33-cie Lidzbarskie Wieczory Satyry i Humoru przeszły już do historii, nie należy jednak wyciągać pochopnych wniosków z tak patetycznego wstępu. Historia nie zanotowała jakiś szczególnie wzniosłych chwil związanych z tym wydarzeniem. Może poza jedną, ale o tym potem. Czas na małe podsumowanie tego najbardziej medialnego przedsięwzięcia, z jakiego znany jest Lidzbark Warmiński. Być może imprezę tę kiedyś przyćmi sława pierwszych na świecie Term Warmińskich w których nie ma wody termalnej. O tym przekonamy się za kilka, kilkanaście lat najpewniej. Oczywiście pod warunkiem, że nie zmieni się opcja polityczna i obecny marszałek dalej będzie sprawował rządy. Jednak na to się nie zanosi, więc budowę jak najszybciej trzeba zakończyć, aby nowa władza nie mogła jej zablokować. Słyszałem, że symboliczne rozpoczęcie budowy ma nastąpić 30 sierpnia. Oby na tym się nie skończyło. Temat ciekawy, tak więc z pewnością napiszę coś o tym innym razem. Może jakiś persyflaż? Ostatnio modne słowo na forum.
Dzień pierwszy, czyli symboliczne przekazanie kluczy do miasta kabareciarzom. To nie wzbudziło prawie żadnego zainteresowania wśród mieszkańców. Czy te klucze jakieś złe? Może jakieś wadliwe były, umorusane w popiele. Cóż, liczba 47 mieszkańców na tej ceremonii nie oszałamia. Nagrody Nobla to nasz burmistrz nie dostanie z tej okazji na pewno. Potem był nawet ciekawy koncert rockowy grupy Own Way, interesujący, bo improwizowany. Wyszło całkiem przyzwoicie, perkusista niektóre kawałki grał pierwszy raz w życiu, po kilkunastosekundowym instruktażu.
Późnym popołudniem, w ciasnej Caffe Pasja zabawiał widzów Sławomir Słowik Kaczmarek i Piotrek Spychała. Początek występu zapowiadał prawdziwą ucztę kabaretową, więc czym prędzej porobiłem zdjęcia, tak aby później rozkoszować się wyśmienitym humorem. Niestety lokal nie jest w żaden sposób przystosowany do takiej liczby przebywających tam osób. Moim zdaniem to lekkie nieporozumienie, aby w tak niewielkim lokalu zgromadzić aż tylu ludzi. Po 15 minutach nie było już czym oddychać, temperatura jak w radzieckiej saunie. Brakowało tylko witek brzozowych. Wg zapewnień pracownika kafejki, klimatyzacja była włączona, lecz nie sądzę, aby była sprawna. Dla mnie ten lokal to porażka dla tego typu imprez. Zdecydowanie nie polecam.
Później szybko do restauracji Starówka pobiegliśmy, na Get Up Stand Up Festival. Właśnie to było to szczególne wydarzenie, o którym pisałem na wstępie. Gdyby Nobla przyznawali za wywoływanie wybuchów śmiechu, to ci ludzie powinni go dostać. Była to zdecydowanie najlepsza część całych wieczorów humoru. Czasami miałem ochotę wyjść, wyśmiać się głośno i wrócić. Cała restauracja bawiła się jak nigdy przedtem, wspaniała atmosfera. Niesamowity Kacper Ruciński spowodował, że niejednemu aż łzy pociekły ze śmiechu (mi też). Mam nadzieję, że za rok odbędzie się podobne spotkanie w równie wspaniałym wnętrzu restauracji. Polecam jak najmocniej.
Tego samego dnia w hotelu Krasicki, odbyło się przedstawienie „Czarna Żmija” serial Rowana Atkinsona. Było ambitnie, z lekkim humorem angielskim. Na uwagę zasługuje udział Kabaretu Dworskiego. „Hamlet!” (kartofelek gotowany urok zły odczarowany)
Potem już stałe elementy kabaretowe, występy, turnieje itp.
Dzień trzeci Lidzbarskich „Biesiad” (ta nazwa mi się bardziej podobała) rozpoczął się na stadionie przy ulicy Bartoszyckiej, od zawodów lekkoatletycznych kabareciarzy. Szalenie pasjonujące zmagania sportowe wygrał Łukasz Szymanek. Bardzo mi się podobało to wszystko, bo trwało 10 minut. Choć pozostał pewien niedosyt. Nastawiłem się na pewną dozę humoru, a tu lipa. Szymanek, samozwańczo ogłosił się zwycięzcą, nikt tego nie zakwestionował i tak już zostało. Dostał medal i dyplom jakiś (medalu nie jestem pewny do końca).
Ostatni dzień lidzbarskich wieczorów, rozpoczął się od „Śniadania Kabaretowego” w restauracji Starówka. Poziom imprezy średni, jednak nie o to mi tu chodzi. Jak żaden inny lokal w Lidzbarku „Starówka” znakomicie sprawdza się w roli gospodarza małych kameralnych imprez. Zawsze uśmiechnięta buzia właściciela wzbudza sympatię, obsługa na najwyższym poziomie. Lokal ma duszę i zawsze z chęcią spędzę tam chwilkę przy kawie, czy „Warmiaku” (takie lokalne piwo). Polecam wszystkim.
Tak w skrócie to wyglądało. Ogrom organizacji takiej imprezy jak zwykle spada na nasz LDK. Podsłuchałem, że było około 150 osób, które przyjechały w roli wykonawców, wraz z towarzystwem (menadżerowie, impresaria, itp). Pani Jola Adamczyk stanęła na wysokości zadania i wraz ze swymi pracownikami dopięła wszystko na przysłowiowy ostatni guzik. Tym bardziej profesjonalnie pani dyrektor to wyszło, że nie wygłosiła ani jednego ze swych słynnych przemówień. Gratulacje.
Nie ma gratulacji dla jurorów turnieju o „Złotą Szpilkę”. Nie tylko moim zdaniem werdykt niesprawiedliwy. Wśród znajomych i kabareciarzy wywołał on zdumienie. Pan Sitek, zaoferował publiczności humor ordynarny, wymuszony aktorski uśmiech widać ujął jurorów (być może lepiej będzie prezentować się w telewizji od pozostałych). Ich decyzja, nie będę podważał. Choć moim zdaniem, przez takie wyroki, poziom spada i dobre kabarety zrażają się do przyjazdu w następnych latach.
Sama impreza jako całość, wydaje się chylić ku upadkowi. Wyrosła bardzo silna konkurencja w innych miastach. Tam mają o niebo lepsze warunku, zadaszone amfiteatry, dużo większą widownię. Nie zdziwiłbym się, że pewnego dnia telewizja polska, machnie ręką na zapyziały Lidzbark i przeniesie się z imprezą np. do Ostródy. Pilny remont amfiteatru wydaje się konieczny. Powiększenie go, kosztem zasypania części fosy. Zadaszenie, choć tylko na czas imprezy wydaje się koniecznością. Alternatywą może być przeniesienie imprezy w inne miejsce. Proponuję okolice term warmińskich, tam będzie baza i hotelowa i gastronomiczna. Miejsca do woli. Inną lokalizacją może być jezioro Wielochowskie. Coś w stylu pikniku w Mrągowie. Coś trzeba robić, abyśmy nie zginęli całkowicie ze świadomości Polaków. Może termy nas uratują? Samo w sobie to już kabaret.
GL poziomem ? Jakie artykuły takie komentarze. poza tym to organ propagandowy władzy, więc jakby nie patrzył pracodawców co nie których. Władza nie lubi krytyki.
po co ten kwas? ludzie potrzebują chleba i tanich igrzysk – no to dostali 🙂
każdy błazen podlega krytyce czy tego chce czy nie. Trzeba mieć dystans do tego co się robi, a nie mieć za bożyszcze tłumów i ideał. Zawsze ten kto się udziela zbiera największe baty – za tych co siedzą na dupach i tylko komentują… to "ryzyko zawodowe" – nie wytrzymujesz, to przestań się udzielać! proste!
Niech każdy robi to co potrafi najlepiej jak tylko może – ku chwale ojczyzny! pozwólcie sobie wzajemnie spokojnie pracowac i żyć, a skończą się wasze problemy z… siwieniem, łysieniem i …. potencją? 😉
Af_ro jakieś dziwne to Twoje resume…
Każdy twórca czy raczej każdy prezentujący wytwory swoich myśli i rąk powinien być przygotowany na ich ocenę,klasyfikację, interpretację czy krytykę..Można być a może i trzeba być pewnym własnej twórczości ale warto czasami zasięgnąć i posłuchać opinii osób związanych z daną dziedziną twórczości albo po prostu osób wrażliwych,obytych , najlepiej jak są od nas w tej dziedzinie "lepsi".. Jest to pewien rodzaj intelektualnej pokory- a tylko taką pokorę uznaję i jest ona raczej niezbędna do postępu..Sama chęć zaistnienia czy pokazania się na scenie nie wystarczy podobnie jak i przekonanie wykonawcy o własnej wyjątkowości.Poza tym jak wspominał Robin wyżej, do owego "wykonawstwa" niezbędny jest tzw. warsztat. .Zanim wyjdzie się na scenę warto się przekonać na ile wartościowe jest to co prezentujemy zasięgając opinii np.recenzentów . .i tymi opiniami można się przejmować…Opinia widza jest dość chybotliwa i przypadkowa…I tylko zakompleksiony artysta zwróci na nią uwagę…albo poczuje się urażony..;-) jak np.Jaksa ;-)…
Moim zdaniem P.Jaksa niepotrzebnie czuje się urażony . Każdy , kto wychodzi na scenę powinien zdawać sobie sprawę , że jest narażony na ocenę jego możliwości wykonawczych ! Czasem bywa ona nie po myśli wykonawcy …tak bywa szczególnie jeśli pochodzi ona od osób , które nie kryją się ostrością owych ocen . Mnie akurat ( czasem też wychodzę na scenę , zawsze z ogromną tremą ) takie surowe oceny mobilizują do poprawy warsztatu , mają walor mobilizujacy do doskonalenia tego co chcę pokazać . Pozdrawiam i wszystkim którzy się prezentują publicznie życzę samych owocnych " Sztuk "
a ja myślę, że wszystkich ryżych warto by wykastrować i pozbawić tym samym możliwości rozmnażania się lub odebrać im prawo do ewentualnego farbowania włosów na inne kolory
..nie wiem jaki jest poziom komentarzy i nie wiem czy może być niższy od poziomu lokalnej gazety….wiem tylko,że jeżeli ktoś jest osobą publiczną powinien być przygotowany na ewentualne szyderstwa, kpiny,komentarze itp….poklepywanie po placach powodowane pragmatyzmem czy etanolem nic tak naprawdę nie wnosi…
Mam nadzieję, że komentarze zamieszczane tutaj nie zejdą poziomem do tych zamieszczanych w wydaniu internetowym lokalnej gazetki.
myślę,że można to sprawdzić przy pomocy testu Wechslera w skrócie nomen omen WAIS 😉 )..Wechsler Adult Intelligence Scale…;-))
Racja!!! kultura w mieście jest w rękach cymbałów?
Racja!!! Kultura w mieście jest w rękach cymbałów?
po pierwsze …nie lubię kabaretu.. jest dla mnie jakimś teatralno-komediowym odpadem…jest rozrywką ..sztuką na pewno nie. Oczywiście nie wszystko może być sztuką, choć sztuką nie jest np. nie spaść z krzesła po przeczytaniu Gazety Lidzbarskiej czy wysłuchaniu entre dyrektorki domu kultury zwanego potocznie kuznią młodych talentów.
po drugie
Lidzbarski Dom Kultury czy inne miejskie placówki kulturalno oświatowe ( Pasja, Starówką, kościół farny, amfiteatr, Lidl i Biedronka) to niestety nie francuskie Chat Noir czy Moulin Rouge czy polskie przedwojenny Picador czy Qui Pro Quo… Taki Tuwim po krótkiej konwersacji z panią Jolą czy z Jaksą połknąłby swój garnitur…Władać placówką kulturalną powinien ktoś kto wie kto to Dostojewski, Utriilo czy Rodin i przy okazji potrafi zbudować dwa zdania podrzędnie złożone..;-)
..bilety na Wieczory w jakimś nielidzbarskim wymiarze…w cenie biletów na Coldplay….więc przeciętny mieszkaniec nie może sobie na humor kabaretowy pozwolić…Za cenę jednego biletu kupił w Lidlu cały zestaw pasztetów, podkoszulek i pół tony suchej karmy dla psa…
jest jeszcze zjawisko zwane Kabaretem Dworskim…… a to juz kompletne nieporozumienie..przygotowane chyba z zamiarem chałturzenia w Krasickim…z drugiej strony szkoda (a może i nie) ,że pracownicy LDK muszą chałturzyć….
spierdalam ponicponiować i popisać..
miłego dnia..;-)
Żal mi Ciebie Andrzejku Ballo. Twoja pseudomądrość wkracza w dziwne obszary. Powoli przeginasz z tekstami. Sam robisz chałtury, bo masz gdzieś to, co robisz. W tym samym miejscu są Twoi odbiorcy. Przy okazji obrażasz innych, którzy starają się tworzyć to, co lubią, co czują w sobie i, może Cię zaskoczę, szanują swoich widzów oraz innych twórców. Potrafię zbudować zdanie podrzędnie, a nawet wielokrotnie złożone i dogadałbym się z Tuwimem, który rzadko chodził w garniturze, więc oszczędź sobie takich komentarzy i lepiej przygotuj się do niesamowitej dyskusji, bo z chęcią przeprowadzę takową z Tobą na żywo, ponieważ, jak zauważyłem, najmocniejszy jesteś przed monitorem (o kurczę, ale złożone zdanie…). Podczas spotkania na ulicy potrafisz co najwyżej wypowiedzieć trzy zdania, a raczej równoważniki zdań.
Pozdrawiam "poetę" co przekleństwami chce zrobić furorę w Internecie.
Jaksa już raz Cię prosiłem abyś formułował swoje wypowiedzi w sposób spójny i logiczny ponieważ ciężko z chaosem czy bełkotem korespondować (albo się do niego odwołać)…właściwie nie wiem o czym pisałeś , zauważyłem tylko iż używasz argumentów ad personam..Między obrażaniem a krytyką czy szyderstwem jest niemała różnica..Poza tym "na ulicy" rozmawialiśmy chyba niejednokrotnie a właściwie nie rozmawialiśmy w intelektualnym tego słowa znaczeniu bo to nie jest miejsce ku temu…Oczywiście mogę Ci powtórzyć to co tu napisałem.
Naucz się przy okazji być przygotowanym na słowa krytyki, przecież całe życie nie będziesz chował się pod spódnicą pani dyrektor..Rozumiem ,że "robisz" tam jak Hermes ale naprawdę Twój heroizm jest tu niepotrzebny i groteskowy..Doceniam Twoją aktywność kulturalno-oświatową i mam nadzieję,że jakaś treść i sens za nią stoi. 😉
Pozwoliłem sobie na słowa krytyki bo miałem taka potrzebę….czy fanaberię…Rzecz odnosiła się do kultury…a właściwie do jej włodarzy w tym mieście…
Co do przekleństw ..to tzw.expressis verbis…
Co do furory to Twoja zazdrość czy zawiść….Moje książki są wydawane w realnym świecie….o ile jeszcze takowy istnieje..
także zachowaj Jaksa jakiś zdrowy dystans do siebie i do tego co robisz…
Miłego dnia….;-)…spierdalam..;-)
Nie czuję się godny z Tobą korespondować i rozmawiać. Sensu brak.
Lubię uzasadnioną krytykę, nie zazdroszczę, nie bełkoczę, staram się mieć dystans do wszystkiego, nigdzie się nie chowam!
Jestem szczęśliwym człowiekiem, a Kabaret Dworski, to porozumienie, które nie umie chałturzyć.
pozdro!
bez odbioru…
Do JAKSA
Można porozmawiać w cztery oczy ,ale nikt o tym ( co kto o czymś mysli ) nie wyjdzie na światło dzienne którego to "ŚWIATŁA " potrzebuja tak bardzo mieszkańcy ! Odbiorcy tej strony panie JAKSO to inteligentne osoby !
Jakso-Arku…kształtujesz pewien wizerunek poprzez różne swoje działania…choćby konferansjerka czy te quasi-kabaretowanie ..no niech będzie kabaretowanie..Może niepotrzebnie zestawiłem Cię z panią Jolą ale z drugiej strony działanie pod egida takiej osoby to jakiś przejaw masochizmu..
wracając do Kabaretu Dworskiego…żeby nie okazać się gołosłownym podam przykład.. http://www.youtube.com/watch?v=peRyjEhJ1C8–Prawd… historia brzoskwiniowej ciżemki.
– następuje tu pewne zagęszczenie…czyli granie formą, zarówno jeżeli chodzi o dekoracje ,staropolskie słownictwo czy jakiś dziwny sceniczny ruch. Dialogi są w jakiś sposób wtórne. Widz widzi dekoracje…;-)..Nie ma tu żadnego kontrastu typowego dla kabaretu…czyli jakbyś np.Jaksa wszedł w stroju płetwonurka.Tekst zabawny nie jest. i powtórzę sie raz jeszcze pokrywa go dekoracja. Jaką role spełniają Piotr i Ewelina..? sa aktorami czy dekoracją…? Ten sam skecz mogłyby zagrać dwie osoby bez tego niepotrzebnego przytupu…I ta zdwojona puenta..o ile to puenta. …Niestety trudno nazwać to kabaretem…Przypomina mi to bardziej kuglarstwo…coś miedzy Boccacciem a literaturą pikarejską….I tyle…
jak się spotkamy to podam więcej szczegółów..;-)))
Andy ty łobuzie …hehehe