lip 302012
 

Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Wielu osobom nie podoba się mój styl pisania. Są też osoby chwalące mnie. Ogólnie, moja pisanina nie przysparza mi popularności w dobrym znaczeniu tego słowa. Policja ciąga mnie na przesłuchanie, pewien urzędnik ostatnio stwierdził, iż jestem znanym awanturnikiem w mieście. Normalnie co tydzień zaliczam „dołek” na komendzie i co wieczór można mnie znaleźć pod nocnym sklepem. Jak na awanturnika przystało. Piętnowany jestem dlatego, że nie boję się pisać o tym co myślę. Najbardziej zaciekli przeciwnicy pewnie zazdroszczą mi tego. Stać mnie na stwierdzenie „król jest nagi”, a internet jest doskonałym miejscem, aby to powiedzieć. Jeśli coś mi się nie podoba to po prostu o tym napiszę, jednak nie tylko krytykuję. Jeżeli wydarzenie, na którym jestem, podoba mi się, to też o tym wspomnę. To tyle tytułem przydługiego wstępu.

Zamek lidzbarski gościł znanych ludzi, biskupa Ignacego Krasickiego, kanonika Mikołaja Kopernika. Ten drugi był niesfornym poddanym biskupa Dantyszka. Mikołaj mimo sprawowania wysokich funkcji kościelnych, miał na boku niewiastę z którą mieszkał i bóg raczy wiedzieć co tam jeszcze z nią robił. Znany jest romans Kopernika z córką kupca Anną Schilling. No, ale nie o podbojach miłosnych Mikołaja miałem pisać. Niebezpiecznym jest wspominanie o romansach na najwyższych szczeblach władzy. Można być potem przesłuchiwanym przez świętą lidzbarską inkwizycję. Miało być o naszym księciu Ignacym, co imieniny miał wczoraj.

Taka nowa świecka tradycja zrodziła się w tęgich głowach władzy naszej, aby temu wydarzeniu nadać bardziej uroczysty charakter, niż tylko zapis w kalendarzu. Skuszony ciekawymi wydarzeniami jakie miały się dziać podczas „Imienin Krasickiego” udałem się do zamku. Dzień był wyjątkowo upalny, więc grube mury zamkowe dawały nadzieję na nieco chłodu. W wielkim refektarzu, komplet widzów wywołał wysokie stężenie dwutlenku węgla. Jak zwykle nie dawało się oddychać, lecz cel jakże szlachetny zatrzymywał mnie wewnątrz. Bardzo ciekawie o Ignacym mówiła pani profesor Krystyna Stasiewicz, czego nie dało się powiedzieć o odgrywanych scenkach przez młodych ludzi. Czułem się jak na szkolnym apelu, gdzie dzieci czytają swoje teksty, bez jakiegokolwiek emocjonalnego zaangażowania. Takie suche czytanie, jest po prostu nudne. Nie wnosi nic ciekawego, wręcz usypia. Pani profesor opowiadała o Ignacym właśnie wesołym, dowcipnym, elokwentnym. Ci młodzi ludzie po prostu zabijali to. Widziałbym to raczej jako scenki odgrywane na stojąco, jakieś rodzajowe, dowcipne. Takie gdzie aktorzy angażują się w rolę i zdołają wykrzesać odrobinę dowcipu. Dla przykładu, można by zainscenizować znaną rozmowę Krasickiego z Niemcewiczem

„Pewnego razu, gdy Krasicki podejmował na zamku Jana Ursyna Niemcewicza, ten zauważył, iż usługuje im bardzo brzydka służąca i zażartował: „Kto z brzydką grzeszy, dwa razy grzeszy, bo i Boga obraża i ludzi śmieszy”. Biskup oczywiście nie pozostał dłużny i odrzekł: ” Kto z brzydką grzeszy, duszę swą zbawia, bo grzesząc jednocześnie pokutę odprawia”.

Takich powiedzonek jest znacznie więcej, można pójść dalej i adaptować teatralnie pewne krótkie bajki lub przypowieści dowcipnego Krasickiego. Cóż, mam nadzieję, iż następne inscenizacje będą powierzone profesjonalistom jak np. aktorom z Kabaretu Dworskiego. Przeistoczyli się z kabareciarzy w tancerzy i zaprezentowali nam menuet, czyli taki dawny taniec. Było ciekawie. Utwory muzyki dawnej w znakomitym wykonaniu zagrali Marek Niewiedział (obój), Zbigniew Pilch (skrzypce), Piotr Chrupek (altówka) oraz Jarosław Thiel (wiolonczela). Potem był słodki poczęstunek, gdzie jakże wyraźnie dawało się zaobserwować prawdziwą duszę Polaka – kolejkowicza. Stoisko z czekoladą oblegane było, jak za dawnych lat dział mięsny w sklepie PSS-u. Prawdziwy Armagedon, przepychanki i ścisk. Bo było za darmo. Ludzie przed chwilką uczestniczyli w zdarzeniu kulturalnym, mądre miny, potakiwania w stronę pani profesor, aby później zamienić się zwykły tłum spod sklepu rybnego. Podejrzewam, że co niektórzy przyszli tam tylko dla czekolady, a uczestnictwo w prelekcji i inscenizacjach poczytali sobie jako opłatę do darmowego stołu. Cóż, wstyd mi było za nas, Polaków. Później było spotkanie w nieopodal położonym hoteliku z Kacprem Krasickim, potomkiem księcia. Jednak inne sprawy zmusiły mnie do opuszczenia tej części imienin. W międzyczasie były konkursy rysunkowe dla dzieci, zabawy w poszukiwania skarbu chyba. Tak więc działo się na zamku. Za rok nie omieszkam ponownie odwiedzić zamku biskupów, na kolejne imieniny.

O 22:00 w amfiteatrze wyświetlany był film „Sherlock Holmes – gra cieni”. Nie wiem jaki może to mieć związek z Ignacym Krasickim, ale pomysł ciekawy i warty kontynuacji. Jak zwykle dodam coś od siebie. Nie wiem czemu wyświetlano tak słaby według mnie film. Wiadomym było, że na marnym filmie będzie marna frekwencja. Druga sprawa, miejsce i sprzęt. Amfiteatr o tej godzinie jest dość mocno bombardowany światłem z ulicznych latarni, co skutecznie uniemożliwia uzyskanie czerni w obrazie. Chyba, że dysponuje się odpowiednio mocnym projektorem, o dużej liczbie lumenów. Aby kino było magią, muszą być spełnione pewne zasady. Musi być dość ciemno, aby widz poczuł intymny stosunek z ekranem;). Czar pryska, kiedy jest po prostu jasno. Może ciekawszą lokalizacją byłby ten wielki namiot pod Wysoką Bramą? Godzina projekcji nieco wcześniejsza? Mimo wszystko pomysł bardzo mi się podoba i warty jest kontynuacji.

 

zapomniałem dodać, zdjęcia początkującego fotografa z tego wydarzenia są TUTAJ

 Posted by at 8:38 pm
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x