi ponad pół godziny, to niestety całe to szkolenie szlag trafia. Przecież niedaleko jest Urząd Miasta, tam pracuje lekarz, nawet na piechotę byłby w dwie minuty pod Wysoką Bramą i być może jego pomoc okazałaby się bezcenna dla tej pani. Obok urzędu jest przychodnia z lekarzami. Tam z pewnością było ich kilku.
Całe to zdarzenie, rodzi pytania co do sprawności ratownictwa medycznego, koordynacji służb ratunkowych i przepływie informacji pomiędzy nimi. Zastanawiam się, czy jakby taki wypadek zdarzył się jakiemuś lokalnemu vip-owi, czy możliwy byłby inny scenariusz niesienia mu pomocy? Z pewnością tak.
To co się mówi o Johannitach a jak jest to sami widzimy, że to dwie inne historie…. Sytuacja awaryjna to ufo albo wojna… a po co sam ambulans jak nie ma ekipy ratunkowej ? Przecież Johannici w wiekszości to dzieciaki i studenci którzy mają swoje zajęcia nie mają dyżurów dlatego jest jak jest mówione jedno robione drugi jak ktoś zapłaciłby to by i na dyżur się znaleźli chętni 😉
Dzisiaj widziałam, jak straż miejska dowiozła dzieci do szkoły nr 4.
To w końcu maja tylko jedna karetke w pogotowiu ?
"Społeczna karetka wesprze służby ratownicze w powiecie lidzbarskim. Czy ta idea przyjmie się gdzie indziej?
Mieszkańcy okolic Lidzbarka Warmińskiego nie muszą się obawiać, że nie otrzymają pomocy, gdy ambulans pogotowia będzie zajęty w odległym końcu powiatu. Gdy wydarzy się coś złego, na ratunek może przyjechać społeczna karetka obsługiwana przez wolontariuszy ze stowarzyszenia joannitów i strażaków ochotników, czyli pojazd zakupiony w ramach projektu First Responder. Jest to pierwsza w Polsce próba realizacji założeń nowej ustawy o ratownictwie medycznym, która przewiduje wsparcie systemu ratownikami społecznymi."
"- First Responder to rodzaj społecznej karetki, która jest uzupełnieniem w awaryjnych wypadkach ambulansu pogotowia. To odpowiedź na zbyt małą liczbę takich pojazdów w Polsce. Podobne wozy wyposażone w sprzęt do ratowania działają już np. w Niemczech. "
"- Gdy w pobliżu nie będzie karetki pogotowia, a nastąpi sytuacja, w której konieczne będzie ratowanie życia, to dyspozytor medyczny może wezwać grupę First Responder. Chodzi o to, by jak najszybciej podjąć zabiegi podtrzymujące życie. Nasze auto jest wyposażone w automat defibrylujący. Jest bardzo przydatny w przypadku zatrzymania akcji serca. Jeśli pacjent otrzyma pomoc w ciągu pięciu minut, ma 80 proc. szans na przeżycie. Jeśli czas ten wydłuży się do 10-15 minut, szanse spadają do kilkunastu procent."
Fragment rozmowy z Damianem Kardymowiczem
koordynatorem Oddziału Miejscowego Stowarzyszenia Joannici Dzieło Pomocy w Lidzbarku Warmińskim
Źródło: Gazeta Wyborcza Olsztyn
Liczba karetek jest nałożona odgórnie to chyba logiczne…. Strażacy mają pełne przeszkolenie w I pomocy i lekarz tam nie był potrzebny Johannici nie pełnią dyżurów to "Frima" na zabezpieczenia z tego się utrzymują i wykorzystują młodzież w zamian za kursy i zawody ratownicze tyle w temacie
Skąd strażak ma wiedzieć czy potrzebny lekarz czy nie? Strażacy przybywając na miejsce wypadku, nie zrobili nic poza położeniem pani na noszach i unieruchomieniem jej tam (przypięli pasami). Dopiero lekarz po przybyciu na miejsce, zajął się urazem, czyli w ogóle oglądnął nogę.
Reprezentujesz typową postawę urzędniczą, skoro Joannici nie pełnią dyżurów, to znaczy że ambulans medyczny jakim dysponują jest nieczynny. Ktoś dopłacił do jego zakupu, pamiętasz kto?
..jest okazja aby połączyć kilka wątków…otóż…lidzbarska służba zdrowia jest na takim samym poziomie jak lokalna gazeta, kabaret dworski i piłkarska Polonia..;-)
..trzeba mieć naprawdę końskie zdrowie aby chorować w naszym mieście…no i trzeba być nieśmiertelnym żeby leżeć w lidzbarskim szpitalu..;-)
Symulacje dla pospólstwa zawsze wychodzą im wzorowo… szkoda, że ta biedna kobieta musiała być przykładem i unaocznieniem jak źle się dzieje w lidzbarskiej służbie zdrowia 🙁
Współczuję i życzę szybkiego powrotu do zdrowia
jedna karetka w mieście powiatowym !!!!!?????