Dawno nie było wpisu pasującego do kategorii „Hyde Park”. Poniży tekst braki te nadrabia;)

Uroczystości na Cmentarzu Komunalnym w Lidzbarku Warmińskim w rocznicę rozpoczęcia Powstania Warszawskiego. Fot. API
Wszyscy piszą o rocznicy Powstania Warszawskiego, więc nie ma co powtarzać prawd oczywistych. Oczywistych od jakiegoś czasu, bowiem jeszcze kilka, kilkanaście lat temu „prawdy” także były oczywiste, ale inaczej. Mniejsza o to – Chwała Bohaterom i tyle.
Już od samego rana nosiłem się z zamysłem uczczenia tego dnia, choćby poprzez wzięcie udziału w uroczystościach na cmentarzu komunalnym, przy okazji zatrzymując się autem, na kilkanaście sekund dokładnie o godzinie 17.00, kiedy zawyją syreny. Żar od wczesnych godzin porannych leje się z nieba, więc po krótkim dniu pracy z rodziną nad jezioro. Przed wiaduktem na Olsztyńskiej, miła niespodzianka, ktoś umieścił na nim, prowizoryczny banner z napisem „1.08.1944 r. Pamiętamy”. Na kwadrans przed 17-tą próbowałem wydostać się autem z zakorkowanego (prowizorycznego) parkingu nad jeziorem. Bezmyślnie pozostawione samochody, skutecznie zablokowały płynny ruch w tym miejscu. Po 10 minutach wyjechałem, popędziłem w kierunku cmentarza. Było zaledwie kilka sekund do godziny „W”. Dojeżdżając do ronda przy Orneckiej/Poniatowskiego zauważyłem, że ruch zatrzymany, auta stoją. Przez kilka sekund poczułem dumę z Lidzbarczan. Zatrzymali się, pamiętali o bohaterach, chwała im! Im bliżej ronda, tym większe wątpliwości, co tam robi policja z włączonymi „kogutami?”, czyżby godzina rozpoczęcia powstania, także i ich złapała na rondzie? Niestety, moja duma z mieszkańców grodu nad Łyną prysła w kilka sekund po wtoczeniu się na rondo. Po prostu był wypadek i auta ruchem ślimaka pokonywały skrzyżowanie. Opuszczając rondo, w radiu „piknął” 6 sygnał oznaczający dokładnie 17.00. Rozwyły się syreny, ja byłem już na Olsztyńskiej, na wysokości placu zabaw. Delikatnie zatrzymałem pojazd i włączyłem klakson. Byłem patriotą, pal licho, że spóźnię się na rozpoczęcie uroczystości na cmentarzu. Ważne, że pamiętałem o tej godzinie i w mojej ocenie zachowałem się jak patriota. Po kilku sekundach wyminęła mnie pani jakąś osobówką, rzucając w moją stronę spojrzenie, jakbym miał coś nie po kolei w głowie. Po 15 sekundach ruszyłem, bo w moją stronę z impetem zbliżała się cysterna z mlekiem, a jak wiadomo mleko ma najszybszy transport. Mijając most na Olsztyńskiej, już z przyzwyczajenia spoglądam na rurę, tak, tam ciągle płynął ścieki. Okazało się, że byłem bodaj jedyną osobą na tejże ulicy, która pojazd zatrzymała. Przy wejściu na cmentarz, słychać hymn narodowy, czyli już się zaczęło. Po dotarciu pod pomnik, zaskoczenie – tak mało ludzi. Prawie same osoby służbowo. Kilku żołnierzy, kombatantów, władze samorządowe no i oczywiście ksiądz. Patriotów jak na lekarstwo. Może zbieranie na tacę podczas nabożeństwa w rocznicę Powstania Warszawskiego odstrasza? Po mszy, gadające głowy, potem wiązanki pod pomnikiem i przemarsz na grób powstańca, kaprala Wojciecha Markowskiego – pseudonim „Sęp”. Tam zapalenie znicza i tyle. Zastanawiałem się, jak tego typu uroczystość ma przyciągnąć młodych ludzi, pobudzić patriotycznego ducha. „Odfajkowano” co trzeba i do domu.
Po zakończeniu uroczystości z powrotem nad jezioro, do rodziny. Było kilka minut po 18-tej, parkingi nadal zakorkowane i znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem. Ludzi nad wodą cała masa, bardzo dużo dzieci, młodzieży. Niestety z niewytłumaczalnych racjonalnie przyczyn, zabezpieczenie ratownika jest tylko do 18-tej. Potem „róbta co chceta”, wolna amerykanka w wodzie. Smutno dzieciom, bo woda wyłączona w bardzo popularnych zjeżdżalniach. Tak jakby władze samorządowe uznały, że wraz z wybiciem 6 po południu, słońce zajdzie, zrobi się zimno, a ludzie pójdą do domów. Niestety, sezon trwa w najlepsze, ludzie opuszczają powoli kąpielisko po 19-tej lub później (w sobotę znacznie później). Niedawno słyszałem dobry pomysł, iż w zamian za to, że za pieniądze podatników wyremontowane zostaną mury kościelne, miasto może pozyskać teren przylegający do parkingu i go powiększyć (teren obok parkingu należy do kościoła katolickiego). Burmistrz coś tam przecedził przez zęby, że podejmie rozmowy z kurią. Mam nadzieję, że się uda. Powrót z nad wody około 20-tej. Na parkingu luźniej, bredząc w błocie, dotarliśmy do samochodu. Jeszcze tylko pokonać rozpadającą się drogę od jeziora do drogi wojewódzkiej, dalej już gładka jazda do domu.